Rozdział 13

418 25 3
                                    

Kiedy zagrożone jest życie bliskiej osoby z reguły, często mimowolnie myślimy o wszystkich chwilach z nią spędzonych. Zarówno o tych dobrych jak i złych. Zastanawiamy się co się stanie, gdy spełni się najgorszy scenariusz i owa osoba nas opuści. Przejdzie na tamten świat bez możliwości powrotu.

Tak też miałam ja. Siedząc na podłodze przed salą, w której operowano Petera, przypominałam sobie z nim wszelkie wspomnienia. Jakby to było niedawno, pamiętałam nasze pierwsze spotkanie na chemii, wspólne robienie projektu, wypad do kawiarni w towarzystwie MJ I Neda. Pierwszy, przypadkowy pocałunek na dachu jego bloku podczas, którego zrozumiałam co do niego czuję. Bal jesienny, który okazał się przełomowym momentem w naszej relacji. Wszelkiego rodzaju późniejsze wypady do kina, pikniki pod gwiazdami, wspólne oglądanie Gwiezdnych Wojen czy horrorów podczas, których chowałam twarz w klatce piersiowej bruneta kiedy pojawiała się straszna scena. Kąpanie się w jeziorze za kompleksem Avengers, robienie psikusów Barnes'owi, który potem ścigał nas po całym budynku, gotowanie kończące się zawsze wojną na jedzenie. W tych wszystkich wspomnieniach nie brakowało kłótni czy sprzeczek, chociażby ostatniej odnośnie Nicka.

Odtwarzając w głowie owe momenty, zdałam sobie sprawę, że nie potrafiłabym teraz wymazać ze swojego życia Parkera. To on pokazał mi czym jest miłość, był przy mnie kiedy miałam problemy z Tonym czy Pepper, uczył mnie chemii i ogólnie pokazał, że życie wcale nie musi być takie szare i nudne. Wystarczył jego jeden, słodki uśmiech, aby rozpromienić mój dzień. Jeden pocałunek, aby zapomnieć o wszelkich smutkach. Jedno objęcie, pozwalające poczuć się bezpiecznie. Jedno spojrzenie, żeby nie czuć się niewidzialną wśród tłumu.

Słysząc pociągnięcie nosem, uniosłam wzrok znad podłogi i skierowałam go na Tonego. Mężczyzna siedział na przyniesionym przez siebie krześle, z głową ułożoną w dłoniach. Nie chciał by inni widzieli chwilę jego słabości, ale mimo to wiadome było iż martwi się o chłopaka. Może jego zachowania nie zawsze świadczyły o trosce do nastolatka, ale w głębi serca traktował go jak syna. Raz mi o tym powiedział po pijaku, lecz zastrzegł, abym nikomu tego nie mówiła. Uważałam to za urocze, ponieważ Peter widział w nim mentora, pewnego rodzaju postać ojca.

W pewnym momencie drzwi sali otworzyły się i wyszli przez nie kolejno lekarze i główny chirurg. Tony natychmiast poderwał się z krzesła kierując swoje kroki do prowadzącego operację. Mogłam dojrzeć na jego twarzy pojedyncze mokre ślady co znaczyło, że uronił kilka łez. Powoli i ja podniosłam się z ziemi uważnie obserwując rozmawiających mężczyzn. Czułam jak powietrze wokół mnie gęstnieje, a w głowie kłębiły się złe myśli. Jednak widok szerokiego uśmiechu Starka ukoił moje nerwy. Mężczyźni pożegnali się, a Tony spojrzał na mnie z radosnymi iskierkami w oczach.

-Nic mu nie będzie, niedługo powinien wybudzić się z narkozy-powiedział uśmiechając się delikatnie.

-Całe szczęście-westchnęłam z ulgą, przecierając dłonią twarz-To wszystko moja wina.

-Chłopak wiedział co robi-stwierdził brunet klepiąc mnie po ramieniu.

-Mówiłeś May co się stało? Na pewno się martwi o Petera-powiedziałam przypominając sobie nagle o kobiecie. Byłam przekonana, że ta odchodziła od zmysłów zastanawiając się gdzie jest jej podopieczny w świąteczny poranek.

-Powiedziałem jej, że dostał ode mnie ważne zadanie i wróci wieczorem do domu-odparł Stark, po czym wszedł do sali. Było mi głupio, że May została postawiona w takiej sytuacji. Myśli, że chłopak pracuje, a tak naprawdę regeneruje się po operacji.

Westchnęłam przeciągle i weszłam do pomieszczenia od razu skupiając spojrzenie na leżącej na łóżku sylwetce chłopaka. Twarz miał bladą niczym ściana, a do klatki piersiowej przyczepione różne kabelki. Chwyciłam stojące przy szafce krzesło i przysunęłam je bliżej łóżka, by po chwili na nim usiąść. Serce krajało mi się na widok śpiącego spokojnie Petera, na którego ciele widoczne były niewielkie rany. Chwyciłam delikatnie jego zimną dłoń i złożyłam na niej lekki pocałunek.

Don't give up on me | Peter Parker 1&2Where stories live. Discover now