58. Ciśnienie

601 43 333
                                    

CHARLOTTE POV.

Pierwsze co czuję to w ustach. Język mam sztywny jak kołek. Nie mam co przełknąć. Później dociera do mnie zapach... Jakbym była w szpitalu. To zapach sterylnego, dokładnie wyczyszczonego środkami chemicznego pomieszczenia. Staram się otworzyć oczy, ale moje powieki wydają się być z ołowiu. Nie pomaga mocne, białe światło zwrócone centralnie na mnie. Tak bardzo mnie razi. Staram się podkulić nogi... Ale nie mogę. Coś mi przeszkadza. Na kostkach odczuwam chłód grubych, metalowych obręczy, z resztą tak samo jak na nadgarstkach. Moje kończyny są mocno ścierpnięte. Staram się oddychać miarowo, spokojnie, ale jednocześnie i głęboko, a przez wrażenie jakby ktoś położył mi kamień na piersi jest to dość ciężkie do wykonania.

Gdzie ja jestem? Co się stało? Te pytania odbijają się w mojej głowie. Zaczynają pewien ciąg przypominający przewracające się kolejno kostki domina. Powoli sobie przypominam... Taksówka... Celujący do mnie z pistoletu kierowca... Ktoś nagle otworzył drzwi obok mnie. Kazali mi wysiadać. Co mogłam zrobić innego jak ze strachu o swoje życie i życie swoje psa niż posłuchać się... Właśnie... Mojego psa... Alfred, kochany! Co oni ci zrobili?! Słyszałam najpierw twoje szczekanie, warczenie, a potem twój skowyt i pisk. Mój maleńki... Błagałam ich aby nic ci nie robili... A później poczułam ukłucie w szyję. Od razu zaczęło mi się kręci w głowie, aż upadłam. Ostanie co widziałam to niebo. Czułam krople deszczu padające na moją twarz, a później wpadłam w głęboką otchłań... A teraz budzę się tu, znów odczuwając wrażenie efektu déjà vu.

Pierwsze co widzę to lampa przypominające te wiszące nad stołem operacyjnym. Tak okropnie jasne! Powoli przekręcam głowę w na bok, odrętwiała i wciąż nie do końca jasno myśląca, mrucząc coś ochryple. Białe płytki na ścianach... Metalowe stoliki pod nimi, pełne rozmaitych narządzi. Po za tym drzwi, bez żadnych szyb, z resztą też metalowe, tak samo jak to do czego jestem przykuta... Jezu... To wszystko wygląda jak sceneria z jakiegoś horroru o szalonym doktorze robiącym eksperymenty na ludziach... Tylko że jest czysto.

W mojej głowie pojawiają się kolejne pytanie... Co to za miejsce? Kto mnie porwał? Czego oni ode mnie chcą? Czy ktoś mnie w ogóle szuka? No i ile byłam nieprzytomna? Tyle pytań, ale odpowiada mi na nie co najwyżej szum wentylatora ze ściany. Przekręcam głowę w drugą stronę. Wisi na niej tylko ogromne, rozciągające się na całą długość pokoju lustro, najprawdopodobniej weneckie. Zaczynam na sobie czuć spojrzenia... Nie mam pojęcia kogo... Nie mam pojęcia ilu ich jest, ale dam sobie rękę uciąć, że patrzą na mnie właśnie w tej chwili i to wywołując okropny dreszcz wzdłuż mojego kręgosłupa.

Nagle słyszę ciche skrzepianie towarzyszące otwieraniu się drzwi i stukot obcasów o podłogę. Gwałtownie obracam głowę ponownie w stronę drzwi. Na po serce bije mi z szybkością trzepotu skrzydeł małego kolibra, a później jakże staje, gdy dostrzegam w przejściu kobietę z mojego niedawnego snu.

Jej długie włosy, opadają jej luźno na ramiona i dekolt sięgając prawie do brzucha. Są czarne jak heban. Gęste brwi, duże ciemnobrązowe oczy patrzące na mnie z niezwykłym błyskiem, który ciężko mi zinterpretować. Duże usta pokryte koralową pomadką podkreślająca ich kształt. Nawet tę parę zmarszczek które pojawiły się na jej twarzy z przypływem lat nie są w stanie przyćmić jej urody. Figurę ma również nieskazitelną, smukłą, ale i krągłą tam gdzie trzeba, podkreślaną przez czarną ołówkową spódnicę i ciemnofioletową bluzkę z dekoltem z łódkę. Gdyby sytuacja była inna powiedziała bym że jest naprawdę piękna i gdyby tylko zdjęła z siebie ten biały fartuch spokojnie mogła by wyjść na wybieg... Ale ciężko tak powiedzieć o kobiecie z koszmarów, która właśnie przede mną stoi w rzeczywistości.

Uśmiecha się do mnie subtelnie, patrząc na mnie... Jak na ósmy cud świata. To cholernie dziwnie uczucie, wprawiające mnie w jeszcze większe przerażenie. Podchodzi do mnie powoli, wyłącza lampę nade mną, odzywa ją trochę, aby zrobić sobie miejsce, nachylić się nade mną...

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum