Prolog

1.8K 87 15
                                    

Farbowany, rudowłosy mężczyzna siedział na łóżku z podkulonymi nogami, łapiąc łapczywie coraz to kolejny oddech, tak desperacko, jakby walczył o życie. Ciężko było mu opanować drżenie ciała, a w oczach, zaszklonych od łez, pojawiła się panika. Nie docierało do niego co się dzieje, pogubił się w swoich myślach i czynach, a krew spływająca po dłoni dodatkowo mieszała mu w głowie i, jakby nie patrzeć, była ona prowodyrem jego paniki.

Nie mógł uwierzyć, że naprawdę to zrobił. Że naprawdę udało mu się zadać sobie na tyle głębokie cięcie by krwi spływającej na podłogę nie ubywało. By robiło mu się coraz słabiej. Aż w końcu zamknął oczy, z poczuciem, że jego cierpienie się skończyło.

~*~

Białowłosy spojrzał na rozentuzjazmowanego przyjaciela spod gęstej, lekko nachodzacej na oczy, grzywki. Na jego ustach pojawił się uśmieszek pełny kpiny i pewności siebie, co było również widoczne w jego niemal czarnych oczach. Pochylił się nad drewnianym stołem i wyjął z dłoni przyjaciela plastikowy woreczek z niemal przezroczystymi kryształami. Uniósł je na wysokość lampki i przyjrzał im się pod światło. Na jego ustach ponowie zagościł uśmiech.

- Widzę, że towar od tego samego dillera co zawsze? - rzucił, widząc znajomy, pastelowo różowy kolor metaamfetaminy. Wszystkie ćpuny w mieście wiedziały, że jeden producent zabarwia towar, by kupujący wiedzieli, że to jego. Był najlepszym kucharzem mety znanym w niemal całej Korei Południowej.

- Ceny najlepsze, towar najlepszy, stary, jak nie brać, jak tylko brać. - rzucił, krzyżując nogi na stole, który i tak już był brudny na tyle, że ledwo znalazło się miejsce na pięty bruneta. - Seokjin, jak z tym żarciem? - warknął nagle, zmieniając diametralnie ton wypowiedzi.

Wołany mężczyzna przebywał obecnie w kuchni bez wytchnienia oddając się gotowaniu, a dokładniej smażeniu kupnych, mrożonych frytek. Stał podirytowany nad patelnią, jakby jego gniewne spojrzenie miało zmotywować olej do szybszego smażenia.

- Jeszcze nie ucieka, bacznie go pilnuje! - odkrzyknął, śmiejąc się pod nosem ze swojego wyrafinowanego żartu.

Pozostali mężczyźni, będący w salonie, wymienili ze sobą zażenowane spojrzenie, a jeden z nich w pewnym momencie zaczął się śmiać bez opamiętania. Białowłosy spojrzał na niego z wyraźnym zaniepokojeniem.

- Taehyung, a tobie co?

- Nic, po prostu... Czy on moze być jeszcze głupszy? Za każdym tekstem czuję, że jego poziom jest coraz niższy i niższy. Tak samo jak jego żartów. - wyrzucił, wycierając łzę z kącika oka. - Pośpiesz te frytasy, bo nam bongo stygnie! - dodał głośniej, by Seokjin mógł go usłyszeć.

Na te pare słów jak na zawołanie brunet ustał w progu salonu ze szpachelką w dłoni, którą następnie wskazał na obu mężczyzn, a na jego twarzy wyraźnie malowało się podirytowanie. Przez myśli im nawet przemknęła myśl jak któreś z nich obrywa nią w głowę a potem dostaje jeszcze słowne pouczenie, czego to źle nie zrobił. Jednak co w tym przypadku miałby im powiedzieć?

- Jak jesteś tak niecierpliwy, to proszę, bierz szpachle i zapieprzaj mieszać te kartofle. - szybkim ruchem wcisnął drewniany przedmiot w dłonie zdezorientowanego Taehyunga i pewnie zrzucił go z kanapy. - Ruchy, młody. A ty, Yoongi - na wspomnienie swojego imienia zobojętniały i przeraźliwie spokojny białowłosy podniósł wzrok na starszego przyjaciela - możesz już wrzucić towar i ogrzać bongo. - rozłożył się na całej długości kanapy, beztrosko czekając na rozwój wydarzeń.

- To ty tu jesteś kucharzem, pragnę przypomnieć.

- Kucharz ma przerwę, idź lepiej smaż, zanim spalisz jedzenie.

Taehyung wstał powolnie, rzucił parę nieprzyzwoitych słów i wyszedł z pokoju. Min Yoongi widząc odgrywającą się jeszcze chwilę przed nim scenkę, przewrócił oczyma. Chwilami naprawdę irytowało go zachowanie kumpli, ale mimo to, ich pozytywna energia lekko na niego wpływała i sam czuł się delikatnie lepiej.

Już bez większego zahamowania chwycił lekko przypalone od spodu bongo i wsypał do niego parę większych kryształów narkotyku. Wziął z zagraconego stolika pomarańczową zapalniczkę i zaczął podgrzewać metę, by już po chwili mógł zaciągnąć się wydobywającym się dymem.

Minęła chwila czasu a ten już poczuł delikatny błogostan, a jego mięśnie momentalnie zaczęły się rozluźniać. Za każdym buchem czuł się coraz spokojniej, a każde najmniejsze zmartwienie wyparowało z jego umysłu. Był spokojny, opanowany, zadowolony i wyciszony. Osiągnął to czego potrzebował. Gdy poczuł, że osiągnął to, czego pragnął, podał bongo Seokjinowi, który wziął je bez wahania.

Błogie skutki narkotyku zadziały na bruneta nieco później, w końcu ćpał o wiele więcej i częściej, jednak gdy tylko poczuł upragniony spokój, rozluźnił mięśnie całego ciała i położył się wygodniej na łóżko. Wręcz spłynął po oparciu kanapy i czuł, jakby stawał się jednością z leżącym pod nim miękkim materacem. Wzrok wbił w lekko zżółkły sufit, a jego myśli zaczęły wędrować wokół wszystkich przyjemnych sytuacji, których doświadczył w ostatnim czasie, jednak więcej rozmyśleń miał o tym, gdzie chciałby teraz być. Wyobrażał sobie, że jest na hamaku, a nad nim wisi gałąź drzewa wiśni, sięgał po nie i kosztował ich lekko kwaskowatego miąższu, który niemal naprawdę czuł w ustach, a w uszach dźwięczał mu ćwierkot kwiatów i szelest liści.

To był stan, który każdy z nich chciał osiągnąć, by odciąć się od życia, którego szczerze nienawidzili.

    


~*~

Heej witam w moim au, mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu ♥ 

Na wstępie chcę powiedzieć, że nie jest to au w którym będą szybko parą, ja bardzo skupiam się na fabule, by było dużo ciekawych wątków. Mam nadzieję, że to wam przypasuje

I dziękuję wszystkim, którzy zajrzeli do tego au, miłego czytania!

Only bad boy can bring heaven to you || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz