14

863 56 17
                                    

Witajcie z powrotem
Z chęcią przeczytam wasze komentarze!

Jestem prawie pewna, że gdzieś tutaj kręci się diler narkotyków. Na pewno. Potrafię rozpoznać go po zapachu, chociaż z moim byłym nie do końca się udało. No cóż, może nie jestem tak dobra jak mi się wydaje. Jest dopiero północ, od naszego przyjazdu minęło kilka dobrych godzin, słońce zdążyło zajść, na zewnątrz zrobiło się chłodno. To jednak mało, kogo ogranicza, ponieważ wciąż większość osób siedzi przy basenie i wyglądają jakby się opalali. Brakuje im tylko okularów przeciwsłonecznych oraz kremu do opalania, no i oczywiście słońca. Niektórzy są w basenie, inni piją alkohol, na przykład Ruth, która podobnie jak dwa dni temu kompletnie nie ma ochoty przestawać pić. Już rozumiem jak wyglądałam te kilka nocy temu, gdy wręcz przewracałam się od lewej do prawej. Tym razem ja jednak nie piję. Po pierwsze, robię za kierowcę, w końcu ktoś ją musi holować do jej mieszkania, po drugie muszę się odegrać na Cabrerze, po trzecie myślę, że mogę jeszcze raz spróbować porozmawiać z żoną Locusa. Jest na wyciągnięcie ręki. Mam wrażenie, że nie ruszyła się ze swojego miejsca ani razu. Zerkam na nią co raz, próbując wymyśleć jakiś dobry powód porozmawiania z nią. Nie jest to takie łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że nie mamy wspólnych tematów, nie znamy się, a ja nie wiem o niej zbyt wiele. To naprawdę będzie trudniejsze przedsięwzięcie aniżeli sądziłam. Jak porozmawiać z kobietą, której nie znam, ale muszę poznać? Powinnam zacząć opisywać swoje emocje i przeżycia, a potem zrobić z tego książkę: „Pod przykrywką u mordercy". Tytuł idealny.

Od Brie dzieli mnie trzy leżaki. Kobieta popija alkohol, powoli się nim rozkoszując. Rozmawia z Lucasem, który definitywnie nie jest jej synem. Jakby się uparł, to równie dobrze to ona, mogłaby być jego dziewczyną lub żoną. W każdym razie, nie zdziwiłoby mnie to. Naprawdę, trudno jest mi zrozumieć dlaczego wyszła za takiego mężczyznę jakim jest Locus. To morderca, jest od niej dobre kilka lat starszy. Czy nie wolałaby się zabrać za jego syna? Czy może jednak poleciała na kasę, nawet jeśli sama zarabia krocie na tych wszystkich parach młodych, które chcą, aby ich dzień wesela był idealny, wymarzony. Nawet jeśli małżeństwo miałoby się skończyć nawet za rok, czy dwa. Trudno jest to przewidzieć, szczególnie jeśli patrzy się na to od strony gościa na uroczystości, czy członka rodziny. Nigdy nie wiadomo jak te relacje pomiędzy małżonkami się układają, oprócz ich samych.

Nagle czuję jak leżak, a raczej materiał na stelażach się ugina. Odwracam głowę w tamtą stronę, aby zobaczyć Fredrica, który lekko się uśmiecha. Nie wygląda jakby był pijany, może jedynie jest lekko wcięty lub pod wpływem narkotyków. Na jego barkach zwisa jak zwykle ta sama czarna kurtka. To jeden z tych typów ludzi, których rozpoznaje się nie po zachowaniu, a po ubiorze. Niepostrzeżenie kładzie swoją dłoń na mojej kostce, na co unoszę brew do góry. Jestem zdezorientowana. Nie boję się go. Zawsze wydaje się zbyt normalny, aby się go bać. Przynajmniej na razie. Gdy zauważam już dziwne spojrzenie, skierowane do mnie, staję się coraz bardziej niepewna jego następnych czynów. Unoszę brew, czekając na jakieś słowa, które o dziwo następują.

-Chcesz się może sztachnąć? -Pyta, wyciągając z magicznej kurtki, woreczek z białym proszkiem. Czy to naprawdę on jest dilerem? Fredric, gość, którego poznałam jako pierwszego? W sumie, to nie ma się czemu dziwić, w końcu ludzie w tym gangu są przeróżni. Nie powinnam oczekiwać od niego w sumie niczego innego. Mordercy, dilerzy, złodzieje, przemytnicy, informatycy i ta jedna jedyna organizatorka ślubów.

-Podziękuję. -Uśmiecham się delikatnie. W życiu nie odważyłabym się tego wziąć. Jeśli przychodzi do takich rzeczy, to staję się prawdziwym tchórzem, który stoi z boku i ewentualnie obserwuje. Mężczyzna jednak nie postanawia to tak zostawić, ponieważ wpycha mi narkotyki pod dłoń. Ewidentnie chce, abym je wzięła. Tylko nie rozumiem dlaczego.

undercoverWhere stories live. Discover now