-Wszystko dobrze? Słabo ci czy coś?-zapytałem cicho.
Cholera, a jednak...
-Nie, nie martw się o mnie, wszystko w jak najlepszym porządku...
Znów postanowiłem z jakiegoś powodu być z nim szczery.
-Wydaję mi się...-przełknąłem ślinę.
-Że ono bije tak szybko ze względu na twoją bliskość-szepnąłem zawstydzony.
Otworzyłem oczy ,które do tej pory były zamknięte.
Przez chwilę zastanawiałem się czy chłopak czasami nie robi sobie ze mnie żartów.
-Naprawdę?
-Nigdy nie byłeś z nikim tak jakby... blisko?-zapytałem-N-nie, jesteś pierwszy, zwykle chwile bliskości ze znajomymi kończą się na krótkim przytuleniu...
-Możesz czuć się wyjątkowo lub nie ale...nigdy nikogo tak nie potraktowałem jak ciebie chwilę temu...-spuściłem wzrok na podłogę.
Za chwilę chyba cały sie spalę...
Nie mogłem się powstrzymać i zachichotałem cicho.
-Mm... masz coś na ból głowy?
-Albo najlepiej na kaca?-zapytałem.-Co cię tak śmieszy?-zdezorientowany odsunąłem się ale mimowolnie się uśmiechnąłem, moje policzki wciąż były lekko zaróżowione.
-Myślę, że coś mam, poczekaj...-kucnąłem za ladą i przeszukałem na półkach jakichś leków.
-Mam tabletki przeciwbólowe, powinny wystarczyć, bo są silne, napij się jeszcze elektrolitów...zrobię ci...
Wyjąłem szklankę, wlałem trochę wody z butelki i wsypałem zawartość saszetki, postawiłem przed nim szklankę.
-Poczekaj aż się rozspuści...
-Tu masz tabletkę-podałem mu do dłoni.
Po chwili połknął ją popijając wodą.
-Dziękuje-posłałem mu mały uśmiech.
Kiedy napój zrobiony przeze mnie się rozpuścił, młodszy sięgnął po niego i wypiłem mimo niedobrego smaku.
-Nie ma za co...-westchnąłem z uśmiechem.
-Jeśli możesz...poczekać...aż skończę pracę...
-I będziesz chciał to zapraszam cię do siebie...-uśmiechnąłem się lekko.-Porobimy coś fajnego...-niestety to nie brzmiało brzmiało według mnie dobrze.
-No... Oki-uśmiechnął się lekko.
-To mogę gdzieś sobie usiąść ,poczekać czy coś?-zapytał po chwili
-Mogę ci tez pomóc jeśli chcesz...-Możesz zostać tutaj...-westchnąłem.
Widziałem jak kilka klientów się tu kręci w pobliżu.
-Nie zajmie mi to długo...-wzruszyłem ramionami i poszedłem w ich stronę.
Tak jak mówiłem minęła godzina, a ja zamknąłem drzwi i zmieniłem kartkę na napis "zamknięte".
Zasłoniłem szyby roletami.
-Chodź Taehyung...-uśmiechnąłem się i poszedłem w stronę drzwi, otworzyłem je ,i wspiąłem się po schodach, na ich szczycie również były drzwi, które również za moją sprawą stanęły otworem.
Słyszałem i czułem jak wchodzi za mną do góry.
Kiedy weszliśmy do środka, jego oczom ukazało się przytulne mieszkanie.
YOU ARE READING
𝙫𝙢𝙞𝙣 | 𝘚𝘰𝘶𝘭𝘮𝘢𝘵𝘦𝘴 𝘕𝘦𝘷𝘦𝘳 𝘋𝘪𝘦 |
FanfictionDla dojrzałego dziewiętnastoletniego Jimina liczył się tylko chory ojciec, przyjaciele oraz ich kochana biblioteka, w której jak na razie spędził całe życie. Taehyung, który dawno zakończył rozdział szczęśliwego dzieciństwa, w wieku siedemnastu lat...
🍒Cierpienie Czy Satysfakcja?
Start from the beginning