All the stars are closer

78 8 5
                                    

Minął tydzień od kiedy dowiedziałam się, że Jonah spodziewa się dziecka. Przez kilka dni leżałam w łóżku i nie chciałam z niego wychodzić. Set upierał się, że mam wstać, ale nie mogłam się na to zdobyć. Nie miałam sił.

- Zaraz skasuję ci pamięć i nie będę się nawet pytał ciebie o zdanie - powiedział chłopak, przynosząc mi obiad do łóżka. Usiadł obok i podał mi tacę pełną jedzenia. Nie miałam na nie ochoty, ale musiałam coś zjeść, bo wczoraj Set się uparł i powiedział, że jeśli nie zjem z własnej woli, to przywiąże mnie do łóżka i nakarmi siłą.

- To nie moja wina, że ciągle o nim myślę - wyznałam, spuszczając wzrok na jedzenie. Było pięknie przyrządzone. Słudzy musieli się postarać.

- Jak nie twoja, kochanie? Oczywiście, że twoja. Myślisz o człowieku, który już dawno ma cię w poważaniu. Sam ci to powiedział. Jak możesz dalej czuć coś do kogoś, kto tak cię skrzywdził?

Set miał rację. Ptah miał rację. Thoth miał rację.

Obiecałam im, że przestanę się zamartwiać. Byłam głupia, bo nie umiałam wyrzucić Jonah z głowy. Siedział w niej cały czas. Najgorsze było to, że w pamięci miałam tylko jego pozytywne obrazy. Nie mogło to do mnie dojść, że powiedział mi prosto w oczy, że mnie nienawidzi.

- Przepraszam - wyszeptałam, sięgając po widelec. Musiałam zacząć jeść.

- Nie przepraszaj mnie, Ivy. Przeproś siebie. Cierpisz przez własną głupotę.

Wiedziałam, że Set nie chciał mnie tym obrazić, ale miał rację. Byłam głupia, że obchodził mnie ktoś, kto przy najważniejszych egipskich bogach spytał, czy robiłam Setowi dobrze. To był szczyt.

- No już, jedz - ponaglił mnie, uśmiechając się nieznacznie.

Gdy zjadłam cały obiad, oddałam chłopakowi pusty talerz. Set był zadowolony, że zjadłam bez większych problemów.

Kiedy tylko odniósł służbie talerz, wrócił do mnie i na powrót usiadł na brzegu łóżka. Widziałam w jego oczach błysk. Gdy przybliżał się, aby mnie pocałować, nagle gwałtownie się odsunął. Set chwycił się za głowę i syknął z bólu.

- Co jest? - spytałam, siadając szybko obok niego.

- Ozyrys - powiedział, wzdychając. Najwyraźniej ból minął.

- Ozyrys? Przyzywa cię? - spytałam, na co w odpowiedzi brunet pokiwał twierdząco głową.

- Nie wiem, o co znowu może chodzić. Przecież byłem u niego tydzień temu - wyznał, wstając z miejsca. Wstałam za nim. Lekko się zachwiałam, bo wciąż czułam się słabo, ale odzyskałam równowagę. Podeszłam do chłopaka, który schował twarz w dłoniach.

- Iść tam z tobą? - spytałam.

Set pokiwał przecząco głową, ale po chwili jednak zmienił zdanie. Spojrzał mi się w oczy i powiedział, że powinnam tam pójść. Ozyrys chciał nas widzieć razem.

Trzymając mocno mojego męża za rękę, wkroczyłam do pałacu Izydy i Ozyrysa. Nie było mnie tutaj od dnia mojego ślubu. Nie chciałam tutaj przychodzić. Odetchnęłam jednak z ulgą, kiedy zobaczyłam na tronie tylko Ozyrysa. Izydy nie było w tym pomieszczeniu, więc przynajmniej to była jedyna dobra wiadomość.

- Chciałeś nas widzieć - stwierdził Set, podchodząc bliżej boga, którego niegdyś zabił, a ciało poćwiartował. Dziwiłam się, że Ozyrys mu to wybaczył, ale to nie była moja sprawa. Mogłam jedynie się cieszyć, że Set nie miał więcej wrogów. Miał ich już wystarczająco dużo.

- Secie... - zaczął Ozyrys, schodząc z tronu.

Co prawda, nie widziałam Ozyrysa wiele razy, ale mogłam stwierdzić, że dzisiaj jego twarz wyglądała bardzo źle. Coś go dręczyło. Był zmartwiony i widać było to na pierwszy rzut oka.

Soaking up the air IIWhere stories live. Discover now