XI. Theodor's fear

3.5K 165 32
                                    

Tej samej nocy Nora obudziła się zlana potem, z widmem koszmaru na powiekach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tej samej nocy Nora obudziła się zlana potem, z widmem koszmaru na powiekach. Po raz kolejny w śnie jedyne co widziała to ciemność, jakby była gdzieś zamknięta, słyszała jedynie przytłumione głosy, rozmawiające ze sobą coraz głośniej. Rozmowa była na temat planowanego morderstwa, które z każdym słowem wydawało się coraz mroczniejsze. Nagle, niespodziewanie rozprysnęło zielone światło, a dziewczyna w końcu ujrzała rozgrywające się wydarzenia: jej brat leżał martwy na ziemi, a nad nim stał nikt inny jak Czarny Pan, potwornie się uśmiechający. Po chwili swoją różdżkę przeniósł na nią, kolejny rozbłysk zielonego światła był tym, co budziło brunetkę.

— Krzyczałaś — mruknęła Tracey, przecierająca oczy. Noreen rozejrzała się po dormitorium, widząc, że zbudziła conajmniej połowę osób.

— Znowu koszmary, Nott? Może kupić ci misia? — powiedziała zajadłym tonem Pansy, mocniej naciągając na siebie kołdrę i wracając do snu. Dziewczyna przewróciła oczami, świadoma jednak, że więcej tej nocy nie zaśnie. Chwyciła leżącą na szafce nocnej kosmetyczkę, a z kufra wyciągnęła ręcznik, i wstała, z zamiarem pójścia do łazienki. Gdy opuściła dormitorium jej uwagę przykuła leżąca na kanapie przy kominku osoba, widocznie śpiąca. Podeszła bliżej, dostrzegając, że to nikt inny jak Theo.

— Ależ się spił... — mruknęła, wyjmując różdżkę i wyczarowując koc, którym nakryła brata. Poza tym, przywołała szklankę, którą napełniła wodą i postawiła na stoliku obok chłopaka, aby ten miał czego się napić, gdy wstanie. Przed wyjściem pogładziła go jeszcze po włosach, czując jak coraz bardziej przytłaczają ją emocje. Kochała Theo całym sercem i nienawidziła się z nim kłócić, szczególnie o tak błahe sprawy. Jednak ostatnio ich kontakty mocno się pogorszyły, przez co czuła się tylko gorzej. Rozmyślała o tym w drodze do łazienki, w której to wzięła zimny, orzeźwiający prysznic, który zmył z niej resztki koszmarnego snu i pozwolił trochę się otrzeźwić. Gdy wróciła do pokoju wspólnego, przecierając wciąż wilgotne włosy, ujrzała, że jej brata nie ma już na kanapie. Słyszała tylko, jak wymiotuje w toalecie, na co wywróciła oczami. Theo miał silną głowę, to prawda, ale o jego żołądku nie można było powiedzieć tego samego. Gdy w końcu wyszedł, zauważył swoją siostrę, patrzącą na niego z wyrzutem.

— Nie dałeś rady nawet wrócić do dormitorium? — zapytała Nora.

— Idź się połóż — mruknął, doczłapując się do kanapy i kładąc z powrotem. Potwornie bolał go żołądek, zakładanie się z Draconem o picie jeszcze nigdy nie wyszło mu na dobre.

— Jestem już wyspana. Potrzebujesz czegoś?

— Porozmawiać — odparł, próbując wrócić do siadu, siostra jednak powstrzymała go i usiadła obok.

— O czym?

— Nienawidzę się z tobą kłócić, Noro. Jeszcze...

— ...O coś tak durnego, wiem, ja też. Z resztą, miałeś rację. James w ogóle się nie zmienił — westchnęła głośno, czując ukłucie w sercu.

Zagubiony ‧ DRACO MALFOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz