- Współpracy? — Julien zabrał niewielkiego łyka wina. — Cóż za niespodzianka! Kontynuuj.
Kai siedział bez słowa i tylko przyglądał się mężczyźnie z nieukrytą pogardą. Nie znosił polityków, naprawdę ich nie znosił - to oni w dużej mierze byli odpowiedzialni za burdel w stolicy, a żadne luksusowe wieżowce nie mogły ukryć ich próżności. Zegarek tego faceta był z pewnością wart więcej niż roczne wynagrodzenie przeciętnego mieszkańca miasta.
- Domniemam, że jesteś już doświadczonym politykiem — rozpoczął Brookstone. - A mimo wszystko dość świeży wśród naszego społeczeństwa. Dopiero szlifujesz swój wizerunek i z tego co słyszałem, kampania twojej partii ostatnio idzie w dół. To z pewnością dołujące, mam rację?
Zane zmarszczył delikatnie swoje niemalże proste brwi. Nie odpowiedział, chociaż wyglądał na urażonego tą uwagą.
- Nie udawajmy, że w mieście nie dzieje się nic złego. Doskonale o tym wiesz, jak wygląda sytuacja z Piratami. Musimy położyć temu w końcu kres. Coraz częściej dochodzi do kradzieży, napadów lub morderstw. Cierpią niewinni mieszkańcy stolicy, przypadkowi świadkowie wydarzeń. I już uprzedzę twoje pytanie - tak, policja stale zajmuję się tą sprawą, ale niedostatecznie dobrze. Władza poniekąd trzyma ją w ryzach przez strach przed wojną.
- Gang to nieszczególnie nowy problem. Zmagamy się z tym od lat, więc dlaczego wy, dwuosobowa delegacja, przychodzicie do mnie z ofertą współpracy? — przerwał mu Julien.
- Bo pojawił się znacznie poważniejszy problem. W mieście w przerażającym tempie rozrasta się mafia.
- Mafia?
- A dobrze wiesz, jak one pracują, prawda? Razem z Kai'em przypuszczamy, że wielu policjantów i polityków informuje ich o ważnych rzeczach. Nie wiem, czy za pomocą szantażu, czy pieniędzy, ale najwyraźniej poskutkowało.
- I jak niby ja mam pomóc? Jestem tylko zastępcą prezesa partii posiadającej w ostatnim głosowaniu osiem procent.
Kai w końcu nie wytrzymał, więc wyprzedził partnera z odpowiedzią.
- Jesteś politykiem — oświadczył z furią w oczach. - Srasz pieniędzmi. A co dają pieniądze? Władzę. Dzięki władzy co mamy? Kontrolę.
Brookstone spojrzał na niego, marszcząc brew. Zane wyprostował się powoli, zmierzył chłodnym wzrokiem agenta specjalnego, a następnie znów spojrzał na dziennikarza.
- Co miałbym zrobić?
- Nie wybrałem cię bez powodu. Wiem, że posiadasz warunki oraz charyzmę, odwagę i chęć niesienia pomocy.
- Nie rób z niego pierdolonego Robin Hooda — mruknął Kai.
- Tyle że taki jest właśnie plan, Smith. Miasto potrzebuje kogoś takiego, kto nie boi się mówić o tym głośno. Musimy podnieść świadomość mieszkańców na panujące tu zło — spojrzał na Juliena. - Zrób kampanię wyborczą, która nawiązuje do problemu organizacji przestępczych. Przemawiaj do ludzi, a ludzie będą słuchać. Niech mafia wie, że nie zamierzamy oddać miasta.
- Dam wam jeszcze znać co do mojej decyzji — stwierdził po chwili namysłu Zane.
- Nie pierdol głupot — warknął Smith. - To proste. Zależy ci na stolicy i ich mieszkańcach czy wolisz dalej srać pieniędzmi w tę i we w tę, patrząc sobie z czternastego piętra z winkiem w jakim jest chaosie?
- To są dokumenty, które mogą ci się przydać do przemów — Cole wyciągnął z zapchanej teczki plik papierów. - Zanim jednak zaczniesz całą działalność, chciałbym zobaczyć jej plan. Jeżeli mamy współpracować, róbmy to solidnie.
YOU ARE READING
Krawat |Ninjago
ActionAgent CIA od początku zdawał sobie sprawę, w jaki syf stawia swoje nogi. Miał tylko nadzieję, że uda mu się z niego szybko wydostać. Cóż, nadzieja matką głupich, prawda? Gdy gang obarczany był mianem przyczyny, przez którą miasto zostało nazwane "Bu...