33. Akta

747 53 158
                                    

STEVE POV.

- Wróciłam! - Charlie woła do mnie, stojącego w kuchni przy patelni.

Alfred od razu zrywa się z legowiska, aby przywitać swoją Panią, wracającą z wizyty w szpitalu u swojej przyjaciółki. To drugi raz kiedy u niej była, mieszkając ze mną. Z tego co wiem, jej przyjaciółka z pracy wciąż jest pogrążona w śpiączce i lekarze starają się ją wybudzić, jednak nie przynosi to skutków. Charlotte mimo tego, podobnie jak rodzina dziewczyny i lekarze są dobrej myśli, mówiąc że to normalne. Wszyscy czekają cierpliwie na powrót dziewczyny.

- Uuuu! Jak miło! - stwierdza wesoło Charlotte, wchodząc do kuchni i zauważając, mnie pichcącego coś dla niej.

- To takie nadzwyczajne, że człowiek gotuje we własnym domu? - pytam lekko rozbawiony. - Może robię to rzadziej od kiedy ty tu jesteś, ale staram się równie często co ty - w ten sposób nie jest mi wstyd, że Charlie dla mnie gotuje. Tak można powiedzieć, że karmimy się nawzajem.

- Ale mi gotowanie nie przeszkadza. Lubię to robić - sięga po szklankę, aby nalać sobie do niej wody.

- Po prostu przyznaj się, że moje jedzenie jest mniej smaczne, więc dlatego wolisz gotować. Nie martw się, zgodzę się z tobą - stwierdzam, przekręcając kotlety z kurczaka. Za chwilę będą gotowe.

- Nie prawda. Bardzo lubię twoje jedzenie - zaczyna nakrywać do stołu.

- A ty się tak na mnie nie patrz. Masz swoje jedzenie w misce - zwracam się do patrzącego na mnie błagalnie, swoimi wielkimi, brązowymi oczami Alfreda. Siedzi sobie tuż obok moich nóg

- Twardym trzeba być Kapitanie. Nie uginać się pod psim wzrokiem... - chichocze pod nosem, a ma naprawdę uroczy, naturalny śmiech, który bardzo lubię słuchać.

- Jak tam u twojej przyjaciółki?

- Na razie bez zmian... - wzdycha cicho. - Ale lekarze mówią, ze trzeba dać jej czas. Grunt, że wszystko się na niej ładnie goi.

Kiwam głową. Widzę dokładnie, że pod skórą się  bardzo martwi o swoją znajomą, ale stara się tego nie okazywać i myśleć pozytywnie. Wiem dobrze co czuje. Tylko w przeciwieństwie do mnie w takiej sytuacji sprawia wrażenie, zebranej w sobie, optymistki. Ze mną jest na odwrót.

Po obiedzie, którego na szczęście jednak nie przesoliłem, Charlotte stwierdziła, że trzeba by było trochę posprzątać w mieszkaniu. Ciężko się z nim nie zgodzić. Dobrze by było już odkurzyć i  zrobić pranie. Po raz kolejny w głowie rozbrzmiały słowa mojej matki "Nie ma to jak kobiecą, czysta ręka w domu." Niestety muszę się zgodzić, bo z kobietą również "Nie ma sensu dyskutować"

- Dobra... - blondynka zbiera włosy w wysoki kucyk. - Ja się zajmę kuchnią i w sumie można powiedzieć, że moim pokojem, no a ty łazienką i sypialnia.

- Może być - stwierdzam, po chwili zastanowienia. Jej obszar jest co prawda większy, ale o dziwo znacznie czystszy, więc to chyba sprawiedliwy podział obowiązków.

Na początku biorę się za łazienkę, najmniejszy, ale najcięższy orzech do zgryzienia, który w jakiś osiemdziesięciu procentach przejęła Charlie a raczej jej rzeczy.  Naprawdę nie pojmuję do czego kobietom taka ilość specyfików do pielęgnacji, a tym bardziej do malowania się. Moim zdaniem maluje się płótna, ściany, meble, różnorakie rękodzieła... Ale twarz? W każdym razie wszechobecne rzeczy kobiety wcale mi nie przeszkadzają. Mimo bycia jedynakiem potrafię się dzielić metrażem.

Gdy wykorzystuję resztkę płynu do mycia, przypominają mi się dwie niedawno kupione butelki ze spryskiwaczem, które znajdują się w szafce pod zlewem, wraz z resztą środków czystości. Przydałoby się także wziąć więcej ręczników papierowych.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersWhere stories live. Discover now