Rozdział 9

2.2K 98 28
                                    

Ja: Wszystko w porządku? No wiesz, po tym zderzeniu z chodnikiem?

Peter: Boże, żyjesz! Już myślałem, że coś Ci zrobili... Ze mną wszystko dobrze i to raczej ja powinienem zapytać. Wszystko w porządku?

Czy wszystko w porządku? Nie do końca. Wspomnienia, które powróciły tego feralnego dnia, nawiedzają mnie za każdym razem, gdy kładę się spać. To sprawia, że chodzę przybita i wyglądam jak siedem nieszczęść. Tony stwierdził, że dopóki nie ogarnę swojego samopoczucia, będę siedzieć w domu. Jestem mu za to wdzięczna. Nie czuję się na razie na siłach, aby wrócić na lekcje. Ciężko skupić mi uwagę na czymkolwiek, bo moje myśli gdzieś uciekają.

Ja: Tak

Peter:Wiem, że nie powinienem teraz o to pytać,ale... Co z naszym projektem z chemii? Jak coś to sam mogę go skończyć, to żaden problem.

-Tony-zwróciłam się do mężczyzny siedzącego przy biurku. Przeglądał on jakieś plany, mrucząc pod nosem jakieś słowa.
-Hm?
-Pamiętasz jak mówiłam ci o projekcie do szkoły?
-Coś tam wspominałaś-odparł nie odkrywając wzroku od wyświetlanych planów.
-Nie skończyliśmy go z kolegą... I może no wiesz... Poszłabym do niego?-zapytałam niepewnie. Tony przerwał wykonywaną czynność i spojrzał na mnie z uniesioną brwią-Czuje się już lepiej.
-Happy Cie zawiezie. Jak coś będzie się działo to dzwoń, jasne?
-Tak, dzięki-uśmiechnęłam się delikatnie i wyszłam z pracowni. Napisałam krótką wiadomość do Petera, że zjawię się u niego o 17. Poszłam do pokoju, aby się przebrać. Nie pojadę przecież w szarych dresach i różowej bluzce w jednorożce. Wzięłam plecak, do którego wrzuciłam portfel oraz telefon. Gotowa do drogi, zjechałam windą do holu. Tam czekał na mnie niezbyt zadowolony Happy. Przywitałam się z nim, jednak on odpowiedział mi czymś niezrozumiałym. Usadowiłam się wygodnie na tylnych siedzeniach samochodu i podałam mężczyźnie adres. Gdy tylko go usłyszał, kliknął przycisk na kierownicy i oddzieliła nas szyba. Zdziwiona zachowaniem Happiego, wzruszyłam ramionami.

/*\

-Halo, ziemia do Sky- słysząc swoje imię momentalnie wyrwałam się ze swoich myśli. Spojrzałam zdezorientowana na Petera, który siedział przy biurku i uważnie mi się przyglądał.
-Co mówiłeś?-spytałam wracając do swojego zajęcia, jakim było wycinanie tekstu i przyklejanie go do brystolu.
-Mówiłem o szczegółach prezentacji, ale byłaś na tyle pogrążona w swoich myślach, że nie słuchałaś.
-Nie prawda
-Od 10 minut siedzisz i wycinasz tekst z jednej kartki-zdziwiona zerknęłam na trzymany w ręku papier. Faktycznie, był on prawie nie tknięty.
-Przepraszam, po prostu nie mogę się skupić-szepnęłam odkładając rzeczy na bok.
-Chcesz... Pogadać?-spytał nieśmiało chłopak.
-Chciałabym, ale...
-Przerwijmy tę i tak nie ruszającą się na przód pracę. Pokaże ci coś- powiedział nagle Peter podnosząc się z krzesła. Podszedł do otwartego okna i wyszedł na schody przeciwpożarowe-Idziesz?
Pokiwałam głowa w odpowiedzi i wstałam. Chłopak zaczął powoli wchodzić po schodach w górę, więc nie chcąc zostać w tyle poszłam w jego ślady. Będąc coraz wyżej, moim oczom ukazywała się wieczorna panorama Queens. Gdy dotarliśmy na samą górę, widziałam dzielnice w całej okazałości. Światła lamp ulicznych oświetlały każdy zakątek ulic. Niby podobny widok widziałam każdego wieczoru przez okna Stark Tower, ale to właśnie ten urzekł mnie bardziej. Nie wiem dlaczego... Usiadłam na krawędzi dachu, gdzie wiatr delikatnie muskał moja twarz. Wpatrywałam się w panoramę miasta, mając wewnętrzny konflikt. Zwierzyć się Parkerowi czy nie? Po chwili dołączył do mnie wspomniany chłopak. Usiadł po mojej prawej stronie, zakładając na moje ramiona swoją bluzę. Będąc zafascynowana widokiem, nie zwróciłam uwagi na panujący chłód. Ten jakże mały gest chłopaka sprawił, że już wiedziałam co zrobić.
-Zawsze tu przychodzę, gdy chce pomyśleć-wyznał chłopak.
-Nie mam prostego życia. Od jakiegoś czasu spotykają mnie same złe rzeczy. Straciłam rodziców... Po części z mojej winy... Zdobyłam coś, z czym nie zawsze wiem jak się obchodzić. Ostatnio zostałam porwana. Już nie wiem co może mi się w życiu przytrafić-zaczęłam, patrząc cały czas na miasto.
-Nie tylko ty nie masz rodziców. Moi zginęli w katastrofie lotniczej, dlatego mieszkam z ciocią May. Wcześniej był też wujek Ben, ale został zamordowany-powiedział szeptem chłopak. Spojrzałam na niego kątem oka. Sądząc po jego twarzy, to też jest dla niego trudny temat. Westchnęłam cicho.
-Moi zginęli w pożarze... Nie pamiętam wiele z tego zdarzenia, poza ostatnimi chwilami z rodzicami. Wszystko zaczęło się od niespodziewanego uderzenia czegoś w mój dom. Budynek stanął w płomieniach. Poszłam szukać taty i mamy. Ojca znalazłam w pokoju obok... Zmarł na moich rękach, z których później... Wydobył się błękitny płomień. Jego ciało spłonęło, a ja przestraszona uciekam na dół. Tam było jeszcze gorzej... Znalazłam mamę. Chciała do mnie podejść, ale nagle spadł sufit. Prosto na nią... Może by i przeżyła ale... Zabił ją płomień wygenerowany przeze mnie... -powiedziałam zanosząc się płaczem.
Peter na początku niepewnie mnie objął, ale wzmocnił uścisk, gdy się w niego wtuliłam. Będąc w ramionach Parkera czułam się bezpiecznie, jeśli tak to można nazwać. Trwaliśmy w uścisku parę dobrych minut dopóki się nie uspokoiłam.
-Opiekę nade mną przejęła moja matka chrzestna, którą jest Pepper Potts. W związku z tym mieszkam u Starka. Nikt o tym nie wie poza kilkoma zaufanymi osobami...
-Czy ja... Zaliczam się do nich?-spytał niepewnie Peter spoglądając na mnie.
-Skoro Ci to powiedziałam...To tak-odparłam przenosząc wzrok z panoramy miasta na oczy chłopaka. Był chyba nieco zaskoczony tym faktem.
Jego brązowe tęczówki zadziałały na mnie jak magnez. Nie mogłam oderwać od chłopaka swojego spojrzenia. Blask lamp odbijający się w jego oczach sprawiał, żeby były one jeszcze bardziej niesamowite. Peter zaczął powoli zmniejszać między nami odległość. Uważnie mi się przypatrywał, jakby zastanawiał się, czy dobrze robi. Gdy czułam już jego oddech na twarzy, spojrzał ukradkiem na moje usta. Wraz z momentem, w którym usta Parkera dotknęły moich, zamknęłam oczy. Pocałunek był niepewny oraz delikatny, mimo to oddawał nasze emocje. Wcześniej nie potrafiłam określić jakimi uczuciami obdarowałam Petera.Nie spędziłam z nim dużo czasu, mimo to na samą myśl spotkania go uśmiech wchodził na moją twarz. Za każdym razem, gdy go widziałam moje serce skakało z radości. Po naszym pierwszym spotkaniu wiedziałam, że stał się kimś kto sprawia, że na mojej twarzy gości radość. Wraz z pocałunkiem uświadomiłam sobie, że się w nim zakochałam...

[Aaaa

Йой! Нажаль, це зображення не відповідає нашим правилам. Щоб продовжити публікацію, будь ласка, видаліть його або завантажте інше.


[Aaaa. Od wstawienia pierwszego rozdziału niedługo minął 2 miesiące, a tu już prawie 600 odsłon! Dziękuję z całego serca 💕. Nie spodziewałam się tak pozytywnego odbioru. Wasze komentarze sprawiają, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Dziękuję, że jesteście! ♥️]

 Dziękuję, że jesteście! ♥️]

Йой! Нажаль, це зображення не відповідає нашим правилам. Щоб продовжити публікацію, будь ласка, видаліть його або завантажте інше.
Don't give up on me | Peter Parker 1&2Where stories live. Discover now