Rozdział 11 cz 1

2.2K 188 62
                                    

Dzisiaj wszyscy podpisaliśmy umowy sprzedaży. Phil właśnie rozmawiał z kimś przez telefon, wydając dyspozycje. Dziwnie było widzieć go tak dojrzałym. Jego ludzie stali na zewnątrz kompleksu strzegąc granic, czułem się jak pierdolony wygnaniec. Mieszkałem tu od urodzenia, tu urodziła się moja córeczka. Tu mieszkali moi przodkowie. Zamyślony nie zwróciłem uwagi na rozmowy toczące się wokół. Julia trąciła mnie delikatnie, przywołując do porządku. 

- Ta burmistrz jest po prostu fantastyczna. -  mówiła Bianca - Zadzwoniłam do tamtejszej szkoły pytając o pracę dla nas. Dyrektorka jest córką tej kobiety. Zapewniła mnie, że bardzo się cieszą z naszego przybycia. Mają tam niewiele dzieci, ale liczą na przybycie naszych. - Popatrzyłem po młodzieży, bo najmłodsi już spali. Było ich dużo, prawie trzydziestka. Faktycznie, przy małej liczbie dzieciaków tam, oni stanowili niezłą ilość. A przecież w Domu Furii mieszkała jeszcze piętnastka, młodszych. Fakt, że niewiele mieliśmy typowo małych dzieci, ale to się zmieni wkrótce. Nowe związki, nowe rodziny, nowe dzieci. Przyszłość. Rozwój. Fantastyczna sprawa. Mimo tej ostrożnej radości, jaką czułem. Miałem jakieś diabelnie złe przeczucie. Gdzieś tam z tyłu głowy, zastanawiałem się dlaczego nas tak atakowano. Tak uparcie i bez powodu. Tu mimo tego świątecznego nastroju, miałem szansę wypytać resztę o szczegóły. 

- Słuchajcie, zastanawiam się, dlaczego jest aż taka eskalacja tych działań. Odkąd pamiętam nas delikatnie szczypano. Skąd i czemu teraz? Julia nie mogła być powodem. Napisy, to niewiele skrzywdziło kogokolwiek z nas. Moje auto, ok wczoraj wycofałem pełnomocnictwa Mony, Ben się zemścił. Zdziwili mnie gliniarze w tej akcji, ale może to jego kumple. Komuś coś jeszcze się stało? - Byłem naiwny sądząc, że tylko mi się oberwało. Buba powiedział prosto z mostu. 

- To nie tylko u ciebie. Mnie wybili okna w siłowni. - No proszę. Gavin spojrzał po reszcie.

- W barze to samo, do tego potłukli i ukradli sporo alkoholu. Zdecydowałem się dziś jechać z wami, z moimi dziećmi. - Reszta zaklaskała. 

- Reszta powie ci to samo, szyby, pocięte opony. Drobne straty. - Zastanowiło mnie to. Większość z nas miała lekką paranoję i masę kamer. Po co ryzykować złapanie na gorącym uczynku? 

- Właśnie drobne. Nie zastanawia was to? Za to nie idziesz do więzienia. Chyba, że właśnie o to chodzi. - Rzuciłem do nich. Phil podszedł do ogniska śmiejąc się w głos. 

- Wy nie wiecie? Prawda? Zmieniają się przepisy, dotyczące przetwarzania minerałów i materiałów kopalnianych. Cały kompleks Kellerów stoi na złożach gazu ziemnego. Ktoś chciał to nabyć. Albo miasteczko chciało mieć własne złoża. Z tego co doczytałem, ten teren na mapach przedstawiany jest jako scalony. Co jest dziwne, bo przecież nie ma jednego właściciela. Chociaż w sumie teraz ma. - Roześmiał się jak z dobrego żartu. Lata temu zamknięto wszystkie rafinerie i kopalnie odkrywkowe, nakazując społeczeństwu zdobycie własnych źródeł energii. Ziemia była bardzo zanieczyszczona, przez fabryki i samochody. To była główna przyczyna, naszego upadku finansowego. Raptem musieliśmy kupić masę rzeczy, od paneli słonecznych, po ogniwa akumulatorowe. Samochody na prąd też nie były tanie. Pomagaliśmy sobie wzajemnie, bo nie każdy z nas mógł sobie na to pozwolić. Wtedy zarząd miasta zażądał od nas kasy na panele w szkole i urzędach. Złożyliśmy się na te do szkoły, ale odmówiliśmy reszcie. Ludzie chwilami cofnęli się do czasów kamienia łupanego. Nie działały lodówki, tracili żywność. A my dawaliśmy sobie radę. Wielu z nas hodowało warzywa i owoce, wykorzystując naszą ziemię do maksimum. To też budziło zazdrość, do tego stopnia, że musieliśmy ogrodzić kompleks. Bo niszczono nam uprawy. A teraz znaleźli sobie nowy cel. 

- Zamierzasz go wydobywać? - Zapytałem, niepewny jego intencji. 

- Nie Rule. Naprawdę szukaliśmy nowego miejsca. Ostatnio zatrudniłem kolejnych ludzi, a tam gdzie byliśmy jest masa mieszkańców. Nie było miejsca na rozwój. Trey od kilku tygodni szukał dla mnie podobnego kompleksu, nawet miałem zamiar kupić wymarłe miasteczko w Teksasie. Wasze plany ewakuacji sprawiły, że zapragnąłem skopać parę tyłków. To był wasz dom od lat, a teraz musicie uciekać, albo ryzykować życiem swoim i swoich dzieci i kobiet. Mano kochał ten kompleks, kochał tą rodzinę. Ludzi którzy go wychowali, nigdy nie czuł się kimś gorszym. Ja też się czułem jak w domu. Pewnie zastanawiacie się czemu wtedy odszedłem. Odpowiedź jest prosta. Byłem wtedy zakochany, ożeniłem się. Ale moje szczęście trwało krótko. Moja żona zginęła na polu walki. Była żołnierzem jak ja. Lata biegły, długo mi zajęło dojście do siebie. Potem otworzyłem firmę i poszło. Czasem człowiek tak skupia się na codzienności, że przeszłość przebiega mu między palcami. - Rozumiałem go, latami tak żyłem. Zmagając się z każdym dniem. 

- Rozumiem. Wracając do tematu, dziwi mnie brak bardziej agresywnych działań. - I jak na zawołanie okolicą wstrząsnął wybuch. Co jest do jasnej cholery? Wszyscy padliśmy na podłoże. Jeden z najemników wpadł na polankę. 

- Szefie płonie dom  jakieś pięćset metrów stąd. Co robimy? - Wstałem sprawdzając gdzie. Kurwa, mój. Phil machnął ręką.

- Nic nie robimy. Jest ubezpieczony. To pułapka, żeby nas wykurzyć. Siedzimy do rana, a potem wywozimy moją rodzinę z miasta. Boy jutro wraca z misji. Będzie nas więcej i zaczekamy na nich. - Rzucił twardo. - Patrzcie tylko, czy las nie płonie. Bo utkniemy w pułapce. Zadzwoń po strażaków. - Popatrzył po nas. - Mamy łodzie? - Zapytał.

- Jakieś stare są, ale ledwie dziesięć. - Tata powiedział smutno. 

- Sprawdźcie je. Kto pływa na tyle dobrze, żeby wytrzymać godzinną kąpiel? - Dodał. Większość facetów uniosła dłonie. - Dobra, podzielcie się na dziesięć grup. Dzieci i kobiety w łodzie faceci wokół płynąc. To plan na wszelki wypadek. My mamy kilka pontonów. Poradzimy sobie, przeholujemy was w razie czego. Nie mam zamiaru wdawać się w bezpośrednią walkę kiedy tu jest tylu cywilów. Kto umie strzelać? -  Wszyscy  dorośli, jak jeden mąż unieśli dłonie. - No tak dziedzictwo Moon W. - Zachichotał. - Mamy ogłusza-cze, na niedźwiedzie. Nie ma potrzeby rozlewać krwi. Ale możemy im dać po dupie, rozdam je za chwilę. Każdy kto tym oberwie, traci przytomność na dobre trzy godziny. Popieścimy ich tyłki. - Kurwa wykrakałem, jak pierdolona wróżka. Popatrzyłem smutno w kierunku domu. Julia pogłaskała mnie po twarzy. Miała łzy w oczach. 

- Nie warto się denerwować. - Wyszeptała. 

- Jest dobrze. - Powiedziałem prawie spokojnie. - Tato, Furie są bezpieczne? Gdybym planował nam dowalić, do nich pierwszych bym ruszył. - Phil zbystrzał. 

- Kurwa. Masz rację. Gnat. - Ryknął w głos. - Weź trzech ludzi i gonisz do tego budynku na końcu kompleksu. Tam mieszka kilkanaście kobiet z dziećmi. Ewakuacja tutaj. Raz ruchy. - Tata wstał zbierając część mężczyzn do biegu. To były jego podopieczne, te kobiety powierzyły mu swoje życie i zdrowie. Skrzywdzenie ich, było najłatwiejszym sposobem, żeby skrzywdzić jego. Phil za to machnął na nas, żebyśmy za nim poszli,  udając się do ich wielkiego namiotu. Sprawnie otworzył skrzynie. 

- Łapcie, zasada działania ta sama. Odbezpieczasz, celujesz, odpalasz. - Julia stała niezdecydowana w progu. 

- Umiesz strzelać kochanie? - Zapytałem, jak zginąć to walcząc. Przytaknęła, wziąłem jednego z tych potworów podając jej. Sprawnie zawiesiła go na ramieniu, sprawdzając celownik i odbezpieczenia. Moje kuzynki też ustawiły się w kolejce po sprzęt. Niech kurwa po nas przyjdą. To że unikamy bezpośredniej walki, nie znaczy, że jesteśmy słabi. Gdy w grę chodzi rodzina, umiemy zabić bez skrupułów. Dzieciaki spały w starym domu dziadka Richarda. - Julia zbierz kobiety, idźcie do dzieci przenieście je do piwnicy. Meli pokaże ci gdzie jest ukryte wejście do tajnego pokoju. On ma tunel, jeżeli podpalą dom uciekajcie nim. - Pokierowałem nią. Szybko przytulając. Gaz kopalniany, kto by kurwa uwierzył? Ten świat jest pojebany. 

Jezu to zaczyna być SiFi :P Do czego to doszło ;) Na szczęście, to podsumowanie serii

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jezu to zaczyna być SiFi :P Do czego to doszło ;) Na szczęście, to podsumowanie serii. Skończę Marco i Kellerowie więcej nie pojawią się w mojej twórczości. :) Co powiecie na rozdział? 

RULE. SAGA : TAK ZWYCZAJNIE TOM V.  Zakończone.√Where stories live. Discover now