85. Małe kroczki

304 30 66
                                    

STEVE POV.

Parkuję właśnie swój motocykl na prywatnym, podziemnym parkingu Avengers Tower. Wróciłem już ze spotkania z Vicki. Nie zdążyłem jeszcze porządnie ochłonąć po tych wszystkich rewelacjach, o jakie się podczas niego dowiedziałem. Po nim oczywiście udałem się do Tarczy, aby zgłosić swoją gotowość do powrotu w teren. Zaczynam od jutra, o ile oczywiście pojawi się jakaś potrzeba, typu zamachu, uprowadzenie, bądź próba terrorystyczna.

Po za tym udałem się również do cukierki. Kupiłem tam parę ptysiów z waniliowym nadzieniem i bez, chcąc sprawić Charlotte przyjemność. Świetnie sobie radzi i zasługuje na jakąś chociaż drobną, jakże słodką nagrodę. Do tego dokupiłem róże w odcieniach herbacianym, bo akurat niedaleko cukierni, stała budka z kwiatami.

Wjeżdżam windą od razu na piętro mieszkalne, a konkretniej to na którym znajduje się główne laboratorium Starka. Z tego co widzę patrząc na mój nadgarstek, zegarek wskazuje, że Charlie właśnie przechodzi kolejne badania. Wbiegam szybko po schodach na półpiętro, ale gdy już się na nim znajduję, przez szklane drzwi dostrzegam że jej nie ma. Tylko dwójka naukowców jak zwykle coś w nim dłubie.

- Ooo! Dzień dobry Kapitanie! - Tony obraca się na obrotowym krześle, gdy słyszy jak wchodzę. - Jak zgaduję poszukujesz swej lubej?

- Cześć Stark... Zgadłeś - odpowiadam dość oschle, zaniepokojony. - A więc... Gdzie jest Charlie?

- Odwołała dzisiaj badania - odpowiada za Tony'ego Bruce.

Ściągam brwi.

- Dlaczego?

- Z tego co wiem ma gościa. Jakaś jej przyjaciółka ją odwiedziła - sięga do stojącej nieopodal miski, po czym podrzuca celnie wyciągnięty z niej orzeszek do ust.

- I wpuściła ją do siebie?

- Na to wygląda - Bruce wzrusza ramionami, a Anthony w tym samym czasie do mnie podchodzi.

Zerka na pudełko w moich dłoniach. Najwyraźniej zauważa na nim logo cukierni, ponieważ już po chwili wyciąga po nie stoję żarłoczne łapy.

- Ałaaa! - krzyczy, gdy uderzam lekko w jego dłoń. Król dramaturgii. - Podzielił byś się.

- Idę sprawdzić co u niej.

Nie zwracając na jego grymas po prostu jak najszybciej wychodzę, bardzo ciekawy kim jest gość Charlotte.

- A jednak to prawda, że ludzie od zakochania rozum tracą - słyszę za plecami, tuż przed tym jak drzwi się za mną zamykają.

Przez całą drogę do pokoju Charlotte myślę intensywnie, nad tym kto mógł ją odwiedzić. Do głowy wpada mi tylko jedna możliwość. Jeśli mam być szczery, nie pamiętam imienia jej przyjaciółki, ale wiem że miała być druhną na jej ślubie i miałem jej na nim towarzyszyć. Można powiedzieć, że zgłosiłem się na ochotnika. Oczywiście niecałe trzy dni od tego wydarzenia została uprowadzona.

- Char... Charlie...

Zamieram, gdy bez uprzedzenia wchodzę do pokoju. Zauważam siedzące w jego głębi dwie kobiety. Charlie i jej ciemnowłosa towarzyszka zajmują sofę. Między nimi siedzi głaskany przez nie Alfred, który jednak na mój widok opuszcza je i podchodzi do mnie.

- Wiesz, że istnieje coś takiego jak pukanie?

Charlie unosi do góry prawa brew, ewidentnie mocno poirytowana moim zachowaniem. Mam wrażenie, że gdyby mogła z jej oczu trzaskały by w moim kierunku pioruny. Faktycznie z rozpędu nawet nie zapukałem.

- Przepraszam. Nie chciałem...

- Nic nie szkodzi - odzywa się nagle jej przyjaciółka, uśmiechając przy tym życzliwie. - I tak powinnam się już zbierać.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersWhere stories live. Discover now