× Pomoc ×

505 25 0
                                    

Razem z Deanem siedzieliśmy cały czas w domu. Olivier ciągle był na spotkaniu z  szefem tej firmy, obawiałam się, że może nic z tego nie wyjść. W końcu za kilka dni miały być święta. A wątpiłam, że komukolwiek będzie się chciało aż tyle robić. To nie był jeden pokój, a osiem pomieszczeń, w tym ogromny salon, z czego można było zrobić jeszcze co najmniej dwa pokoje.

― Słuchasz mnie? ― popatrzyłam na przyjaciela.

― Nie. Co mówiłeś? ― westchnął.

― O czym tak myślisz?

― Coś czuję, że ten cały remont będzie dopiero po świętach. ― oparłam się o zagłówek kanapy. ― Powinnam zorganizować jakieś materace dla twojego rodzeństwa. Twoi rodzice spali by w moim pokoju.

― A ty?

― Albo na kanapie, albo na materacu.

― Ze mną możesz spać. ― uśmiechnął się. ― Rodzice spali by w tym pokoju, co ja. My w twoim, bo masz wygodniejsze łóżko, a Olivier z dzieciakami w salonie.

― Mam dobre wieści! ― do domu wpadł Olivier. ― Zaczynają dzisiaj. Do piątku powinien być zrobiony w połowie salon, łazienki, pokoje na górze i sypialnia na dole.

― To ile ich tam pracuje? ― zapytał Dean.

― Około trzydziestu. Ogólnie to szef tej ferajny to były pracownik ojca. Jest mu winny przysługę, więc nawet jeśli będzie musiał zrobić większość sam to będzie tyle zrobione.

― A to czasem nie jest wbrew prawom człowieka? ― wzruszył ramionami. ― Nie możesz go do tego zmuszać. ― powiedziałam. ― Zrobią ile zrobią, byle by każdy miał dobre warunki do spania i byłoby gdzie siedzieć na święta. 

― Zawsze możemy im pomóc.― zaproponował Dean. 

― Macie racje. ― przyznał. ― Pojedźmy tam i zapytajmy, czy trzeba im coś pomóc. 

Na miejscu byliśmy niecałe dwadzieścia minut później. Na podjeździe stały aż cztery ogromne busy, a na podwórzu kręciło się z dziesięć osób. Olivier zawołał ich szefa i oznajmił, że my też będziemy im pomagać.

― Zatrudnił nas Pan, żebyśmy zrobili remont..― zaczął.

― Ale ja Pana nie pytam o zdanie. ― mój brat się uśmiechnął. ― Tylko informuje. ― mężczyzna westchnął. ― O pieniądze nie musi się Pan martwić, zapłacę tyle, jak się umawialiśmy. ― widziałam po minie tego faceta, że kamień spadł mu z serca. ― Co zaczęliście robić? 

― Pokoje na górze. Jest dwudziestu pięciu pracowników, wszystko co nam tam  potrzebne mamy, więc do jutra skończymy. 

― Dobra, jeszcze w piątek będziecie wykładać kostkę? ― kiwnął głową. ― Spróbujemy Wam tu coś ogarnąć. 

― Na zewnątrz trzeba tylko pomalować ściany i pozbyć się wszystkich patyków i innych rzeczy, które mogą nam w czymś przeszkodzić. Tylko jest mały problem. ― uniosłam brew. ― Nie mamy farby, Pan nie powiedział jaki chce kolor. ― mój brat popatrzył na mnie. 

― Szary? Bo i tak dachówka jest czarna, więc będzie pasować. ― wszyscy się ze mną zgodzili. 

― Dean, masz prawo jazdy? ― potwierdził. ― Pojedziecie kupić farby.  Kupcie pięć puszek dziesięciolitrowych, najwyżej zostanie albo się dokupi.  ― kiwnęłam głową. ― Pieniądze masz już na koncie. 

Wszystko skończyliśmy dopiero po północy. Poznałam wszystkich pracowników, co dziwne kilkoro z nich było ode mnie ze szkoły. Próbowałam się dogadać z każdym, co chyba mi szło dobrze, bo żaden do mnie nie sapał, ale to chyba dlatego, że byłam ich szefową. Olivier poinformował każdego, że jeśli mają jakieś pytania to mają je kierować do mnie, niego oraz do Deana. 

Co mnie najbardziej zdziwiło, to to, że  pokojami uwinęli się bardzo szybko. A co było w tym najbardziej dziwnego? Otóż to, że już tam stały łóżka. Musieliśmy jeszcze dokupić kilka rzeczy, co mieliśmy zamiar zrobić w niedzielę. Dogadaliśmy się, że kostkę położą w niedziele, a kiedy skończą będą mieli wolne do końca dnia. Olivier nie był do tego przekonany, ale przekonałam go, że jak będę pracować od szóstej rano do co najmniej do ósmej, to nawet skończą szybciej. Na szczęście udało mi się go przekonać. 

Obudziłam  się po dziewiątej rano. Pierwsze co zrobiłam, to ubrałam czarne leginsy i bluzę sięgające do pępka w kolorach bieli, czerni i granatu. Włosy rozczesałam i związałam w dwa dobierane warkocze. Nie malowałam się, jakoś nie miałam ochoty nakładać "farbek" na twarz. 

Kiedy poszłam do kuchni, Dean jeszcze spał. Nie chciałam go budzić, ostatnio słabo sypiał. W wiadomościach codziennie mówiono o sytuacji w Los Angeles. Niby się tam uspokoiło, ale jednak mówiono o strzelaninach, gdzie ofiarami byli niewinni ludzie. Tak jak on, bałam się o jego rodzinę oraz o naszych przyjaciół. Jeszcze ten Oscar, nie chciałam wierzyć w to, że należy do jednego z tych gangów i jeszcze to, co mówił Olivier. Nie mieściło mi się w głowie, że prawie go zamordował. Myślałam, że jest inny, że jest normalnym chłopakiem, który tylko ma złe towarzystwo.

― Dzień dobry. ― powiedział Olivier, który wszedł do domu.

― Dzień dobry, a drzwi czasem nie były zamknięte?

― No tak, ale ktoś z Was zostawił klucze w moim samochodzie.

― O znalazły się. ― powiedział Dean, ziewając i się  przeciągając. ― Myślałem, że zostawiłem je gdzieś w tamtym domu.

― No fajnie Dean, fajnie. ― zaśmiałam się.

Dwie godziny później byliśmy w drodze do sklepu meblowego. Każdy z nas musiał sobie wybrać dodatki do pokoi.

― Poczekajcie, ojciec dzwoni. ― powiedział Olivier, po czym kawałek odszedł.

― Nie jestem pewny, czy powinienem cokolwiek wybierać. W końcu to Wasz dom, a ja tu jestem tylko na jakiś czas.

―Co ty gadasz. ― oburzyłam się. ― Jesteś dla mnie jak brat, tak dużo dla mnie robisz. Dla Olivier też, mimo że to nie jest twój dom i tak naprawdę nie musisz nic robić, to i tak ciężko pracujesz. ― powiedziałam. ― Nie masz nic dogadania. ―przytulił mnie.

― Mówiłem Ci, że jesteś najlepsza? ― kiwnęłam głową, śmiejąc się jednocześnie.

Każdy z nas poszedł w swoją stronę, ustaliliśmy, że indywidualnie wybieramy meble i dodatki do swoich pokoi. Każdy pokój był pomalowany na inny kolor, ja wybrałam ten największy, który był pomalowany na niby szaro, ale miał coś z bardzo jasnego fioletu i miał olbrzymie łóżko. Jednakże nie chciałam mieć zastawionego pokoju. Wybrałam dużą komode, małą półkę nocna, półkę, którą miałam zamiar zawiesić nad komodą, mały stolik i dwie pufy oraz dość sporą szafę. Wszystko, oprócz puf, bo były one czarne, było w białym kolorze z szarymi dodatkami. Jako dodatki  wzięłam sobie białe  lampki, małą tablice korkową i puchaty szary  dywan. Miałam zamiar w innym sklepie dokupić ramki i wywołać zdjęcia, które potem powiesze na ściane lub tablice korkową.

Olivier wziął tylko szafę jakiś mały stolik i pufe oraz  małą komodę. Nie brał żadnych dodatków, stwierdził, że i tak nie będzie miał czasu tu przyjeżdżać, a i tak był pewny, że zamieszkam razem z nim w Los Angeles. Jego pokój był najbardziej uniwersalny. Ściany były szare, a łóżko dwuosobowe.

Dean miał chyba największy problem z wybraniem. Jednak po długich rozmyśleniach wziął szafę, niewielką komodę, tako sam stolik i pufe co ja oraz szafkę nocną. Jego pokój był w dwóch kolorach. Ściana nad łóżkiem była czarna, reszta była granatowa. Jako dodatek wziął tylko lampkę nocną i zegarek ścienny.

Te wszystkie rzeczy mieli nam dowieść od razu, więc uregulowaliśmy wszystko co było trzeba i pojechaliśmy do naszego domu. Pracownicy akurat mieli przerwę, zdążyli wyłożyć jakąś jedną trzecią kostki.  Byłam bardzo zadowolona, że wszystko tak szło po naszej myśli.

#####

Przepraszam za błędy

CHANCEWhere stories live. Discover now