10

950 56 24
                                    

-Już naprawdę dawno tańczyłam na tym zwykłym parkiecie, a nie na podwyższeniu. Dopiero teraz widzę jak to obleśnie wygląda! –Ruth przekrzykuje muzykę, kiedy idziemy w stronę baru.

Dopiero od godziny tutaj jestem. Samotnie czekałam na koleżankę, która niedawno zakończyła swój pierwszy dzień pracy. Pomimo tego, wygląda jakby była wyspana, szczęśliwa i pełna energii, czego nie mogę powiedzieć o sobie. Po tym całym zdarzeniu, pozwoliłam sobie wrócić do domu. Nie przejęłam się nawet Cabrerą, który zwyczajnie, możliwe, że z troski, zaoferował się, że mnie podrzuci do domu. Szłam przez kilkadziesiąt minut aż w końcu znalazłam się bliżej miasta. Wtedy zadzwoniłam po taksówkę, która zawiozła mnie do domu. Tam z poczuciem smutku, tęsknoty, która towarzyszyła mi już w nocy, zmęczeniem, padłam na łóżko. Nawet na chwilę mój mózg nie pozwolił mi na drzemkę. Przez głowę przelatywało mi mnóstwo myśli, które nie dawały mi się uspokoić. A fakt, że miałam odwiedzić klub, nie pomagał mi. Otuchy dodała mi dopiero rozmowa z Hailey, która ucieszyła się, że dzwonię. Zdecydowanie, dzięki temu, że się jej wyżaliłam, dostałam motywacji i na nowo jestem gotowa do gry.

-Dwa razy Long Island Iced Tea, poproszę. –Zwracam się do barmana, który kiwa do mnie głową. –Więc opowiadaj! –Podobnie jak ona, przekrzykuję piosenkę. Stayin' alive przywołuje do mojej głowy scenę z The Office, co wywołuje u mnie uśmiech. Zawsze widziałam pojedyncze sceny z tego serialu. Nigdy nie miałam czasu, aby obejrzeć go całego.

-Jestem asystentką prezesa! Miły gość. Przystojny. Ma na imię Jeremy. Chyba mnie polubił. –Wzrusza ramionami.

-To świetnie! Cieszę się, że nie musisz tutaj już pracować.

-Wiesz, u rodziny podobno zawsze jest dobrze, ale muszę wziąć się w garść i zacząć żyć swoim życiem. W końcu nie mogę wiecznie być pod kloszem tatki. –Marszczę brwi. Czy ona chce mi powiedzieć coś więcej?

-Co masz na myśli? –Bez namysłu, dopytuję się. Nie mogę tego pozostawić.

-Tata mnie bardzo kocha, wręcz uwielbia, przez co nie zawsze żyłam w pełni. Najpierw pomoc, potem praca tutaj. Jak myślisz? Dlaczego nadal nie mam chłopaka? To on do tego doprowadził. Zbyt opiekuńczy staruszek. –Czyli to prawda, że kocha ją nad życie i nie puści jej. Z jednej strony to przerażające, z drugiej dość logiczne, biorąc pod uwagę, że ma tylko dwójkę dzieci. Swoją drogą, wciąż nie poznałam jego syna.

-Jak znowu pomoc? –Łapię ją za słowa. Ona tylko macha dłonią, dając mi znak, że mam się nie interesować. Kiedyś to z niej wyciągnę. Barman podaje nam dwie wysokie szklanki, które są zimne od lodu. Uśmiecham się delikatnie. –Za nas! Za przyjaźń! Za twoją nową pracę! –Krzyczę, również po to, aby zejść z niechcianego tematu. Stukamy lekko szkło i upijamy nieco napoju. Rozglądam się to w prawo, to w lewą, wciąż z tyłu głowy mając to, że mam podejść do żony Locusa i zawrzeć z nią połowiczną przyjaźń. Mój plan polega na tym, że podejdę do niej, krzyknę, że wiem, że organizuje wesela i wtedy powiem, że moja przyjaciółka kogoś szuka. Na pewno powinna się tym zainteresować. W końcu jest organizatorką, prowadzi firmę, pieniądze są w końcu zawsze potrzebne. Nawet, jeśli twój mąż kilka godzin temu okradł bank i zabił niewinną osobę, a teraz to świętujemy, pływając w alkoholu. Nigdzie na razie nie widzę tych wysokich szpilek i długich nóg, więc wracam wzrokiem do Ruth, która zachłannie pije swojego drinka. –Tak właściwie, to miałaś mi dać listę facetów, którzy są wolni i dziwnie napaleni. –Przypomina mi się moment, w którym Gabriel o mało mnie nie pocałował i mam ochotę zwymiotować.

-No tak! Kompletnie o tym zapomniałam! Więc jest Gabriel, Fredric, Frank, który stoi o tam –Wskazuje palcem na średniego wzrostu mężczyznę, który wychodził dziś za Locusem z banku. –Jest też Jeff, nie widzę go. No i ten Dylan, który siedzi tam przy tamtym stoliku. Lista jest krótka, ale dosyć ważna. Wiesz dzięki czemu kogo unikać, a w szczególności tych pięciu pierwszych. –Uświadamiam sobie, że nie wspomina o Cabrerze.

undercoverWhere stories live. Discover now