9. Gdy koszmar zmienia się w rzeczywistość

1.1K 58 34
                                    


CHARLOTTE POV.

Nie mogłam dzisiaj spać. Do jakiejś północy biłam się z myślami, a pro po tego co widziałam w telewizji. Zaprosiłam nawet psiaka do swojego łóżka, aby spał ze mną i dotrzymywał mi towarzystwa tej ciężkiej nocy. Wstałam przez to wszystko nie dość, że znacznie wcześniej ponieważ nie ma mojej mamy, to jeszcze byłam niewyspana. Nie wspominając o tym dziwnym uczuciu w żołądku... Nie jest podobne do tego, które zazwyczaj towarzyszy mi rano po wspólnym wieczorze z Debby, z powodu przejedzenia. Jest... O wiele bardziej dziwne. I nie, jeszcze mam tydzień do okresu!

Staram się jednak ignorować wszystkie moje niepokojące myśli i dziwne odczucie, które ogarnęło moje ciało. Muszę wyprowadzić na parę minut psa, naszykować mu wszystko, zrobić sobie śniadanie, a następnie się ogarnąć. Na szczęście jakoś udaję mi się samej wykonać każdą czynność z codziennej, porannej rutyny. Wzięłam nawet wszystkie witaminy, dodatkowo z proszkiem na ból głowy, ponieważ zaczynam odczuwać coś w rodzaju migreny. Ból w skroniach też ignoruję. Obiecałam mamie, że dopilnuję pod jej nieobecność całego interesu, więc to zrobię, bez gadania!

Dojazd z Riverside, czyli ulicy na której mieszkam, do Grand Central, czyli dworca obok którego znajduje nasza restauracja, zajmuje około dwudziestu pięciu minut metrem, dzięki czemu zawsze zdążam na czas do pracy. Tym razem to Audrey mnie ubiegła i to ja ją zastałam w budynku restauracji, nawet już ubraną w uniform. Dziś jej długie czarne włosy, są zebrane w dwa, luźne kucyku. Wygląda trochę jak uczennica z anime... Jeszcze ten mundurek.

- No i jest mój promyczek... - woła Audrey, gdy widzi jak wchodzę do zaplecza. - Gotowa na dzisiejszy festiwal? - pyta opierając się plecami o ścianę.

- Ja na razie jestem ledwie gotowa do pracy... - stwierdza, wyciągając swój uniform z szafki. - Ale nie martw się. Nie ma siły na tej ziemi, która by mnie powstrzymała przed pójściem na niego.

- No ja myślę - Audrey otwiera przede mną drzwi od przebieralni, po czym zamyka je za mną. - A jak ci się udało spotkanie z Debby?- pyta, gdy się przebieram.

- Było bardzo fajnie... - aż do momentu obejrzenia tych okropnych wiadomości. - Oglądaliśmy filmy, robiliśmy sobie manicure i obżerałyśmy się sushi.

- A ja wczoraj moczyłam się w wannie, piłam szampana i świętowałam mojej ponowne bycie singlem - stwierdza.

Świętowała... Raczej po swojemu odreagowywała kolejne nieudany związek. Cóż... Przynajmniej nie załamuje się po tych wszystkich swoich nieudanych związkach, tylko po jakimś tygodniu lekkiej melancholii i wspominek idzie znów dumnie naprzód z wysoko uniesioną głową przez życie i szuka sobie nowej miłości, nie przejmując się starą. W sumie to tego jej zazdroszczę... Po wszystkim potrafi się szybko podnieść. Ja po wielu wydarzeniach z mojego życia wciąż się do końca nie otrząsnęłam... Zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy sercowe, co do których zawsze byłam bardzo stała.

- Okej... - wychodzę z kabiny. - Jak wyglądam? - pytam zawiązując fartuch z tyłu na plecach.

- Bardzo dobrze - stwierdza, poprawiając mi lekko włosy, po czym zerka na zegarek, na skórzanym pasku. - Za parę minut otwieramy, a jeszcze trzeba wszystko wyłożyć i sprawdzić zaopatrzenie.

- Racja - przyznaję, po czym ją przytulam przez chwilę. - Dzięki za przypomnienie.

Nie skłamię jeśli powiem, że brakuje mi mojej mamy, która codziennie rano wszystko dopilnowywała, a teraz muszę to zrobić za nią. Na szczęście uprzedziła wszystkich pracowników o jej nieobecność, więc każdy wie co robić. Wszystko dzięki temu idzie szybko i sprawnie, a ja wciągam się w rytm pracy. W ten sposób, zapominam o wszystkim myślach jakie towarzyszyły mi dzisiaj w nocy i dziwnym uczuciu, które mnie mimo wszystko nie opuszcza. Muszę powiedzieć, że to naprawdę przyjemna rzecz, wdrożyć się w swoją rutynę, którą na dodatek bardzo lubię.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersWhere stories live. Discover now