Break me out

93 7 11
                                    

- Dlaczego?

Widziałam złość w jego oczach. Widniała tam również satysfakcja z tego, że mnie schwytał. Nic jednak nie rozumiałam. Obiecał, że zostawi mnie w spokoju. Mówił, że nie chciał już nigdy więcej widzieć mojej parszywej twarzy.

- Och, Ivy. Potrzebuję cię.

Patrzyłam się w płonące wrogością oczy Anubisa. Bóg nie zmienił swojej pozycji. Nie musiał pokazywać mi swojej wyższości. Przecież wiedziałam, jak ważną postacią był dla królestwa.

- Myślałam, że już wystarczająco mnie obraziłeś. Jeszcze chcesz się nade mną poznęcać? Proszę bardzo. Już mnie to nie bierze.

Z całych sił powstrzymywałam się przed płaczem. Nie chciałam pokazywać mu, że się bałam. Bo się nie bałam. Było mi przykro i czułam się zawiedziona, ale się nie bałam. Anubis zawsze mi pomagał. Mogłam przyjść do niego z każdym, nawet najmniejszym problemem. Odwiedzałam go czasami w nocy i nie miał mi tego za złe. Wszystko jednak się zmieniło po tym, jak porwał mnie Set.

Anubis pstryknął palcami i wyczarował krzesło. Przysunął je bliżej mnie i usiadł tuż na przeciwko mnie. Stykaliśmy się kolanami. Chciałam się odsunąć, ale nie udało mi się. Nie miałam sił, aby się ruszać.

- Nie będę się nad tobą znęcał - wyjaśnił. Blask złości w oczach chłopaka przygasł. - Oboje wiemy, że popełniliśmy kilka błędów. Nie chcę jednak dzisiaj ich wyrzucać. Jesteś mi potrzebna.

- Do czego niby? - spytałam rozpaczliwie. Ponownie szarpnęłam rękami, jednak nic to nie dało. Poczułam jeszcze większy ucisk na nadgarstkach. - Do czego jestem ci potrzebna? Chcesz odseparować mnie od Seta? Chcesz zabrać moje moce? Chcesz sprawić, abym trafiła z powrotem do swoich czasów i zapomniała o was wszystkich?

Nie wytrzymałam. Emocje zwyciężyły i się rozpłakałam. Nie widziałam na twarzy boga współczucia. Nie spodziewałam się nawet go tam zobaczyć.

- Nie chcę niczego z powyższych, moja droga.

- Chcesz mnie poniżyć? Mam już dość, Anubisie. Myślałam, że nic złego już mnie nie spotka. Nie mam nawet siły wstawać codziennie z łóżka. Nigdy nie wiem, co się wydarzy. Nie wiem, czy Set nie zabije kogoś mi bliskiego. Czy ktoś mnie nie porwie. Czy ktoś nie zrobi mi krzywdy...

Było mi żal siebie za to, jak się zachowywałam. Nie mogłam nawet zetrzeć łez z twarzy przez związane za oparciem krzesła ręce.

Chłopak w końcu się nade mną zlitował i wyciągnął do mnie rękę. Starł łzy z moich policzków.

Zadrżałam pod dotykiem Anubisa. Poczułam ciepło, które rozlało się stopniowo po moim ciele. Takie uczucie często mi towarzyszyło, gdy dotykali mnie bogowie. Każdy bóg jednak miał inne ciepło, które wydzielał. Ciepło Seta było kojące i przepełnione miłością. Ciepło Ptaha było przyjemne i delikatne. Natomiast ciepło Anubisa było ciepłem, które kojarzyło się z domem.

Bóg usiadł na powrót na krześle i przechylił głowę.

- Nie porwałem cię, żeby się nad tobą znęcać - wyjaśnił. - Wiem, że książę Jonah zmarł. Nie mam wstępu do krainy umarłych, więc potrzebuję ciebie, abyś mi wyjaśniła, co tam się wydarzyło.

Miałam wrażenie, jakby w gardle stanęła mi gula. Przez załzawione oczy patrzyłam się na przystojną twarz Anubisa. Potwornie się bałam. Wiedziałam, że gdy bóg usłyszy prawdę, wścieknie się. Być może nawet zrobi mi krzywdę.

Starałam się odgonić te złe myśli. Wzięłam wdech.

- Spokojnie. Mamy czas.

Anubis pstryknął palcami, a więzy, którymi skrępowane były moje nadgarstki, się rozwiązały. Przez chwilę nie miałam czucia w rękach, ale gdy powróciło, otarłam nadgarstki i spojrzałam się bogu w oczy.

Soaking up the air IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz