ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ sᴘᴇᴄᴊᴀʟɴʏ - ᴡsᴘᴏᴍɴɪᴇɴɪᴀ sᴏʀʏ

13 3 0
                                    

7 lipca X777

Szłam przez ciemny las. Starałam się znaleźć tatę albo brata, ale nigdzie ich nie było. Bardzo się bałam. Nie pamiętałam, jak się tu znalazłam ani co tu robiłam. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Byłam sama i nie znałam drogi.

— Tatusiu! Braciszku Rogue! Gdzie jesteście?! — wołam, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Bałam się zostać sama. Po jakimś czasie zmęczona usiadłam pod jednym z drzew. Nie miałam pojęcia, ile czasu minęło ani jak wrócić do rodziny. Byłam wyczerpana. Zmęczona zamknęła oczy i zasnęłam. Nie wiem, jak długo spałam, ale obudziły mnie czyjeś wołanie. Ostrożnie uniosłam powieki i wtedy zauważyłam czyjąś sylwetkę w oddali. W pierwszej chwili przestraszyłam się, ale kiedy postać podeszła bliżej, rozpoznałam w niej moje starszego brata. Szybko zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w jego kierunku.

— Tutaj jestem, braciszku! — krzyknęłam w jego stronę. Kiedy mnie zauważył, również zaczął biec w moim kierunku. Rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam go z całej siły, jaką mi została. Zaczęłam płakać, a on tylko odwzajemnił mój uścisk i cierpliwie czekał, aż się uspokoję.

— Braciszku, gdzie jest tata? — spytałam, gdy już się uspokoiła. Czarnowłosy spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i po chwili rzekł:

— Taty już nie ma. — odpowiedział. W jego oczach widziałam smutek, strach i żal. Nie kłamał. Jednak jako 3-latka nie rozumiałam jego słów. Myślałam, że ojciec wybrał się w podróż i niedługo do nas wróci. Jednak myliłam się. On nigdy nie wrócił.

Wiosna, rok X778

Po wielu miesiącach podróży dotarliśmy do niewielkiej wioski otoczoną lasem. Początkowo mieliśmy się w mniej zatrzymać tylko na parę dni, ale plany się zmieniły i zostaliśmy na dłużej.
Tego dnia przechadzałam się po wiosce sama. Zazwyczaj towarzyszył mi mój brat, ale ostatnio znikał gdzieś rano i wracał wieczorem z jedzeniem.
Kiedy spytałam się z skąd je mam, zmienił temat i uniknął odpowiedzi. Myślałam, że znalazł jakąś pracę o której nie chce mi powiedzieć, więc nie drążyłam więcej tematu.
Kiedy przechodziłam obok parku zauważyłam jak jakiś chłopak biegnąc potrącił starszą kobiete. Zachwiała się, ale udało jej się uniknąć upadku. Jednak jej kosz z rzeczami upadł na ziemię. Chłopiec rzucił tylko krótkie "przepraszam" i pobiegł dalej. Szybko podeszłam do kobiety i zaczęłam zbierać książki z ziemi.

— Dziękuję za pomoc... — urwała zdani, e kiedy zorientowała sie, że nie wie jak się nazywam.

— Sora. Mam na imię Sora proszę pani. — odpowiedziałam, oddając jej książki — A pani?

— Jestem Chiyoko. Miło mi ciebie poznać, Sora.

— Mnie również, Chiyoki-san. Mogę zadać pani pytanie? — spytałam. W odpowiedzi kobieta przytakneła.

— Skąd pani ma te wszystkie książki?

— Och, to dlatego, że pracuję w bibliotece.

— A co to jest "biblioteka"? — w brązowych oczach kobiety zauważyłam zdziwienie. Chyba nie spodziewała się takiego pytania.

— Mhh, jak ci to wyjaśnić. To takie miejsce w którym ludzie mogą czytać i wypożyczać książki.

— A czy ja też mogłabym tam pójść? - spytałam z radością w oczach. Uwielbiałam książki odkąd tata nauczył mnie pisać i czytać.

Fairy Tail: Wychowanki Smoków【Wolno pisane】Where stories live. Discover now