× Pożegnanie ×

712 26 11
                                    

PRZECZYTAJ NOTKĘ NA DOLE!

Po całym turnieju przyszedł czas, aby pożegnać się z Deanem i chłopakami. Nie chciałam, żeby jechał, jak dla mnie mógł zostać do końca roku szkolnego albo nawet przeprowadzić się na stałe. Wcale bym nie narzekała. Przyzwyczaiłam się do jego obecności w domu, lubiłam z nim jeść śniadania, kłócić się o to, kto zmywa naczynia albo kogo jest  kolej sprzątania w łazience. Nawet nie chciałam o tym myśleć! Jeśli miałabym w tamtej chwili decydować, czy zostaje w Polsce, czy lecę z nimi do LA, to bym poleciała. Wiedziałam już wtedy, że nie będę tego żałować, ale mimo wszystko, chciałam skończyć ten rok szkolny w Polsce. Poza tym zawsze powtarzałam, że ludzie zdania zmieniają co chwilę, a nie chciałam takiej sytuacji, że podczas lotu, jednak będę chciała zostać w kraju. Dla Deana to też nie był za dobry dzień. Wiedziałam, że tęsknił za swoją ojczyzną, ale przez ten czas, który spędziliśmy razem, zbliżyliśmy się do siebie. On był dla mnie jak drugi starszy brat i najlepsza psia psi na świecie. Przez całe życie nie miałam kogoś tak bliskiego jak Deana. 

― Pojedziesz z nami na lotnisko? ― zapytał Dean. Chłopak nie uśmiechał się, w jego głosie było słychać ból. Nie wiele myśląc zgodziłam się, podeszłam do niego i przytuliłam. Uścisk odwzajemnił od razu. Reszta chłopaków nabijała się, że między nami na pewno jest coś więcej niż przyjaźń. Mieli rację, w tamtej chwili byliśmy dla siebie jak rodzina. 

― Nie chcę Wam przerywać, ale naprawdę musimy już jechać.  Hans się wścieknie, jeśli spóźnimy się nawet minutę. Jest strasznie podenerwowany. ― mruknął Matt. 

― Pomogę Ci z walizkami. ― powiedziałam do Deana, który cały czas miał problem z tą nogą. ― Masz iść na jeszcze jedno prześwietlenie. ― powiedziałam wsiadając do samochodu. Ja nie miałam prawa jazdy, więc byłam zdana na chłopaków. Jechaliśmy na dwa samochody, które były z wypożyczalni, niedaleko lotniska.  Jechałam z Deanem i Borisem, z którym też miałam coraz lepszy kontakt. To wszystko za sprawą tego, że przez te kilka dni, spałam z nim w jednym łóżku. 

Na lotnisku byliśmy dziesięć minut przed wylotem samolotu. O dziwo szybko udało nam się znaleźć Hansa i trenera, którzy byli bardzo podenerwowani. Nie skomentowali jednak tego, że spóźniliśmy się te dwie minuty, bo coś czułam, że mieli inny problem. Siedziałam z chłopakami do momentu, kiedy nie musieli iść na odprawę. Pożegnałam się z każdym z nich, na końcu zostawiając Deana. 

― Pamiętaj, co mi obiecałaś. ― domyśliłam się, że chodzi mu o moją decyzję. Pokiwałam tylko głową, nie chciałam się zdradzać, że już jestem prawie pewna, że od wakacji będę w Los Angeles. ― Będę dzwonić codziennie. ― cmoknął mnie w czoło i jeszcze raz mocno przytulił.

― Będę za Wami tęsknić. ― powiedziałam. Miałam wrażenie, że zaraz się poryczę. Nie chciałam tego robić, przynajmniej przy nich. Chciałam, żeby bez żadnych przeszkód wrócili do domu. 

Lotnisko opuściłam, dopiero kiedy ich samolot wniósł się w niebo. Było mi przykro, że będę sama w tym wielkim domu. Olivier miał przylecieć dopiero w połowie czerwca. Czekały mnie dwa, długie miesiące w samotności i mimo że w niedalekiej przeszłości, chciałam być sama, tak w tamtej chwili czułam pustkę. Wróciłam do domu dopiero dwie godziny później. Nie chciałam tłuc się komunikacją miejską, potrzebowałam długiego spaceru; musiałam sobie poukładać w głowie wszystkie myśli. 

#####

To ostatni rozdział tej części. 

Mimo że ta książka, w domyśle, została zaplanowana, to nic praktycznie nie poszło po mojej myśli. Całą fabułę rozdzielam na dwie części, bo już teraz jest około czterdziestu rozdziałów. 

Od chwili publikacji tego rozdziału książka ma inny tytuł, a kolejna część  będzie w osobnej książce.

Mam do poprawy parę książek, do tego jestem w trakcie pisania dwóch innych, więc pewnie cokolwiek tutaj, pojawi się najwcześniej w czerwcu. 

Miłego <3

CHANCEWhere stories live. Discover now