Rozdział 11

1.9K 88 6
                                    

-Zanim zaczniemy lekcje, chciałbym abyście oddali mi wasze projekty, które mieliście zrobić na dzisiaj-powiedział nauczyciel siadając przy swoim biurku.
Jakie znowu projekty? Spojrzałam na Emme, która ze swojego piórnika wyjęła czarnego pendriva. Dostałam olśnienia i zawału jednocześnie. Natychmiast spojrzałam na Petera siedzącego w 3 ławce w rzędzie pod oknem. Obserwowałam jak odwraca się do plecaka, a następnie wyjmuje z niego plakat. Odetchnelam z ulgą. Chłopak podszedł do biurka nauczyciela i oddał owy przedmiot. Gdy wracał do swojej ławki spojrzał na mnie, a ja powiedziałam bezgłośne  "dziękuję". Odpowiedział nieśmiałym uśmiechem. Murphy spojrzała na mnie podejrzliwie, na co ja wzruszyłam ramionami. Rozsiadłam się wygodnie na krześle i zawiesiłam wzrok na zegarze. Nie trwało to jednak długo, bo dostałam z łokcia w żebro. Spojrzałam z mordem w oczach na Emme, która kiwnęła głowa w strone nauczyciela.
-Panna Christenson zapraszam do odpowiedzi-rzekł nauczyciel. Szepnęłam ciche "kurwa" i ruszyłam na pewną śmierć. Stanęłam pod tablicą w myślach przeklinając nauczyciela. Dlaczego ja?-Powiedz mi... Jakie właściwości ma grafit?
-Jest on... - boże co to był grafit. Coś mi mówi ta nazwa... A to nie to co jest w ołówku? Tak to jest to! Tony gadał ostatnio ze beznadziejne mam ołówki- Jest on substancją stałą, miękką, tłustą w dotyku, nie rozpuszczalną w wodzie.
-Dobrze, pierwsze pytanie zaliczone. Następne brzmi: Jaki jest skład pierwiastkowy surowej ropy?
-To jest... - znowu coś mi świta. Stark wczoraj chciał żebym znalazła mu o tym chyba informacje, bo on nie pamiętał-Azot, wodór, tlen, siarka i węgiel.
-Świetnie. Na koniec opisz mi reakcje zobojętnienia wodorotlenku sodu, kwasem solnym.
-Tego nie wiem-odparłam krótko. Nawet się nie wysilałam w myśleniu, bo słyszę to poraz drugi. Raz na ostatniej lekcji i drugi raz teraz. Nauczyciel spojrzał w dziennik, a następnie na mnie.
-Jako że mam dobry humor postawie ci B-
-Dziękuję bardzo-powiedziałam prze szczęśliwa. W pod skokach dotarłam do ławki, gdzie otrzymałam gratulacje od Emmy. Właśnie dostałam najwyższą ocenę jak dotąd z chemii,a to wszytko dzięki Tonemu.
Przez resztę lekcji, zresztą jak na każdej innej, starałam się zrozumieć to co mówi nauczyciel. W między czasie robiłam notatki oraz rysowałam w szkicowniku. Gdy zadzwonił dzwonek z Murphy udałyśmy się na stołówkę. Usiadłyśmy przy tym samym stoliku co zawsze chcąc zjeść obiad. Nie zdążyliśmy wyjąć swojego jedzenia, kiedy na horyzoncie pojawiła się Scarlett.
-Dziewczyny nie zgadniecie z kim idę na bal!-pisnęła dziewczyna, podchodząc do stolika. Usiadła tuż obok mnie, mało nie zrzucając przy tym z ławki. Scarlett to najlepsza przyjaciółka Emmy, znają się od przedszkola i wyglądają trochę jak siostry.
-Tylko nie mów, że z chłopakiem z 1c, który zawsze się z tobą zgadza-jękneła Murphy od razu podłapując temat.
-Aż tak źle ze mną nie jest. Daniel mnie zaprosił, a ja się zgodzilam.
-Nie gadaj!Opowiadaj jak to się stało- nim się spostrzegłam dziewczyny wstały od stolika I odeszły w nieznanym mi kierunku.
Patrzyłam za nimi jeszcze chwilę, mając nadzieję, że wrócą. Tak się nie stało. Wzruszyłam ramionami i wzięłam się za jedzenie kupionej rano kanapki.
-Koleżanka Cie opuściła?-usłyszałam nagle za sobą. Odwróciłam się by zobaczyć kto to powiedział, ale nikogo nie było. Wróciłam do poprzedniej pozycji, a przede mną siedziała Michelle jedząca krakersy. Złapałam się za serce mało nie dostając zawału.
-Dziewczyno, nie strasz tak-powiedziałam uspokajając oddech. Jones zaśmiała się-Co cię do mnie sprowadza?
-Parker chciał z tobą pogadać, ale boi się podejść.
-Więc prosił ciebie, abyś mi to powiedziała?
-Nie. Robię to, bo szkoda mi przegrywa.
-Okey... Gdzie jest?-spytałam niechętnie podnosząc się z ławki.
-Przed wejściem do stołówki. Lepiej się pospiesz zanim zrobi w podłodze koryto w miejscu w którym chodzi.
Zarzuciłam plecak na ramię i ruszyłam tam gdzie powiedziała dziewczyna. Nie byłam zadowolona tym, że Peter chce ze mną rozmawiać. Nadal mam żal do niego za wczoraj. Wyszłam ze stołówki i zaczęłam rozglądać się za Parkerem. Nigdzie go nie było, za to zauważyłam Neda.
-Hej Ned-zagadałam podchodząc do niego. Na jego twarzy przez chwilę było widać panikę, ale po chwili uśmiechnął się.
-Hej Sky. Co tam?
-Nie widziałeś Petera? Michelle mówiła, że chciał ze mną pogadać.
-Petera? Nie, nie widziałem... - zaczął patrzeć gdzieś za moje plecy i robić dziwne miny. Odwróciłam się, by zobaczyć co takiego tam widzi, jednak nic tam nie było. Spojrzałam spowrotem na azjate, a ten odpowiedział-Znaczy tak. Widziałem jak szedł do łazienki. Powiedział, żebyś zaczekała chwilę.
-No dobra--mruknęłam pod nosem. Chłopak pożegnał się ze mną i zniknął za zakrętem.
Po chwili zza tego samego zakrętu wyłonił się Parker. Szedł powoli, co chwila poprawiając ramię plecaka. Włosy miał w nieładzie, co sprawiało, że wyglądał słodko. Jego oczy wpatrywały się we mnie, zupełnie jakby był w transie. Gdy w końcu stanął przede mną, poczułam jak niezręcznie między nami. Napięta atmosfera unosiła się w powietrzu.
-Hej-zaczął niepewnie brunet.
-Cześć
-Chciałem wrócić do tego co wczoraj się stało...
-Nie ma do czego wracać-odparłam krótko.
-Nie chce żeby między nami było niezręcznie przez to.
-Nie będzie spokojnie-rzekłam okłamujac jego i samą siebie. Ciężko mi będzie spędzać z nim czas, skoro mi się podoba. Tym bardziej, że mieliśmy zapomnieć o pocałunku, który mi się podobał. Chciałam już odejść, ale uścisk na moim nadgarstku mi na to nie pozwolił. Peter odwrócił mnie spowrotem do siebie, nie puszczając ręki. Patrzylismy na siebie niczym na obrazek.
-Dokończyłem wczoraj projekt po tym jak poszłaś-przerwal Peter ciszę między nami.
-Zauważyłam, dzięki.
-Tak sobie pomyślałem, że może byś chciała... - zaczął brunet, ale przerwał mu dźwięk dzwonka.
-Muszę iść, mam biologię...
-Ja też...

Don't give up on me | Peter Parker 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz