Set me on fire

81 10 8
                                    

Stałam obok Seta w ozdobnym korytarzu jego pałacu. Trzymałam go mocno za rękę i oddychałam, próbując uspokoić swoje bijące serce.

Już za chwilę do pałacu miał wkroczyć Thoth. Jeden z moich najgorszych wrogów. Bóg, który chciał zabić Jonah na moich oczach. Wiedziałam, że nigdy mu tego nie wybaczę.

Ze zdenerwowaniem czekałam na to, aż Thoth przekroczy wrota pałacu i do nas podejdzie. Hamowałam się z całych sił, aby nie podejść do niego i nie przywalić mu w twarz. Wiedziałam, że nie poczuje ode mnie żadnego bólu, bo był bogiem i miał nieograniczone moce. Co prawda, ja też stałam się boginią, ale byłam kobietą i nie miałam takiej siły, aby zrobić mu krzywdy. Choć chciałam, aby cierpiał. Przynajmniej tak, jak wtedy Jonah, gdy Thoth go pokonał.

- Jestem z tobą. On nie zrobi ci krzywdy - powiedział Set, uśmiechając się do mnie lekko. Odwzajemniłam uśmiech, ale wewnątrz się gotowałam. Byłam przerażona.

Nagle wrota pałacu się otworzyły. Gdy tylko zobaczyłam wysoką postać z ciemnymi włosami i włócznią w ręce, zamarłam.

Patrzyłam się na niego z nienawiścią. Thoth to wyczuł. Również się na mnie patrzył, ale w jego spojrzeniu nie kryła się nienawiść. On był pokojowy nastawiony. Nie dziwiłam się temu. W końcu Set był jednym z jego najlepszych przyjaciół i kolegów po fachu.

- Secie. Ivy.

Hamowałam się, żeby go nie uderzyć. Byłam tak blisko, ale nie mogłam tego zrobić.

Thoth wyciągnął do mnie rękę, aby się ze mną przywitać, ale nie podałam mu swojej. Skanowałam za to jego twarz. Pojawiła się bowiem na niej długa blizna, ciągnąca się od zewnętrznego kącika oka aż do ust. Szpeciła jego delikatną urodę.

Nie rozumiałam, dlaczego bogowie egipscy byli obdarzeni taką urodą. Byli po prostu piękni i gdyby trafili do mojego poprzedniego świata, z pewnością byliby modelami. To było niesprawiedliwe.

- Rozumiem - rzekł Thoth, spuszczając dłoń w dół.

- Widzę, że miałeś trudną podróż - zauważył Set, patrząc się na pokaleczone ciało przyjaciela. Na ramionach Thotha znajdowało się więcej blizn, a na jego piersi widniało coś na kształt śladów po uderzeniu biczem. Wzdrygnęłam się, przypominając sobie, jak w podobny sposób Anubis torturował Seta.

- Nie obyło się bez wielu walk, ale warto było cierpieć, żeby wrócić do domu - powiedział Thoth, a jego twarz rozświetlił uśmiech. - Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. Naprawdę na to zasługujesz, przyjacielu.

Zacisnęłam zęby, powstrzymując się od niepotrzebnego komentarza. Byłam blisko, aby coś powiedzieć, ale musiałam się zamknąć. Chciałam, aby to spotkanie jak najszybciej dobiegło końca.

- Dziękuję ci - odrzekł Set, kiwając głową.

- Czy mógłbyś nas zostawić?

Spojrzałam się na Thotha, który patrzył się na mnie. Czy on naprawdę myślał, że Set zostawi mnie z nim sam na sam? Po tym, co mi zrobił? Po tym, co zrobił Jonah?

Set spojrzał mi się w oczy. Widziałam w jego spojrzeniu żal. On musiał to zrobić. On chciał.

Bóg pociągnął mnie za rękę. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Chciałam stanąć w miejscu i się nie ruszać, ale mój mózg ufał Setowi i wiedział, że nie zrobi mi krzywdy. Teraz jednak chciałam krzyczeć i błagać, aby nie zostawiał mnie samej z Thothem. Jak mógł mu ufać po tym, jak się zachował?

Set rozkazał sługom otworzyć drzwi balkonu. Zamarłam, kiedy chłopak puścił moją dłoń.

- To prędzej czy później musiało się stać, kochanie. Przepraszam. Wiedz, że nic ci nie grozi. Thoth cię nie skrzywdzi, a ja będę tuż za drzwiami.

Soaking up the air IIWhere stories live. Discover now