87. Już niedługo

319 31 47
                                    

Efekty mojej ostatniej prośby, były oszałamiające, więc ją ponawiam i proszę was z całego serduszka o gwiazdki i komentarze. Naprawdę zmiażdżyliście mnie ich ilością w ostatnim rozdziale. 

Dziękuję bardzo za uwagę i buziaczki!


CHARLOTTE POV.

Mściciele to dość dziwna rodzina.

Myślę, że mogę ich tak nazwać. Od kiedy żyję między nimi, bacznie się im przyglądam. To bez wątpienia najciekawsze ze wszystkich dostępnych mi zajęć. Możliwość przyglądania się tym wielkim herosom z tak bliskiej i niezwykle ludzkiej perspektywy wydamy się mi być niezwykle fascynująca.

To rodzina inna niż wszystkie, ze względu na członków z których się składa. Geniuszy, nadludzi, zabójców, bogów i potworów. Rodzina w której nikt nie jest z sobą spokrewniony. Rodzina w której każdy żyje w ciągłym biegu. Każdy ma swoje obowiązki, prace i problemy. Każdy jest zupełnie inny niż reszta.

Kto wie, być może właśnie w tym ostatnim tkwi jej sekret. W wzajemnym dopełnianiu się charakterów.

W każdym bądź razie, wydawało by się, że tych ludzi może łączyć tylko wspólny cel pilnowania pokoju na świecie i nic po za tym. Jednakże, gdy obserwuje tych wszystkich ludzi podczas wspólnych, zazwyczaj przypadkowych spotkań i przysłuchuje ich rozmowom, dostrzegam ile mają między sobą chemii. Patrzę jak coraz lepiej się poznają. Jak i więzi stają się mocniejsze. To naprawdę piękny proces i zaszczytem jest dla mnie móc być jego światkiem. Kto wie...

Być może nawet w nim uczestniczyć.

Ważnym elementem każdej rodziny jest jej dom, miejsce wszelkich spotkań. Dla Avengersów tym domem jest ich siedziba, Avengers Tower. Budynek który staje się im coraz bliższy, bo wiedzą że zawsze mogą do niego wrócić. Zawsze znajdą w nimi kogoś, kto będzie mógł im pomóc.

Mają oczy swoje prywatne mieszkania, czy też w przypadku Starka i jego ukochanej luksusowe wille, ale domyślam się że zazwyczaj nikt w nich na nich nie czeka. Ty tylko cztery ściany, chroniąca ciało przez zimnej, ale już nie duszę. Duszę można ogrzać tylko towarzystwem ludzi na których ci zależy.

Bardzo lubię nasze wspólne wieczory przed telewizorem, ćwiczenia na siłowni, pogaduszki przy lampce wina, lub butelce piwa, ale chyba najbardziej lubię nasze wspólne posiłki. To jest chyba najbardziej rodzinę. Jak już mówiłam wszyscy mieszkańcy wieży są zalatani, więc nie zdarzają się często. To tym bardziej czyni je wyjątkowymi.

Najczęściej razem spożywanym przez nas jest obiad, nieco rzadziej śniadanie, a kolację jak dotąd jedliśmy wspólnie tylko raz w czteroosobowy gronie. Tym bardziej zdziwiłam się, gdy tego wieczora przy stole zasiadło aż siedem osób. W sumie to wszyscy z wyjątkiem Thora, który przebywa w Londynie u dziewczyny.

- Uwielbiam krewetki! - woła z zadowoleniem Stark, gdy nakłada swoją porcję przygotowanego przeze mnie i Pepper dania.

- Jaki to sos? - pyta Bruce, przecierając specjalną ściereczką swoje okulary.

- Na bazie masła, z czosnkiem, płatkami chili i natką pietruszki - objaśniam szczegółowo, siadając między Steve'm, a Clintem.

To jedno z ulubionych dań mojej cioci.

- Pachną bosko - stwierdza z uznaniem Barton.

Krewetek na szczęście starczyło na jedną średnią porcję dla każdego. Muszę ze skutkiem stwierdzić, że jak na mój gust jest tu zbyt dużo płatków chilli. Nie przepadam za ostrymi przyprawami. Nikt inny po za mną się nie skarży, może z grzeczności, a może to tylko kwestia mojego gustu.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersKde žijí příběhy. Začni objevovat