Rozdział 16 cz 2. 18+.

2.3K 159 33
                                    

Obudziło mnie ciche skrzypnięcie drzwi, miejsce obok mnie było już chłodne, więc Julia musiała wstać dość dawno. Otworzyłem oczy podnosząc głowę, aby spojrzeć na skąpany w szarościach pokój. Był ledwie świt, ale ja czułem się wypoczęty jak nigdy. Julia skradała się w kierunku łóżka.

- Czemu jesteś na nogach? - Wyszeptałem. Zatrzymała się zaskoczona. Potem się do mnie uśmiechnęła słodko, tak jak uśmiecha się szczęśliwa kobieta. Miłe ciepło rozlało mi się po piersi.

- Misha był głodny. - Zaczęła zdejmować spodnie dresowe. Tak kobieto, rozbieraj się mam tu coś dla ciebie. Pomyślałem, gładząc mojego napiętego fiuta. Rzuciła na mnie spojrzenie, zaskoczona tym faktem. Kiedyś będę musiał porozmawiać z nią o jej byłym, bo zaskakiwały mnie jej reakcje. Jak na kobietę, która kilka lat miała męża była zaskakująco nieśmiała.

- Śpi? - Zapytałem. Skinęła głową. - A Angel?

- Oboje śpią. - Wymruczała, usiłując się położyć. O nie nie. Żadnego spania. Zamruczałem gardłowo, jak kot.

- Chodź tu. - Podniosłem dłoń. - No już. - Rzuciłem cicho. Zadrżała. Pełznąc do mnie. Wciągnąłem ją na siebie, moje dłonie pogłaskały jej plecy do jej słodkich pośladków, które ścisnąłem. Potem złapałem brzeg jej majteczek, ściągając je w dół. - Dzień dobry. - Powiedziałem wpijając się w jej usta. Szybko jej ciało zaczęło wiotczeć w moich ramionach.

- Dzień dobry. - Zamruczała w odpowiedzi, gdy oderwała się ode mnie. Wyszczerzyłem usta w pełnym uśmiechu ciągnąc ją do góry. Zaszokowane oczy były wielkie ze zdziwienia. Ustawiłem jej tyłeczek nad moją twarzą, z przyjemnością patrząc nad to co miałem nad sobą. Usiłowała mi zbiec.

- Siedź kochanie. - Przytrzymałem ją za pośladki. - Złap się ramy. Zamierzam cię zjeść. - Oblizałem wargi, na przyjemność jaka mnie czekała. Niewielu facetów lubiło to robić, ja uwielbiałem. Czuć zapach i smak kobiety. Podnieconej kobiety. Usta opadły na jej dolne wargi, pocałowałem je, językiem rozszerzając je i szukając mojego ulubionego elementu. Polizałem. Jęknęła cicho.

- Cicho skarbie, obudzisz dzieci. - Zamruczałem prosto w jej łechtaczkę. A potem zassałem ją w wargi. Drżała niekontrolowanie. Była na granicy. Delikatnie odsunąłem jej tyłeczek w dół, całując wszystko po drodze, usadziłem ją na sobie, wbijając się po samą nasadę. Jej mała pięść poleciała do jej ust, zagryzła na niej wargi tłumiąc dźwięki, wydobywające się z jej gardła. Moja cudowna kobieta, nadal nie mogłem uwierzyć w to co miałem. Klepnąłem lekko jej tyłek, mówiąc bez słów, żeby się ruszyła. Spróbowała, z początku delikatnie. Pomogłem jej unosząc i pozwalając jej opadać. Chłonąc jej widok w świetle poranka. Pociągnąłem jej tors w dół, zgarniając jej wargi w pocałunku, a samemu pracując dolną połową ciała. Oczekiwałem odpowiedzi od jej ciała, była blisko czułem to, ale ja sam byłem już na granicy. Przekręciłem nas oboje, wbijając się energicznie raz za razem. Zadrżała, a jej wnętrze zaczęło pulsować jak szalone. I mogłem w końcu odpuścić sobie. Przytrzymałem jej usta swoimi połykając jej każdy jęk. Oboje ledwie byliśmy w stanie łapać oddech. Wtuliła się we mnie.

- Jak się masz Drobinko? - Zapytałem szeptem.

- Cudownie. - Wysapała.

- To miły początek dnia. - Stwierdziłem całując ją po twarzy. Odpowiedziała mi tylko nieprzytomnym uśmiechem. Za chwilę musieliśmy wstać, czekał mnie wyjazd. Ale najpierw musiałem jej pomóc ze zwierzakami. Cholerne kozy. Chwilę tak leżeliśmy, będąc po prostu szczęśliwymi. Cicho jęknąłem zmuszając się do powiedzenia tego.

- Musimy wstać. Wiem że jest wcześnie, ale zwierzęta trzeba obsłużyć, zanim wyjadę po przesyłkę od Treya. - Zamruczała cicho, delikatnie się podnosząc.

- Dobrze. - Zsunęła się ze mnie. - Idziesz ze mną pod prysznic? - Pokręciłem głową na nie, wiedząc, że nie umiałbym wyjść spod niego szybko.

- Najpierw ja. Potem ty, a ja zrobię śniadanie i kawę, muszę ściągnąć Bubę z wyra, niech się uczy jak się zająć zwierzakami. - Smutno popatrzyła mi w twarz. - Kochanie, gdybym nie musiał jechać wzięlibyśmy ten prysznic razem. Ale czeka mnie trzy kursy. Zejdzie cały dzień. A chcę ci najpierw pomóc. - Cmoknąłem ją w te nadąsane wargi, wstając szybko i pędząc do łazienki. - Jesteś piękna o poranku. - Rzuciłem do niej. Prysznic był szybki. Stary nawyk z pracy. Dwie minuty później wyszedłem owinięty ręcznikiem. A ona ruszyła do łazienki. Szczoteczka do zębów była w moich ustach, szorowałem je ubierając się po między pociągnięciami. Julia chichotała stojąc w progu.

- Jesteś wielozadaniowy. - Powiedziała ze śmiechem. Wpadłem do łazienki, wypluwając pianę i pukając wargi.

- Jestem. - Wyszczerzyłem się w uśmiechu. Lekki zarost pokrywał moje policzki. - Co myślisz o tym, żeby zapuścił brodę? - Wzdrygnęła się.

- Lekki zarost ok, wygląd starego górnika zapomnij, nigdy w życiu. Szkoda zakrywać tą piękną twarz. - Zachichotała z mojej miny. Klepnęła mnie w tyłek. - Uciekaj z mojej łazienki. Idź zrób nam kawę.

- Jaka władcza. - Zamruczałem, całując ją w usta. Klepnęła mnie jeszcze raz. - Idę już, idę. Nie bądź taka ostra. - Zaśmiała się. Cmoknąłem ją jeszcze raz w te ponętne wargi i wyszedłem. Po drodze do kuchni, zabębniłem głośno do pokoju Buby.

- Buba, kozy czekają. - Powiedziałem do zamkniętych drzwi. Ciche przekleństwa dopadły mnie z stamtąd. Miałem ochotę ryknąć śmiechem. Teraz kawa, śniadanie i do pracy. To będzie ciężki dzień, ale nikt nie odbierze mi wspaniałości tego poranka. Szybkie śniadanie, parę łyków kawy i czekała nas lekcja obsługi rogacizny. Julia wzięła małe wiaderko i znaleziony w domu stołeczek. Poszliśmy za nią. Buba wydostał opierające się bydle z szopki. Przywiązaliśmy je do drewka, moja kobieta posadziła mnie koło tego bydlęcia. Potem wzięła moje dłonie, kładąc na twardych jak kamień sutkach tej paskudy.

- Śmierdzi. - Buba stwierdził oczywiste. Waliła starym tłuszczem.

- Skup się Buba, ty doisz następną. - Ustawiła go Julia. - Ściśnij na górze i pociągnij w dół. - Instruowała mnie. No więc złapałem z całej siły i pociągnąłem. Mleko strzeliło prosto w moją koszulkę, a obolała koza sprzedała mi kopniaka. - Za mocno. Z finezją Rule. Delikatnie i kieruj końcówkę w wiadro. Bo stracisz całe mleko. Kurwa, to wcale nie było takie łatwe. - Nie stawiaj wiaderka na ziemi. - Niby czemu nie, miałem ochotę zapytać. A wtedy koza puściła swoje wydzieliny. Kurwa mać, co za smród. Jezu. Buba odskoczył. Ja sam wstałem. A Julia spokojnie przestawiła zwierze. Potem usiadła i bez problemu ścisnęła wiaderko nogami, biorąc oba sutki w dłonie i ściskając i szarpiąc, mleko poleciało jak z fontanny. - Tak to się robi. Zabiorę jej trochę mleka będzie wam łatwiej. Resztę obsłużycie sami. - Ona oszalała. Buba posłał mi spojrzenie typu, nie wierzę że nam się uda. Zacisnąłem zęby. Uda mi się, pewnie ze stratami, ale kurwa to mnie nie pokona. Tak wierzyć w siebie to dużo. Godzinę później, prawie nie mieliśmy mleka w wiaderku, za to było na nas. Mieliśmy też kilkanaście siniaków, bo bydle kopało jak źle się do tego zabrałeś. A Bubę bolał tyłek, bo jedna uparciucha spychała go na ziemię. Moja kobieta, na nasz widok, zakryła uśmiech ręką. A ja musiałem się kąpać na nowo. I na co mi to było, no kurwa na co? Buba zaczął głośno narzekać, jak to on jest pokrzywdzony, wtedy obie panie bez skrupułów śmiały się w głos. Kozy nas pokonały, znowu.

Projekt skansen :) Nasi panowie cierpiący i pokonani

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Projekt skansen :) Nasi panowie cierpiący i pokonani. :) Czekam na opinie :) Buziaki.

RULE. SAGA : TAK ZWYCZAJNIE TOM V.  Zakończone.√Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz