42. Uparta

710 52 90
                                    

STEVE POV.

Jak ja się dałem na to namówić? Kompletnie nie znam się na tych sprawach. Niestety znam odpowiedź na to pytanie... Charlie mnie poprosiła. W innym wypadku raczej by to nie przeszło.

— No tak, dobry pies... Dobry pies — mówię do Alfreda jednocześnie, głaszcząc go po głowie i pysku, gdy już stoję przed drzwiami wejściowymi. — Pilnuj mieszkania — nakazuję, na co on odszczekuje donośnie.

Udaję się szybko na parking w stronę mojego motoru. Przed wejściem na niego zerkam na zegarek na ręku. Mam jeszcze pół godziny. Jeśli się nie zgubię, to zdążę. Charlotte powiedziała, że budynku galerii nie da się przegapić, więc może nie będzie tak źle. Sprawdzam jeszcze tylko czy w kieszeni kurtki mam telefon komórkowy... Tak, komórkowy, prosto od Tarczy. Muszę być teraz w ciągłym kontakcie w razie jakiegoś nagłego wypadku.

Podróż jest jak zwykle przyjemna. Z dnia na dzień robi się coraz cieplej. Zapowiadają deszcze i burze, po czym ma przyjść fala upałów. Na razie mamy jednak słońce i przyjemny wietrzyk. Miasto powoli wraca do normy. Za miesiąc za pewne nie będzie już śladu po inwazji. Żyć nie umierać i w sumie... Mogę w końcu powiedzieć, że do mnie też to się odnosi. Wszystko mi się jakoś zaczęło układać. Nie jest jeszcze idealnie i za pewne nigdy nie będzie, ale... Jest dobrze. Koszmary tak nie męczą, mam towarzystwo i powód, aby wstać rano z łóżka.

Charlie miała rację. Budynku Westfield World Trade Center nie da się przeoczyć. Wygląda kosmicznie. Bardzo się wyróżnia na tle zazwyczaj szarych i prostokątnych drapaczy chmur. Ogromny, biały, cud współczesnej architektury. Naprawdę nie da się porównać jego kształtu do czegoś innego. Rozglądam się za blondynką. Jej loki zazwyczaj wyróżniają się w tłumie. To jednak ona znajduje mnie. Zachodzi mnie od tyłu i praktycznie wiesza na ramionach.

— Dzień dobry... — słyszę jej wesoły głos tuż przy swoim uchu.

Od razu uśmiecham się szeroko.

— Dzień dobry — również się witam, chwytając ją za rękę, aby oprowadzić wokół siebie.

I staje przede mną promienna jak zwykle, zupełnie inna niż gdy się żegnaliśmy. Może jednak to był dobry pomysł puścić ją do Starkowej wieży. Oderwała się w niej trochę od problemów i znów jest moim słońcem... Przynajmniej na razie. Ubrana jest w pasiastą sukienkę z odkrytymi ramionami, a mimo to długimi rękawami oraz z dołem do połowy uda. A ma śliczne nogi, lekko już muśnięte słońcem. Na stopach białe trampki i błękitną koszulę przewiązaną wokół pasa. Cóż więcej powiedzieć... Jest piękna. Po prostu.

— Ślicznie wyglądasz

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

— Ślicznie wyglądasz... — wyrzucam z siebie, mimo że wciąż komplementowanie kobiecej urody sprawia mi trudność. Boję się po prostu, że powiem coś nie tak.

— Dzięki... — uśmiecha się, lekko czerwieniąc.

— Jak samopoczucie? — pytam, idąc powoli z rękami w kieszeniach obok niej do budynku centrum.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersWhere stories live. Discover now