ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ ᴠɪ - sᴀʙᴇʀᴛᴏᴏᴛʜ

60 9 0
                                    

🔹Sᴏʀᴀ🔹

Obudziły mnie promienie słońca. Niechętnie otworzyłam oczy, po czym usiadłam na łóżku. Czas na kolejny dzień w mojej ukochanej gildii, w której wszyscy mnie nienawidzą.
No dobra, może trochę przesadzam, ale tylko „trochę". Prawda jest taka, że rzadko kiedy bywam w gildii. Chodzę tam tylko po to, aby przyjąć zlecenia, a potem udaję się na długie, samotne misje. I taki właśnie jest plan na dzisiaj.

Podeszłam do szafy, aby wybrać strój na dzisiaj. Wybrałam czarne, podziurawione dżinsy, tego samego koloru bluzkę i czerwoną koszulę w kratę oraz czarne tramki. Włosy zostawiłam rozpuszczone.
A i prawie bym zapomniała o najważniejszym!
Podeszłam do komody, na której stała drewniana szkatułka. Wyjęłam z niej bransoletkę, czyli stały element mojego ubioru. Kolekcjonowanie ich było takim moim małym hobby. Na dzisiaj wybrałam bransoletkę ze złotym księżycem.

Ostrożnie zapięłam zapięcie bransoletki. Kiedy to robiłam, spojrzałam na mój nadgarstek, w miejsce, gdzie znajdował się symbol gildii.

Ile to już minęło od czasu, kiedy Sabertooth było małą i niepopularną gildią?

Westchnęłam na wspomnienie dawnych czasów.
Czasy, w których każdy w Sabertooth był sobie równy, wydają się być takie odległe, wręcz nierealne.
Potrząsnęłam głową, aby przegonić te myśli. Nie ma sensu rozmyślać nad przeszłością, która nigdy nie wróci.

Spakowałam do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy, po czym zarzuciłam go sobie na plecy. Zanim zaczęłam kierować się w stronę wyjścia, zajrzałam do kuchni, aby wziąć sobie coś do zjedzenia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie byłam zbytnio głodna, więc zdecydowałam się na zwykłe jabłko. Po wzięciu wspomnianego owocu wyszłam z mieszkania.

~*°*~

Szłam wolnym krokiem w stronę budynku gildii, biorąc kolejne kęsy jabłka. Nie za bardzo mi się spieszyło, jeśli mam być szczera. Szczególnie, że w najbliższym czasie mam zostać wybrana drużyna na Wielki Turniej Magiczny. Chociaż nie widzę w tym najmniejszego sensu skoro co roku mamy ten skład. Żal mi trochę tych nowych, którzy mieli nadzieję wziąć udział. Niestety nasz najdroższy mistrz nie pozwoli „słabeuszom" splamić dobrego imienia Sabertooth. Taa, gdyby tylko wiedzieli wcześniej, gdzie się pakują. Oni wszyscy dołączyli do nas tylko z powodu dobrze płatnych misji.

Chociaż sama nie jestem lepsza. Pomimo tego, że jestem świadoma, jakie zasady panują w Sabertooth, to nigdy nie odeszłam. Dobrze zarabiam no i stać mnie na własne mieszkanie. Ale mam jeszcze jeden powód, którym jest mój brat Rogue i Frosh. Chyba tylko dzięki tej dwójce nadal wystrzymuje to wszystko.

Szłam dalej ulicą, po drodze obserwując ludzi wokół mnie. Wszyscy prowadzili zwykłe, szczęśliwe życie. Też bym tak chciała, jednak bycie siostrą jednego z najsilniejszych członków Sabertooth nie pomaga. Niestety przez nasze podobieństwo jestem zbyt rozpoznawalna. Chyba nie zliczę ile razy, ktoś udawał mojego przyjaciela tylko po to, aby zbliżyć się do sławnych Bliźniaczych Smoków.

Po kilku minutach spaceru doszłam do celu mojej wędrówki. Otworzyłam drzwi, a wszystkie spojrzenia zostały skierowane na mnie.

No co? Co ty razem zrobiłam, że tak się na mnie gapią?

Zignorowałam ich spojrzenia i jak zwykle podeszłam do tablicy z misjami. Szukałam takiej, która wymaga podróży do innego miasta. Im dalej, tym lepiej. Gdy przeglądałam zlecenia, ktoś do mnie zawołał.

Fairy Tail: Wychowanki Smoków【Wolno pisane】Where stories live. Discover now