× Poznajmy się siostrzyczko ×

559 23 1
                                    

Przez kilkanaście minut rozmawialiśmy o niemal wszystkim. W końcu zdecydowałam, żeby iść do salonu i porozmawiać w obecności Deana. Chciałam, żeby przy tym był, w końcu był moim przyjacielem i to był jego pomysł, aby zaprosić Oliviera. 

― Pogadamy sobie. ― mruknęłam. ―  To wszystko było twoim pomysłem, więc też będziesz brał w tym udział. ― chłopak pokiwał tylko głową, usiadłam obok niego i popatrzyłam na swojego brata.

Uważnie mu się przyglądałam, po kilku chwilach w końcu dotarło do mnie, że jesteśmy bardzo do siebie podobni z twarzy. Pierwsze co mi się nasuwało to oczy. Kolor, kształt, nawet to samo  spojrzenie. Rysy twarzy także mieliśmy niemal identyczne, kolor włosów różnił się tym, że mój był o pół odcienia jaśniejszy, ale byłam pewna, że to za sprawą farbowania przez chłopaka.

― Tak, jesteście podobni, przestań mu się przyglądać. ― zmroziłam swojego przyjaciela wzrokiem.

― Może coś o sobie opowiesz? ― zapytał po chwili Olivier. ― Nic praktycznie o tobie nie wiem. Tylko to, co znalazłem w papierach ojca.

― To znaczy? ― uniosłam brew.  ― Po co komuś papiery o dziecku, którego się pozbył?

Widziałam po minie swojego brata, że nie wie, co ma odpowiedzieć. Czułam, że jest mu okropnie głupio z tego powodu. Nie wiedziałam dlaczego, ale mi także było strasznie głupio. Przez osiemnaście lat byłam oszukiwana przez ludzi, których tak bardzo kochałam. Na tamten czas miałam mętlik w głowie, lecz wiedziałam, że kiedy wszystko do mnie dojdzie, to będę to przeżywać.

― Wiem, że to mało prawdopodobne, ale chciałbym nadrobić te lata. Jednak nie wiem, czy tego chcesz.

― Tak szczerze, to mam pustkę w głowie. Chyba muszę się z tym wszystkim oswoić. To nie na mój mózg. ― westchnęłam.

― To może zrobimy tak. Ja Ci podam swój numer telefonu i kiedy będziesz gotowa, to zadzwoń lub napisz. Nawet jeśli będzie to trwało kilka tygodni. ― uśmiechnęłam się, po czym podałam mu swój telefon. ― Będę się już zbierał, trzymajcie się. ― brunet podszedł do mnie i mocno mnie przytulił, po czym cmoknął mnie w policzek.

― Odprowadzę Cię. ― powiedział, widocznie, zadowolony z siebie Dean.

~ Następny dzień ~

Obudził mnie Dean. Nie chciało mi się wstawać ani iść do szkoły. Poważnie wzięłam tę całą rozmowę z Olivierem. Przez niemal całą noc, analizowałam każdy plus i każdy minus tej sytuacji. Tak cholernie bałam się zmian, ale cichy głosik w mojej głowie podpowiadał mi, że to może mi wyjść na dobre, a moje życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni.

― Dawaj, spóźnimy się.

― Nie chce. ― mruknęłam, odwracając się na brzuch. ― Idź sam.

― Zwariowałaś?! Mam sam wejść do paszczy lwa?! Ty wiesz jaki rój os się na mnie rzuca, jak ciebie nie ma w pobliżu?! Zdajesz sobie z tego sprawę?! ― zaczęłam się śmiać, bo piszczał jak dziewczynka.

― Ciesz się, że os, a nie bąków.

― Przestań tak cieszyć japę i się zbieraj. Bo obiecuję Ci, że zaniosę cię do szkoły w piżamie.

― Już. Nie krzycz mamo. ― westchnął. ― Idę do łazienki, ty w tym czasie możesz wybrać mi jakieś ciuchy.

Po kilku minutach wyszłam z łazienki. Na moim łóżku leżały czarne jeansy i biała koszula ze złotymi guzikami. Szybko założyłam te ubrania i wzięłam się za włosy i twarz. To wszystko zajęło mi niecałe piętnaście minut.

Poszłam do kuchni, gdzie Dean już zdążył zrobić śniadanie. Usiadłam obok niego i szybko zjadłam płatki z mlekiem. W LA robił bardziej wykwintne śniadania, ale mimo wszystko nie chciałam marudzić. 

― Zadzwoniłaś do Jason'a? 

― Zabije mnie! ― uderzyłam się ręką w czoło. ― Zaraz wrócę. 

Pobiegłam do swojego pokoju, wzięłam telefon i szybko zadzwoniłam do Jasona. U nich było dobrze po dziesiątej wieczorem, mimo to, miałam pewność, że jeszcze nie śpi. 

J: Kto to się odezwał? 

L: Bardzo Cię przepraszam, ale wczoraj musiałam sobie coś poukładać w głowie. 

J: W takim razie opowiadaj, co było ważniejsze ode mnie.

L: Poznałam swojego brata.

J: Żartujesz?!

L: Chciałabym, a wiesz co jest najlepsze?

J: Co? 

L: Że mieszka w Los Angeles. 

J: Kiedy wracasz?

― zaczęłam się śmiać. 

L: To się okaże. 

― Musimy wychodzić! ― krzyknął Dean.

J: Chłopak? 

L: Nie, to Dean. Pamiętasz go? 

J: Tak, co u Ciebie robi? 

L: To ta sama zasada, jak ja byłam w LA

J: Dobra, leć. Odezwę się. 

― Idziemy? ― kiwnęłam głową i wzięłam swój plecak. ― W końcu piątek. ― mruknął chłopak, kiedy zamykałam drzwi. 

 ######

CHANCEWhere stories live. Discover now