× Znowu mam z nim mieszkać ×

655 32 2
                                    

Nie mogłam w to wszystko uwierzyć! Dean miał u nas zostać! Szkoda zrobiło mi się chłopaków, ze oni akurat musieli wracać. Jednak samo to, że ktoś z nich będzie ze mną i nie będę musiała stawiać czoła temu wszystkiemu sama, było dla mnie cudem. Już zaczęłam tracić nadzieje, że coś może iść po mojej myśli. 

― Dobrze, że się założyliśmy. ― mruknęłam do Deana. ― Teraz chociaż kumasz coś po polsku. 

― Potrafię więcej niż Ci się wydaje. ― wystawił mi język. 

― Nie powinniśmy tego robić. ― zaczął mój wychowawca. ― Zwłaszcza, gdy po szkole chodzą takie, a nie inne plotki, ale chcielibyśmy Cię zapytać, czy Dean przez ten czas będzie mógł mieszkać u Ciebie. 

― Będziesz robił śniadania? ― zaczął się śmiać. 

Ale ty kolację. ― też się zaśmiałam. 

― Nie ma problemu. 

― Możecie już iść. 

Muszę iść po swoje rzeczy.  ― mruknęłam, gdy wyszliśmy z gabinetu. 

Udałam się do szafki. Nie zwracałam uwagi na chłopców, bo byłam bardziej niż pewna, że idą za mną jak ten wierny pies. Na szczęście trwała lekcja, więc nie musiałam się przejmować tymi komentarzami. Gdy wzięłam swoje rzeczy znów poszłam w stronę wyjścia.  

― Gdzie ty tak lecisz?― zapytał Matt. 

― Do domu. ― mruknęłam odwracając się.  ― Gdzie masz swoje rzeczy? ― zapytałam Deana. 

― W samochodzie Hansa. Wezmę je, jak będziemy ich odprowadzać. 

―  Co będziemy robić? ― zapytał Sam. 

― Głodny jestem. ― mruknął Tobias. 

― To ja pójdę zanieść swoje rzeczy i możemy pójść coś zjeść.  

Gdy byliśmy pod blokiem z klatki wyleciała moja sąsiadka, która mnie nie znosiła. Zaczęła się drzeć, że w końcu mnie ze szkoły wywalą i jeszcze sprowadzam sobie fagasów do domu. Nie odpowiedziałam nic, po prostu weszłam na klatkę i zawołałam chłopaków. Oni patrząc się dziwnie na tę babę ruszyli za mną. 

― Jak ona mnie denerwuje. ― mruknęłam otwierając drzwi. ― Wchodzicie, czy będziecie się tak gapić? ― weszli do mieszkania. ― Wybaczcie, że nie mieszkam w apartamencie. ― mruknęłam, gdy rozglądali się po mieszkaniu. 

― Gdzie będę spał? ― wzruszyłam ramionami. ― Mogę z Tobą. ― pokiwałam głową. ― Dlaczego nie? 

― Później coś wymyliśmy.

Poszłam do swojej sypialni, rzuciłam plecak na łóżko, po czym wyciągnęłam portfel i schowałam go do torebki. Popatrzyłam na chłopaków, widać było, że chcą coś powiedzieć. 

― Czemu nie mieszkasz z rodzicami? ― westchnęłam. 

―  Bo oboje nie żyją. ―  każdy z nich podrapał się w kark. ― Idziemy? 

*****

Po zjedzonym obiedzie poszliśmy do zoo. Chłopaki byli bardzo zajarani zwierzątkami. Czułam się trochę jak matka pięciorga dzieciaków, którzy nie mogą napatrzeć na małpy. Kiedy wyszliśmy z tego jakże fascynującego miejsca, zadzwonił wychowawca chłopaków i podał adres, pod który musieli się niezwłocznie udać. Oczywiście, że musiałam im pomóc znaleźć, bo tym razem, oni byli zagubionymi owieczkami, w obcym mieście i nie umieli sobie poradzić. 

CHANCEWhere stories live. Discover now