Rozdział 9 cz 2.

2.2K 192 41
                                    

Patrzyłem na śpiącą Julię wtuloną w moje ramię, zastanawiając się nad sobą. Była taka słodka, ciepła i bezproblemowa. Łatwo się z nią rozmawiało, nie oceniała a wspierała. Jej ciało kusiło mnie jak mało które. Ale nie czułem fajerwerków, motylków w brzuchu. Tych wszystkich bzdetów z romantycznych powieści. Czy byłem złym facetem, zaczynając związek od wzajemnej zależności? Czy to co jej powiedziałem do nas, było mało wdzięczne? Każda kobieta przy oświadczynach chciałaby usłyszeć, że jest kochana. Upragniona i wielbiona. My zaczynaliśmy od ciepła, rozmów i przyjaźni. Dla mnie to było idealne. Kiedyś za czasów Lary, wydawało mi się, że jestem zakochany. Chociaż widywaliśmy się tylko kilka razy w tygodniu, zazwyczaj pieprząc się jak króliki. Łatwo pomylić nastoletnie hormony z miłością. Prawda była smutna, gdy kończył się seks, ona wychodziła wyłudzając ode mnie kasę. Więcej czasu spędzaliśmy osobno niż razem. Do Julii tęskniłem, gdy zbyt długo jej nie widziałem. Za czasów Lary tęskniłem za jej obciąganiem. Potarłem twarz, martwiąc się. Nigdy nie chciałem jej skrzywdzić. Obym tego nie zrobił. Wtuliła się we mnie cicho mrucząc. Uśmiechnąłem się na te słodkie dźwięki. Była idealna, idealna dla mnie. Czy to była miłość? Sam jeszcze nie wiedziałem, zależało mi na niej. Bardziej niż na jakiejkolwiek kobiecie, kiedykolwiek. Może są różne rodzaje miłości. Kiedyś za kilka lat na pewno to odkryję. Świetnie się bawiłem ustalając z nią szczegóły przeprowadzki. Żartowaliśmy, planowaliśmy, co chwilę się całowaliśmy. Takiego życia pragnąłem. Ona mi je da. Angel jutro będzie zachwycona. Spętany tymi myślami wtuliłem się w moją kobietę. Tak cudownie to brzmiało. Moja. Poranek zastał nas w biegu, Misha wstawał wcześnie. Ona pobiegła do niego ja poszedłem zrobić śniadanie. Jak zgrany duet wymienialiśmy się wszystkim. Ja dałem jej kawę odbierając z rąk malucha. Ona dała mi słodkiego całusa dziękując. Idealnie. Popatrzyłem na tego słodkiego chłopca i postanowiłem wyłączyć analizę i iść z prądem. Dość głupich myśli. Sprawnie zmieniłem mu pieluchę, bo po śniadanku postanowił sobie ulżyć. Zaśmiewając się z jego min i prób ucieczki spod moich rąk. Julia stała z boku, patrząc na nas rozanielonym wzrokiem. Telefon oderwał mnie od tych radości. Podałem jej małego odbierając. Tata właśnie odwoził do nas Angel, bo sam jechał na lotnisko. 

- Czekamy. - Rzuciłem do telefonu. - Wpadaj. Julia zerkała na mnie. 

- Skarbie tata wiezie tu Angel, jedzie na lotnisko załatwiać nam nowe miejsce do życia. Może potem odstawimy małą do szkoły i pójdziemy do urzędu z papierami? - Zapytałem - Trzeba zerknąć w sieci, co nam potrzeba. - Zaśmiała się cicho.

- Nic nam nie potrzeba, tam mają wszystkie dane. Wchodzimy do gabinetu urzędnika, najpierw jest badanie krwi. Potem rozmawiamy z urzędnikiem, a dwadzieścia minut później masz zezwolenie w sieci. Już brałam ślub. Musimy wybrać termin. - Podrapałem się po głowie. 

- Chciałbym, żeby tata tu był przy tym. Może zaczekamy aż wróci. - Popatrzyła na mnie wcale nie zdziwiona. 

- Oczywiście, że zaczekamy. Możemy się pobrać, za tydzień. Powinien wrócić do tego czasu. - Zadeklarowała śmiało. Podszedłem do niej kradnąc jej całusa. 

- Kurwa kobieto, jesteś idealna. - Zaśmiała się w głos, odrzucając głowę. 

- Rule, nikt nie jest idealny. My zwyczajnie się dobrze dogadujemy. - Pokiwałem głową, szczerząc się do niej w uśmiechu. 

- Gadaj swoje, ja swoje wiem. Idealna dla mnie. - Powiedziałem całując ją w usta. Misha zaczął mieć dość tych czułości i zdrowo klepną mnie po twarzy swoją pulchną łapką. - Oho ktoś jest zazdrosny. - Stwierdziłem cicho. 

- Mama. - Misha zaznaczył terytorium. Oboje się roześmieliśmy. Pukanie do drzwi wyrwało mnie z tej radośniej chwili. Pośpieszyłem otworzyć. Tata stał z niewesołą miną. Co jest? 

- Cześć synku. - Angel stała obok z drgającymi wargami. 

- Co się stało? - Zapytałem. 

- Pocięli ci samochód, wygląda jak ruina.  - Kurwa mać, szybko ubrałem buty biegnąc na drogę. Nawet nie przyszło mi do głowy, żeby zaparkować na podwórzu, pies by nie dał im tu wejść. Popatrzyłem ze zgrozą, na odarcia lakieru, szerokie rysy jak pociągnięcia pazurami, opony w strzępach. I obleśnie napisy. Tym razem przedobrzyli. Miałem kamery w samochodzie, a na bramie były dwie kolejne. Ktoś mi za to zapłaci. Nie fizycznie. Nie miałem zamiaru chodzić i tłuc ludzi, nie w tym momencie. Ktoś odkupi mi samochód. Szybki telefon na posterunek i pojawiły się bliźniaki syjamskie. Zapomniałem, że James miał wolne. Widziałem lekceważącą postawę tych zastępców. Skurwiele popierali to. Ale na szczęście na posterunku była i Zoe. Przyjechała po nich. Rozpętało się piekło, ściągnęła odciski palców, obejrzeliśmy nagrania. Omal nie padłem. Ben i ci dwaj którzy mieli spisywać zeznania, dopuścili się tego czynu. Zoe podeszła do nich wyciągając dłoń. 

- Odznaki i broń. - Warknęła. Tata ustał za nią. Ja przesunąłem się tak, żeby być za ich plecami. Grayson i Blake napięli mięśnie, jakby zamierzali z nią walczyć. Julia pojawiła się w bramie, z pilotem w ręku sygnalizując, że nagrywa tą sytuację. - Czekam. - Zoe potrafiła być przerażająca. Posłusznie odpięli wszystko, podając jej. Kliknęła na drzwi swojego auta wrzucając to do środka. - Warto było? Mieliście dobrą pracę i solidne życie. A teraz kurwa pójdziecie siedzieć, barany. - Warknęła. Popatrzyli po sobie, czerwieniąc się po same uszy. Odczytała im ich prawa, dzwoniąc po chwili do Jamesa. Nie miała wyjścia, na to wygląda, że na stanowisku zostali we dwoje. Skuci faceci, wylądowali na tylnym siedzeniu. Świat upadał, gdy to gliniarze szli siedzieć. 

- Tato, nie wiem czy jest sens żebyś  teraz wyjeżdżał. Tu może być niewesoło. - Powiedziałem, zmartwiony do ojca.

- Jedź Brandon. Zrobię to co zrobił mój ojciec, gdy była ciężka sytuacja. Powołam rodzinę, na zastępców. Prawie wszyscy młodzi mają za sobą służbę wojskową. Będziemy się bronić, jeżeli trzeba. Kłopotem może być Dom Furii.  Ale tym zajmie się klub. - Popatrzyła na mnie. - Rule, powinieneś zabrać Julię do swojego domu. Tu nie jest bezpiecznie. - Popatrzyłem na nią. 

- Wiecie co. Tato zostań dzień dłużej. Jeżeli się nam uda, dzisiaj weźmiemy ślub. Nie narażę Julii, na nieprzyjemności. Tu się zaczyna robić jak w ciemnych wiekach. Pierdolone średniowiecze wróciło. - Moja kobieta, uśmiechnęła się czule do mnie. 

- Zgadzasz się? - Zapytałem. 

- Tak. To chyba rozsądne. Nie ma sensu czekać. - Podszedłem do niej, przytulając ją do siebie. Ojciec stał z zaszokowaną miną, Zoe też. Zaśmiałem się podnosząc jej dłoń i pokazując pierścionek Elli. Oboje do nas dopadli, ściskając i gratulując.  Tak oto o mojej przyszłości zadecydowała demolka ciężarówki.   

 Miłej lektury buziaki Iza

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Miłej lektury buziaki Iza.

RULE. SAGA : TAK ZWYCZAJNIE TOM V.  Zakończone.√Where stories live. Discover now