Rozdział 1

5.7K 265 2
                                    

 Nowy Jork. 

W końcu jestem tutaj. Nadal w to nie wierzę. Zawsze było to tylko odległe marzenie, które liczyłam, że może kiedyś się spełni lub wręcz odwrotnie. Jednak dążyłam do tego, żeby pierwsza opcja była bardziej prawdopodobna. Pracowałam ciężko, zarywałam nocki ucząc się, rezygnowałam z imprez. Tak naprawdę to praktycznie nie miałam żadnego życia towarzyskiego w Londynie. Liczyły się tylko studia, które miały mi dać przepustkę do międzynarodowej kariery. Niektórzy uważali, że zbyt dużo poświęciłam, przecież mogłam zostać w Wielkiej Brytanii i tam dalej się rozwijać. Na pewno znalazłaby się tam jakaś ciepła posadka z wysokiem stanem konta, ale czy mogłam się tak ograniczać ? Odpowiedz od razu nasuwa mi się na myśl. Nie po to tak cieżko harowałam na studiach, żeby teraz zadowolić się byle czym. Mam większe plany na przyszłość, a część z nich mogę zrealizować właśnie w Nowym Jorku. 

Nie byłam nigdy wcześniej w Nowym Jorku. Co prawda jako dziecko rodzice zabrali mnie do słonecznej Kalifornii, jednak nie wiele pamiętam z tego wyjazdu. Miałam tylko sześć lat wtedy. Jedyne co kojarzę to pobyt w Los Angeles, gdzie pogoda była tak piękna, że mogłabym zostać tam na zawsze. Zdecydowanie nie przepadałam za typową angielską pogoda, a tamtejsze słońce otulało swoimi promieniami moją twarz i rozgrzewało dłonie, które prawie zawsze pozostawały zimne. Gdyby nie fakt, że w Nowym Jorku mogę się lepiej rozwijać, zdecydowanie wybrałabym Los Angeles na miejsce swojego zamieszkania. Może uda mi się tam polecieć jak już się tutaj zadomowię i dostanę jakieś wolne. 

-------------------------------------------------

 W końcu udaje mi się odebrać bagaż. Był na samym końcu taśmy. Przez chwilę pomyślałam, że mógł zaginąć, a tego bym chyba nie zniosła. Wychodzę z hali przylotów, zachodzące słońce razi mnie w oczy. Muszę przysłonić je ręką, a drugą poszukać okularów przeciwsłonecznych w torebce. W Londynie nie przydawały się zbyt często, panuje tam jednak przewaga deszczu.  Znajduje je i zakładam, w duchu dziękując, że jednak postanowiłam je schować do torebki zamiast do walizki. Musiałabym wtedy otwierać bagaże i przeszukiwać je, gdyż na pewno nie pamiętałabym, w które miejsce je włożyłam. Zatrzymuje się, spoglądam w dal i głęboko nabieram powietrza, które dociera do każdego zakątka mojego ciała. Oddycham Nowym Jorkiem, przesiąkam nim. Chcę poczuć to miasto, być jego częścią, połączyć się z nim nierozerwalną więzią. Niedaleko widzę żółtą taksówkę, postanawiam iść w jej kierunku. Najpierw muszę pojechać do hotelu, jestem bardzo zmęczona podróżą. Dopiero jutro pójdę obejrzeć moje nowe mieszkanie, które kupili mi rodzice. Chociaż znając moją mamę pewnie bardziej przypomina apartament niż zwykłe lokum. Uwielbia ona luksusowe wnętrza z klasą, więc na pewno moje też takie jest. Kierowca taksówki pomaga mi włożyć bagaże do samochodu. Sama na pewno bym sobie z nimi nie poradziła, są bardzo ciężkie. Mam dwie duże walizki oraz torebkę na ramieniu. Na szczęście niektóre rzeczy zabrali rodzice, kiedy byli kupić mieszkanie i są już w nim. Czekają tylko na moje przybycie. Po chwili taksówka rusza. Spoglądam na przemijające budynki, ludzi spieszących się na spotkania, do domu, a może do pracy. Jestem tym zafascynowana, czuje, że to miasto działa na ludzi jak narkotyk, pochłania w całości i nie chce puścić. Ciekawe czy mnie też tak pochłonie ? 

Kiedy docieramy do mojego hotelu, płace taksówkarzowi i zabieram bagaże. Kieruje się w kierunku wejścia do budynku. Hotel jest bardzo nowocześnie urządzony, czyli tak jak lubię. Podobnie jak moja mama, cenie sobie nowoczesność. Nie zaszkodzi w tym także odrobina luksusu. Podchodzę do recepcji. Wita mnie młody mężczyzna z uśmiechem na twarzy. Ubrany jest w elegancki czarny garnitur, a jego brązowe włosy są wręcz idealnie ułożone.

- Witamy w Hotelu Hilton by New York. W czym mogę pomóc ? - uśmiecha się do mnie. Pewnie musi się tak uśmiechać do wszystkich gości, to część jego pracy. Musze przyznać, że jest przystojny, ale raczej nie w moim typie.
- Mam rezerwacje na nazwisko Cole - odpowiadam uprzejmie i posyłam w jego stronę delikatny przyjazny uśmiech.
- Oczywiście, czy mogę prosić o jakiś dokument ze zdjęciem ?
- Tak, proszę - podaje mu paszport, nasze palce lekko się stykają. Nie czuje jednak żadnych iskierek, ani nic w tym rodzaju. 
- Pani pokój to 1719, jeśli będę mógł jeszcze w czymś pomóc, proszę pytać - posyła mi swój firmowy uśmiech, na widok którego pewnie nie jednej kobiecie miękną nogi.
- Dziękuję - jego zachowanie nie robi na mnie jednak zbyt dużego wrażenia. Nie przyszłam tutaj romansować z recepcjonistą. Zabieram dokumenty i podążam w kierunku windy. Po chwili docieram do pokoju. Jestem zmęczona. Bardzo zmęczona. Dzisiejszy dzień był bardzo męczący, więc po prostu  kładę się i zasypiam...



------------

Rozdział poprawiony :D 

Zabójcza Gra  [Zakończone]Where stories live. Discover now