26. Wszystko się układa

797 48 50
                                    

CHARLOTTE POV.

Oddycham bardzo głęboko, jednocześnie ze stresu bawiąc się palcami. Siedzę właśnie na łóżku Steve'a, aby moje słowa były bardziej wiarygodne. Trzymam na swoich kolanach laptop. Poprosiłam Steve, aby użyczył mi swojej sypialni, na czas mojej rozmowy z mamą przez Skype'a. Wczoraj tylko ze sobą pisałyśmy, dziś czeka nas rozmowa w cztery oczy, pod czas której nie jestem w stanie nic przed mamą ukryć, ale cóż... Tym razem spróbuję, mimo że słaba ze mnie aktorka.

Muszę jej wcisnąć, że jestem teraz w pokoju hotelowym. Wybrałam już nawet jeden z prawdziwych hoteli, jeden z tych który brałam pod uwagę. Zapisałam jego nazwę i lokalizację na karteczce, oraz oczywiście cenę za jego wynajem. Po za tym jeśli nie znajdę w ciągu tygodnia niczego lepszego, to faktycznie się do niego przeniosę, więc... Teoretycznie to kłamstwo nie jest. Nie zamierzam siedzieć dłużej Steve'owi na głowie.

Wiem, że mama nieźle by się wystraszyła i mówiąc wprost powiedziała, że jestem głupia, gdyby się dowiedziała, że mieszkam pod jednym dachem z mężczyzną którego znam trochę ponad tydzień. Szczerze mówiąc, to chyba nie pomogło by tłumaczenie, że ten mężczyzna uratował mi życie i jest Kapitanem Ameryką. Wręcz przeciwnie. Od razu by tu przyleciała, myśląc że oszalałam, albo bredzę w ciężkiej gorączce, czy coś. Nie chcę jej denerwować, więc póki co ukryje prawdę, a gdy wróci wszystko jej wyjaśnię.

Nagle na ekranie pojawia się słuchawka. Osiemnasta, punktualnie. Wzdycham jeszcze raz, po czym uśmiecham się delikatnie i daję zezwolenie na rozmowę.

- Ciocia! - stwierdzam zdziwiona, jednocześnie dość znacznie się w środku spinając.

- Jeść promyczku - Melissa uśmiecha się do mnie szeroko, a ma naprawdę cudowne, wielki uśmiech - Cudownie cię widzieć, całą i zdrową.

- Ciebie też ciociu - naprawdę bardzo miło. - Wróciłaś już do domu, czyli mała czuję się lepiej? - pytam snując domysły.

- Tak. Lekarze twierdzą, że ty tylko kwestia czasu, aż wróci do pełni zdrowia - odpowiada, a jej głos jest pełen radości i ulgi. - Musimy jednak uzbroić się w cierpliwość, ale myślę, że już za tydzień wróci do domu. Często pyta o ciebie.

- Powiedz, jej że wszystko u mnie dobrze i że ją mocno kocham. No i oczywiście ucałuj - uśmiechem się szeroko, jednocześnie odczuwając niesamowite pragnienie spotkania się z moją kuzynką i przytulenia je... W ogóle bardzo tęsknię za swoją rodziną.

- A pro po, że wszystko u ciebie dobrze, opowiadaj jak tam w tym hotelu? Gdzie on się znajduje?

- Na Brooklynie mamo. Nie ma tu jakichś luksusów, ale jest łóżko, i łazienka w bieżącą wodą. Jakoś się tu mieścimy z Alfredem.

- Pozwolili na wprowadzanie psa? - Melissa ściąga brwi ze zdziwienia.

- Za drobną dopłatą, ale tak - staram się zabrzmieć jak najbardziej naturalnie. - W każdym razie wychodzi to taniej niż hotel dla zwierząt.

- A gdzie jeszcze skarbie. Masz tam jakiś bufet, czy coś w tym stylu? - tym razem pytanie zadaje mi mama wyraźnie zmartwiona.

Zmroziło mnie na chwilę. Nie przewidziałam takiego pytania.

- Eeee... - drapie się po skroni. - Jest bufet na dole. Da się zjeść, po za tym niedaleko są fajne knajpki, więc nie ma tragedii - wymyślam coś na szybko. - Aaa! Jutro zaczyna się remont restauracji - szybko zmieniam temat.

- Dopilnuj proszę wszystkiego skarbie. Co prawda jestem pewna, że nasz lokal jest w dobrych rękach, ale zajrzyj tam jutro, wszystko dokładnie uzgodnij, dobrze?

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersWhere stories live. Discover now