48. Spróbować

675 48 114
                                    

CHARLOTTE POV.

Ta noc była... Dziwna, a dokładniej moje sny pod czas niej były niecodzienne. Zacznijmy od tego ze Panna Romanoff zostawiła w mojej głowie parę krótkich wyrażeń które nie dają mi spokoju: "Rozpływa się", "Sporo o tobie mówi", "Martwi się", "Ciągle myśli o tobie". Powinnam teraz myśleć tylko o zleceniu od którego zależy moja przyszłość, prawda? Powinnam, ale nawet gdy siadam do komputera, musi minąć trochę czasu zanim się wciągnę, bo te słowa nieustannie odbijają się echem w mojej głowie, wywołując przy okazji niezwykłe ciepło w klatce piersiowej. Czy to normalne? Może powinnam pójść do lekarza? Nie wiem... I jeszcze ten cholerny sen. Obejmował mnie w nim od tyłu w pasie, gdy stałam na wzgórzu niedaleko domu mojej cioci i patrzyłam na zachód słońca nad polami. To było... Absolutnie niesamowite! Iiii... Nie odpowiednie przy okazji, czyż nie? Jest tylko moim kolegą. Bliskimi, ale tylko kolegą!

Od śmierci Oskara, byłam całkowicie zamknięta na możliwość posiadania kiedykolwiek kogoś takiego jak on. Nie dopuszczałam do siebie myśli że mógł by ktoś mi go zastąpić... Ale jak mówiła Audrey, żałoba nie może trwać wiecznie. Wierzyła że jeszcze kiedyś spotkam mężczyznę, który wzbudzi we mnie jakieś wyjątkowe odczucie. Na początku patrzyłam na Steve'a jak na wybawiciela, potem zwykłego człowieka z mnóstwem problemów, w końcu kolegę, mężczyznę który mnie rozumie, przyjaciela, a teraz... Sama nie wiem! To wszystko toczy się tak szybko! Ale czy z Oskarem nie było tak samo?! Już po drugiej randce byliśmy parą, czyli po jakimś miesiącu znajomości.

Zamykam laptopa, po czym pochylam się do tyłu na łóżko i chowam twarz w dłoniach. Właśnie wysłałam projekt salonu Starkowi. Jestem nim naprawdę zachwycona i mam nadzieję, że on też nim będzie, tak samo jak projektem kuchni. Dzięki Bogu koncepty wszystkich pomieszczeń mam już od dawna w głowie, bo gdybym miała je wymyślać od podstawy w tym stanie jakim aktualnie jestem, było by baaaardzo ciężko. Wstaję po minutce z łóżka, rozciągając się jednocześnie. Nie jest przyzwyczajona do pracy w łóżku, patrząc na to że przez ostatnie dwa lata moja praca polegała na chodzeniu w te i we te. W karku mi strzela... Dopijam resztę soku jaki został z obiadu. Chwytam za komórkę, aby sprawdzić godzinę. Teraz mamy już trzecią po południu. Zerkam jeszcze tylko w SMS-y. Wciąż zero wiadomości, od faceta który mąci mi w głowie... Chociaż tak naprawdę to wszystko sprawa rudej zmory, która wywróciła mój świat uczuciowy do góry nogami! To po to tu przyszła?! Aby mnie zadręczyć jakimiś trzydziestoma minutami swojej obecności!? Chyba tak...

Krążę w kółko po pokoju, zastanawiając się co ze sobą zrobić. W sumie już wykonałam swoją robotę na dzisiaj. Byłam też na dole w restauracji. Prace na razie idą świetnie. Rozmawiałam z mamą, z Debby... I cholera teraz nie wiem co robić. Znaczy wiem... Na co mam ochotę, ale odtrącam od siebie tę myśl. Jeśli się z nim spotkam, to już kompletnie mi odbije. Wzdycham ciężko. To jest ten stan kiedy każda komórka twojego ciała do czegoś lgnie, ale dobrze wiesz, że gdy mu ulegniesz to będzie jeszcze gorzej. A to wszystko przez to że Natasza dała mi nikłą nadzieję na coś co pod żadnym względem nie ma prawa się udać.

Myśl o argumentach przeciw Charlotte. Po pierwsze to tylko chwilowy przypływ hormonów, wywołujący coś na kształt zauroczenia. Po drugie on ma tą swoją Peggy. I tak jest już sędziwą staruszką, ale nie zmienia to faktu że darzył ją głębszym uczuciem, a w takich sytuacjach ciężko się odkochać. Po trzecie czy była bym w stanie chociaż próbować być z kimś kto ryzykuje życie każdego dnia, po czym co się stało z Oskarem? I po czwarte czy w ogóle jestem gotowa na bycie z kimkolwiek po tym co się stało z Oskarem..? Tak, o dziwo takie myślenie całkiem pomaga. To wszystko jest tylko chwilowe, miałam słabszy okres w życiu i po prostu dobrze poczułam się w objęciach silnego mężczyzny. Dobre i logiczne wytłumaczenie.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersWhere stories live. Discover now