Rozdział 10

2.1K 86 5
                                    

Nagle rozbrzmiała piosenka Ramones "blitzkrieg bop". Peter odskoczył ode mnie, pośpiesznie wyjmując telefon z kieszeni. Spojrzał szybko na wyświetlacz i odebrał.
-Tak ciociu?-zapytał do słuchawki. Nie wiedząc jak się zachować, wstałam,poprawiając bluzę chłopaka, która nadal znajdowała się na moich ramionach.
-Tak, już idziemy-powiedział brunet i się rozłączył-Ciocia zrobiła ciasto I... Prosi żebyśmy przyszli.
W odpowiedzi kiwnęłam głową. Ruszyłam czym prędzej do schodów przeciwpożarowych i zaczęłam schodzić w dół. Peter z lekkim opóźnieniem zrobił to samo. Po chwili znów byliśmy w jego pokoju. W momencie zamknięcia okna, do pokoju weszła uśmiechnięta ciocia May. Zagoniła nas do kuchni, gdzie nałożyła każdemu po kawałku szarlotki. Nie była ona dobra, ale nie była też zła. Żeby nie zrobić przykrości kobiecie, mówiłam że jest smaczna. Nie była chyba za dobrą kucharką. Między nami panowała dziwna atmosfera, która wynikała z wydarzeń na dachu. Ani Peter, ani ja nie odzywaliśmy się, nawet na siebie nie spoglądaliśmy. May chyba wyczuła, że coś jest nie tak, bo próbowała zacząć rozmowę. Na szczęście zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam ich i odeszłam do pomieszczenia obok.
-Tak?
-Młoda skończyliście już ten projekt? Jestem w Queens I mogę cię odebrać-rozbrzmiał w słuchawce głos Tonego.
-Można tak powiedzieć, że skończyliśmy... Wyślę Ci zaraz adres-powiedziałam i się rozłączyłam. Wysłałam smsa do Starka i wróciłam do kuchni.
-Sky może jeszcze kawałek ciasta?-zaproponowała May
-Dziękuję, ale będę się zbierać. Zaraz ktoś po mnie przyjedzie-uśmiechnęłam się ciepło do kobiety. Ta wyraźnie posmutniała, ale po chwili znów się rozpromieniła.
-Peter cię odprowadzi na dół-powiedziała klepiąc chłopaka po ramieniu. Ten jakby wyrwany ze swoich myśli podskoczył na krześle. Nie do końca wiedząc co się dzieje, przytaknął i zaczął zbierać się do wyjścia.
W niezręcznej ciszy opuściliśmy mieszkanie. Po klatce schodowej roznosiły się tylko nasze kroki. Żadne z nas nie wiedziało jak rozpocząć rozmowę. Wychodząc przed blok modliłam się o to, aby Tony już czekał. Moje prośby zostały wysłuchane. Na chodniku kawałek dalej stało czarne Ferrari, na którego tylnej tablicy rejestracyjnej widniało nazwisko Stark.
-Dzięki za bluzę-powiedziałam zdejmując owe ubranie. Podałam je Peterowi i odwróciłam się z zamiarem odejścia do samochodu.
-Skylar-zatrzymał mnie brunet.
-Tak?
-Nie wyjaśniliśmy tej sytuacji na dachu...
-Wydaje mi się, że powinniśmy...
-O tym zapomnieć.
-Tak, masz rację-szepnęłam przygnębiona. Nie chciałam tego robić, ale skoro chłopak tak powiedział to miał powód. W moje głowie zaczęły układać się różne scenariusze.
-Nie znamy się długo...
-Przypływ emocji w tej sytuacji
-Tak... - powiedział cicho Peter, spoglądając na mnie. Do tej pory jego wzrok błądził gdzieś po okolicy.
-To ja może już... - ręką wskazałam na samochód. Czułam jak w moich oczach gromadzą się łzy, więc chciałam jak najszybciej stąd uciec.
-Tak, ja też już będę wracał... Do zobaczenia jutro w szkole.
-Do zobaczenia-rzekłam uśmiechając się smutno.
Natychmiast odwróciłam się i udałam się do samochodu.Łzy wydostały się z moich oczu i zaczęły lecieć po moich policzkach, więc czym prędzej je starłam. Wsiadłam do Ferrari, drżącymi rękami zapięłam pas i przeczesałam nerwowo ręką włosy.
-Wyglądasz jakbyś coś brała-odezwał się Tony.
-Dzięki. Tak też się czuję, niestabilna emocjonalnie.
-Serio brałaś?
-Tony?!
-Dobra już nic nie mówię-powiedział Stark podnosząc na chwilę ręce w geście poddania.

/*\

-Jesteś pewna, że chcesz iść do szkoły?-zapytała po raz 3 w ciągu 10 minut Pepper. Siedziałyśmy w kuchni, gdzie jadłam śniadanie. Kobieta słysząc, że mam zamiar wybrać się do placówki, przejęła się.
-Wiedziałam, że nie można nic powiedzieć Tonemu. Papla z niego-mruknęłam pod nosem. Wczoraj jadąc autem, powiedziałam mu o moim zamiarze. Zastrzegał się, że nie powie Pepper, ale wyszło jak zawsze.
-Co tam mówisz?
-Że chce iść do szkoły-powiedziałam kończąc jeść kanapkę. Wstałam od blatu i odłożyłam talerz do zlewu-Zawieziesz mnie?
-Mam dużo roboty, Happy cię podrzuci.
-Błagam nieee. Wczoraj nie był zadowolony, że musi gdzieś mnie zawieść. Idę przekonać Starka-jak powiedziałam tak zrobiłam.
Kilka minut później siedziałam już zadowolona na przednim siedzeniu w czarnym Mustangu. Nie było trudno namówić Tonego. Wystarczyło zaproponować mu wspólny wypad na cheeseburgera. Tak więc drogę do szkoły spędziliśmy na słuchaniu piosenek AC/DC oraz żartowaniu. Od kiedy zostałam porwana, mój kontakt z milionerem znacznie się poprawił. Nie był on jakiś wymuszony. Sam z siebie potrafił przyjść do mnie do pokoju, by pochwalić się co nowego zbudował. To był tylko pretekst do rozmowy. Później plotkowaliśmy na różne tematy, jak najlepsze przyjaciółki. Śmiesznie to brzmi, ale tak. Tak się właśnie zachowywaliśmy. Przedwczoraj obgadywaliśmy jedną z sekretarek, Zoe. Za każdym razem, gdy zobaczy Tonego przybiera pozę mówiącą: weź mnie teraz.
Będąc przecznice od szkoły, Stark zatrzymał się, abym wysiadła. Pożegnałam się z nim informując go, o której kończę byśmy mogli pojechać na obiecane jedzenie. Zwrócił się do Friday, aby mu o tym przypomniała. Z uśmiechem na twarzy podążałam do placówki. W połowie drogi do drzwi wejściowych, dopadła mnie Emma.
-Nie dawałaś znaku życia od imprezy. Co się stało?
-A no wiesz, rozchorowałam się-skłamałam.
-No dobra. Ogólnie nie przejmuj się Vanessą, pogadałam z nią po imprezie i już nie powie nic na ciebie.
-Dzięki, miło z twojej strony.
-W końcu od czegoś są przyjaciółki-odparła Emma obejmując mnie ramieniem. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech, który zniknął w mgnieniu oka. Po skosie od nas, przy szafkach stał Peter wraz z Nedem. Brunet patrzył na mnie, kompletnie ignorując to co mówi do niego przyjaciel. Gdy nasze oczy się spotkały, chłopak posłał mi przepraszające spojrzenie. Opuściłam wzrok na podłogę, a następnie przeniosłam na Murphy, która też patrzyła na Parkera.
-Co on tak na ciebie patrzy?-zagadała.
-Nie wiem. Nie mam pojęcia. A ten... Gadałaś z nim przez ten czas, gdy mnie nie było?
-Tak...
-Serio?
-No... Nawet zaprosiłam na kawę. Poszliśmy. Było miło, fajnie, ale trochę bujał w obłokach. Zapytałam, więc czy ma kogoś na oku, żartując.
-I Co?-spytałam przerywając wypowiedź Emmy.
-Zaczął się nerwowo śmiać i zaprzeczać, ale w końcu powiedział speszony, że tak. Sky on ma kogoś na oku... - rzekła załamana dziewczyna-Dam sobie z nim spokój.
-No i dobrze-odparłam niemal natychmiast.

[Rozdział z małą poprawką]

Don't give up on me | Peter Parker 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz