Rozdział 34

81 2 0
                                    

Christian

Dzisiaj wylatuję do Ameryki. Mega się stresuję, bo będę tam kompletnie sam.

Będę mieszkać w internacie, więc nikogo ze sobą nie mogę wziąć. Najchętniej spakowałbym cały zespół do walizki i zaczęlibyśmy karierę w Ameryce.

Ale niestety, tak się nie da. Będę kompletnie sam, w wielkim kraju, bez możliwości wejścia do jakiegoś busa i powrotu do Włoch.

-Christian! Masz samolot za godzinę! - krzyknął z dołu mój brat.

-Wiem! - krzyknąłem po czym westchnąłem.

Tyle czasu tu mieszkałem, ciągle w tym domu, co się ciągle zmieniał, a teraz muszę go opuścić.

-Dobra, idę - powiedziałem schodząc.

-Kocham cię - powiedział Anthony.

-Ja ciebie też - powiedziałem i go przytuliłem.

-Chodź tu synku - powiedziała moja mama i mnie przytuliła.

-Kocham cię, mamo

-Dobra, chodź tu, jeszcze ja - powiedział mój tata.

-Kocham cię, tato - powiedziałem i się do niego przytuliłem. -Przylecę na wakacje, obiecuję - powiedziałem i wyszedłem z domu.

Skierowałem się do Emmy. Mieliśmy pojechać po resztę z jej tatą, po czym na lotnisko. Po około 10 minutach byłem już pod drzwiami domu dziewczyny.

W aucie czekał już dyrektor z Emmą. Wsiadłem do czarnego pojazdu.

-Dzień dobry - powiedziałem. -Hej - powiedziałem do Emmy.

-Cześć - powiedziała.

Ruszyliśmy w ciszy. Nikt nic nie mówił. Trochę to kreujące.

Zanim się obejrzałem byliśmy już na lotnisku. Nadal mam pewne wątpliwości, czy powinienem wylecieć.

Dzisiaj, zamiast być człowiekiem pełnym energii i szczęścia, byłem wrakiem człowieka.

-Jesteś pewny? - zapytał Alex.

-Niczego nie jestem pewny - stwierdziłem.

-Ej, wszystko będzie dobrze, na bank - powiedział Alex.

-To się okaże, jak wyląduję w Ameryce w jednym kawałku - powiedziałem.

Chyba przesadzam. Nie lecę tam do więzienia, gdzie nie będę miał dostępu do telefonu czy internetu.

-Musisz już iść - powiedział Sam podchodząc z resztą.

-Kocham was - powiedziałem i zacząłem wszystkich przytulać.

-Do widzenia, panie Ferrari - powiedziałem podając rękę.

-Do zobaczenia, Christian, dziękuję za świetne wytrenowanie naszej żeńskiej drużyny - powiedział.

Poszedłem w stronę tego jakby wejścia do samolotu, gdzie muszę dać tej babce bilet. Zrozumiałem, że przez długi czas nir zobaczę nikogo z przyjaciół.

Emma

Po chwili zobaczyliśmy, jak samolot Christiana odlatuje. W tej chwili nic nie czułam. Ani smutku, ani szczęścia, ani złości, dosłownie niczego.

-No, więc co teraz, idziemy? - zapytałam.

-Nie jesteś smutna z powodu wylotu Christiana? - zapytał podejrzliwie Alex widząc moją obojętną minę.

-Po prostu chodźmy - powiedziałam i zaczęłam się kierować w stronę parkingu, gdzie jest samochód mojego taty.

Przez chwilę trwała cisza. W pewnym momencie przejeżdżaliśmy obok fast foodu.

-Jedziemy do KFC? - zapytałam.

-W momencie, kiedy nie wiadomo czy w ogóle Christian wyląduje w jednym kawałku, ty chcesz jechać do KFC? - zapytała Nicole.

-A czemu nie? - przechyliłam głowę w bok patrząc na dziewczynę.

Nicole tylko machnęła ręką, po czym mój tata skręcił e stronę parkingu restauracji.

Alex

Kiedy wyszliśmy z auta, ja, Sam i Nicole trochę zwolniliśmy.

-Dlaczego ona jest tak temu obojętna? - zapytała Nicole.

-Myślę, że swoją obojętnością próbuje zatuszować smutek - stwierdził Sam.

-Na bank tak jest - stwierdziłem.

-Ale ile to będzie trwało? - zapytała bezsilnie Nicole.

-Tyle, ile będzie tego potrzebowała, nie zapominajmy, że ona też go bardzo lubi i nie zapomni o ich przyjaźni z dnia na dzień - powiedział Sam. -Dajmy jej czas na oswojenie się z tym, takie mówienie, ile jeszcze zostało mu do wylotu to nie jest sam wylot, z tym mówieniem się oswoiła, ale z wylotem nie miała okazji - dodał.

-Ej, idziecie? - zapytała Emma.

-Już idziemy - powiedziałem i przyśpieczyliśmy kroku.

-Nawet nie wyciągajcie portfeli, ja płacę - powiedział tata Emmy.

Nikt z nas nie miał ochoty się z nim kłócić i po prostu zgodziliśmy się na jego propozycję.

Jestem tu tylko dla Ciebie//Emma i Christian [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz