84.

4.2K 246 31
                                    

- Skarbie o czym tak myślisz? - Głos Doris sprowadził Amandę na ziemię gdy za bardzo odpłynęła stojąc w kuchni wpatrując się w okno.

- O Alex. - Odparła odwracając się do dziewczyny aby posłać jej uśmiech.

- Martwisz się o nią? - Doris wstała z krzesła i podeszła do Amandy odwracając ją w swoją stronę. Pogłaskała ją po policzku i pocałowała w czubek nosa. - Widzę jaka jesteś nieobecna od naszego powrotu z klubu. Boisz się, że coś może się stać?

- Boję się, że Lena będzie nadal zamknięta na to co Alex chce jej powiedzieć. Coś mi mówi, że to nie był tylko alkohol, wiesz? Czuję, że coś się w niej zagnieździło zbyt głęboko i tym razem Alex się przez to nie przebije. Kurwa... Czysty paradoks. Lena zburzyła częściowo mur jakim Alex się otaczała, a ta kretynka zrobiła wiele aby Lena odgrodziła się od niej. - Amanda westchnęła. Rzeczywiście od czasu jak opuściły klub nie mogła znaleźć sobie miejsca. Bardzo przeżywała to co się dzieje między dziewczynami bo czuła, że zły tok wydarzeń będzie miał bardzo zły wpływ na jej przyjaciółkę.

- Może nie będzie tak źle... Może jak Lena ochłonie to się dogadają. Myślisz, że Alex cały czas tam jest?

- Pisała mi wcześnie rano, że będzie tam tak długo aż Lena nie wstanie. Chciała spróbować z nią porozmawiać ale od tamtego czasu nic więcej się nie odezwała.

- Może jej Lena nie wyrzuciła z mieszkania. - Powiedziała cicho Doris wzruszając ramionami.

Amanda zaśmiała się na myśl o tym, że Alex mogłaby dać się wyrzucić z własnego mieszkania. - Nie pytaj... - Powiedziała do Doris widząc zdziwienie na jej twarzy wywołane jej reakcją na te słowa.

- Alex ma ogromne szczęście, że ma po swojej stronie przyjaciółkę która tak jej broni i stoi za nią całą sobą. - Doris pogłaskała ją po policzku.

- To co Lena mówiła o Alex... To nie jest tak jak to wygląda.

- Masz na myśli to, że Ty bronisz jej a ona nie robi nic dla Ciebie?

- Tak... Chcę wierzyć w to, że Lena tak naprawdę tego tak nie postrzega. Mówiłam jej kiedyś, że wiele zawdzięczam Alex i ona dba o mnie i chroni mnie tak tylko potrafi. Inni po prostu tego nie widzą. Ona nie chce, żeby inni widzieli jej troskliwą i delikatniejszą stronę. Gdy ja jej potrzebuję, ona zawsze jest. Po prostu... Ja od czasu jak się poznałyśmy chyba lepiej poskładałam się w całość. W dużej mierze dzięki niej. Ona mi najzwyczajniej w świecie nie pozwala na tyle na ile ja pozwoliłam jej. Ale kocham ją i wiem, że ja też jestem dla niej ważna i zrobiłaby dla mnie wszystko co by tylko mogła gdybym potrzebowała czegokolwiek. Ja to po prostu wiem. Pomimo tego jaka ona jest, jak często ucieka... Ja jestem jej pewna, rozumiesz?

- Kochanie... - Doris przyciągnęła ją do siebie. - Ja nigdy nie twierdziłam, że Alex jest złą przyjaciółką czy złym człowiekiem. Ja wiem, że ona ma dobre serducho i nie potrafi przejść obojętnie obok cierpienia kogokolwiek. Ja wiem, że to jaka ona jest na codzień to maska. Pamiętaj, że pomaga w naszym schronisku. Widzę jaka jest zaangażowana we wszystko i jak bardzo się przejmuje. Wiesz... - Rudowłosa pocałowała ją w policzek. - Z ludzi wiele można wyczytać po tym jak się zachowują wobec zwierząt. Alex wtedy trochę ściąga swoją maskę. Widać jaka jest wrażliwa i jak bardzo chciałaby pomóc wszystkim zwierzętom. Gdy wchodzi do boksów, kąpie psiaki, karmi je i zabiera na spacery znika cały jej chłod i zdystansowanie. Ona wtedy się nie boi bo wie, że te zwierzęta jej nie skrzywdzą. Ja nie jestem taka ślepa i głupia jak jej się wydaje. - Doris zaśmiała się. - Domyślam się, że uważa mnie za postrzeloną wariatkę, która dużo gada. Ale ja też dużo widzę. Nauczyłam się tego przy zwierzętach. One nie mówią. Nie powiedzą mi co się z nimi dzieje. Musiałam nauczyć się odczytywać z ich mimiki i oczu to co w nich tkwi. Alex jest trochę jak takie zwierzę. Widać, że jest skrzywdzoną istotą, której rany jeszcze się nie zabliźniły.

Wpuść mnieWhere stories live. Discover now