Became so cruel

117 9 3
                                    

Czułam silny ból w okolicy oczu. Ledwo umiałam je otworzyć. Kiedy tylko mi się to udało, zobaczyłam klatkę piersiową Seta, na której leżała moja głowa i dłoń. Bóg gładził mnie po włosach. Nie wiedziałam, jak długo spałam, ale na pewno nie wystarczająco długo.

- Jak się czujesz? - spytał cicho Set. Najwyraźniej zauważył, że się obudziłam. Albo to wyczuł. Był przecież bogiem.

- Chciałabym umrzeć - wyszeptałam.

Nie miałam już siły na płacz. Nie było sensu wylewać z siebie kolejnych łez. Wiedziałam, że to w niczym nie pomoże.

Set podniósł mnie i wciągnął na swoje kolana. Wiedział, że kiedy mnie tak trzymał, czułam się bezpieczna. Nagle ogarnęła mnie zupełna obojętność. Było mi wszystko jedno. Już nawet nie miałam dla kogo walczyć.

- Nie mów tak, skarbie. Postaram się, abyś jak najszybciej zapomniała o księciu - powiedział.

- Znowu skasujesz mi pamięć? - spytałam z ironią.

Set podłożył palec wskazujący pod mój podbródek i podniósł moją głowę tak, że musiałam patrzeć mu się w oczy. On sam wydawał się dzisiaj dosyć smutny i pozbawiony energii, co było do niego niepodobne.

- Nie, Ivy. Nie zrobię ci tego. Mogę jedynie wykasować ci pamięć na twoje własne życzenie, kiedy zdecydujesz, że nie jesteś już w stanie wytrzymać bólu. Nie twierdzę jednak, że taki dzień kiedykolwiek nadejdzie.

- Nic nie rozumiem - wyznałam, kiwając przecząco głową. - Przecież zostałeś skazany. Anubis cię pokonał. Ozyrys i Izyda cię wygnali. Jakim prawem udało ci się wydostać? Przecież Ozyrys obiecał, że już mnie nie skrzywdzisz...

Znów zachciało mi się płakać, ale nie miałam już nawet w oczach łez. Wszystko wypłakałam w nocy.

- Skarbie, nie skrzywdziłem cię. Mówiłem ci, że dużo trenowałem. Nie było dnia, żebym nie starał się do ciebie wrócić. Najgorsze było to, że nie mogłem na ciebie patrzeć. Anubis zablokował mi taką możliwość. Nie mogłem już podglądać twojego życia z Jonah i to bolało najbardziej.

- Nie rozumiesz, że ja nie chciałam do ciebie wrócić? - spytałam, wchodząc mu w zdanie. - Dlaczego znowu zepsułeś mi życie?

Odwróciłam wzrok. Nie byłam w stanie patrzeć się na Seta. Starałam się odepchnąć od myśli to, jak bardzo mnie pociągał. Jak bardzo chciałam go pocałować, przytulić i kochać. Z drugiej strony był jednak Jonah.

- Mam pomysł - rzekł Set. - Po śniadaniu coś ci pokażę.

Mówiąc to, chłopak wziął mnie w ramiona i wstał z łóżka. Objęłam go za szyję i pozwoliłam mu się nieść.

Gdy doszliśmy do kuchni, Set wyprosił całą służbę. Nie poznawałam go. Nigdy nie widziałam, aby sam przyrządzał śniadanie.

Bóg posadził mnie na kuchennym blacie, a sam zajął się przyrządzaniem jakiejś potrawy. Patrzyłam się na swoje stopy i myślałam o Jonah. Czułam się zdradzona. Może nie powinnam tak się czuć, ale to, jak wczoraj się zachował, przechodziło ludzkie pojęcie. Rozumiałam, że kochał swój kraj i poddanych, ale myślałam, że mnie również kochał. Przecież uratowałam mu życie. Byłam z nim ponad rok. Kochałam go i dawałam mu wszystko, czego potrzebował. A tu nagle mnie zostawił i pozwolił Setowi mnie zabrać.

- Zjedz to, skarbie - powiedział Set, podając mi na tacy rybę otoczoną owocami. Nie chciałam oponować, więc zaczęłam jeść.

Kiedy jadłam, Set stał przede mną i gładził mnie po udach. Kiedyś jego dotyk wywoływał u mnie obrzydzenie, ale przecież później go pokochałam. Tak się wstydziłam siebie za to, że pokochałam takiego tyrana.

Soaking up the air IIKde žijí příběhy. Začni objevovat