Pogrzeb

247 28 5
                                    

Zamknąłem za nami drzwi po czym wyszliśmy na dwór.
Było dosyć zimno, no i padał śnieg.
Dobrze, że nie deszcz jak w tych wszystkich filmach.

Wsiedliśmy do auta.
-Dobra ,więc Jimin mam tu bukiet dla ciebie-podał chłopakowi bukiet kwiatów.
-A my Tae mamy razem, ale ty go weź no bo ja muszę prowadzić-również podał mi bukiet kwiatów.
Po tym wyjechaliśmy.

Westchnąłem cicho.
No i się zaczyna...

Przynajmniej w pojeździe było ciepło i zupełnie cicho, mężczyzna wyłączył radio, można było tylko usłyszeć szum ulicy i innych aut oraz cichutkie strzelanie kiedy kryształki śniegu wpadały w przednią szybę.

Czułem się strasznie przygnębiony.

Ze smutkiem wtuliłem się w ramię Taehyunga.

Nawet nie próbowałem go pocieszać.
I tak niedałbym rady.
Z resztą to nie jest odpowiednio śmiać się teraz... w ogóle...

Położyłem dłoń na udzie chłopaka.
Lekko go tam głaskałem.
Nie chciałem tworzyć żadnego napięcia seksualnego ani nic.
Robiłem to czule i z uczuciem.

Zacisnąłem usta w kreskę i starałem się uspokoić.

To było bardzo trudne ale z pomocą Taehyunga mi się to udało.

Przytulony w niego zamknąłem oczy.

-Tae...zaopiekujesz się Shimmym, okej?
-I biblioteką...
-Dopóki nie wrócę...

-Jiminnie, myślę że z Shimmym nie będzie problemu...ale biblioteka...-nie chciałem robić mu przykrości ale po prostu wiem ,że dla mnie będzie to ciężkie...

-Wyjeżdżasz na długo, nie wiem czy dam radę...

Zacisnąłem mocno usta.
-Proszę, może być otwarta tylko godzinę...lub dwie ale proszę nie zamykaj jej-poprosiłem zrozpaczony.

Ścisnąłem go mocniej.
-Przepraszam, masz teraz przeze mnie problemy...

-Ja pomogę-nagle mój tata się odezwał, obydwoje popatrzyliśmy się w tamtą stronę.

-Mogę siedzieć przez dwie godziny, pasuje?-zapytał patrząc się w lusterku na nas.

Momentalnie mężczyzna został moim światełkiem w tunelu.
Byłem mu tak bardzo wdzięczny.

-Mój tata na pewno będzie szczęśliwy jeśli pomożecie z tym wszystkim podczas mojej nieobecności...

Taehyung znowu obdarował mnie tym swoim nieufnym i rozczarowanym spojrzeniem.
Aż miałem mu ochotę po prostu pokazać ten bilet z kieszeni.

Przez resztę drogi siedzieliśmy już w ciszy.

Nerwowo tupałem nogą z różnych powodów. Po prostu byłem aktualnie w dużym stresie.

Po jakimś czasie auto zatrzymało się a tata wyłączył silnik.
Nabrałem powietrza do płuc.
-Dobra jesteśmy-powiedział po czym wyszedł z samochodu.

Po tym ja i Jimin również wyszliśmy.
Obydwoje trzymaliśmy bukiet kwiatów w dłoniach.
Byłem spięty i było to po mnie widać.

Na miejscu czekała już moja mama wraz z księdzem oraz całkiem sporą grupką ludzi, aż mnie to zdziwiło.

Ledwo zdążyłem do niej podejść a ona już objęła mnie mocno swoimi ramionami, prawie pogniotła mi mój bukiet.

𝙫𝙢𝙞𝙣 | 𝘚𝘰𝘶𝘭𝘮𝘢𝘵𝘦𝘴 𝘕𝘦𝘷𝘦𝘳 𝘋𝘪𝘦 |Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang