Rozdział 11

444 29 3
                                    

Nim zdążyłam się jednak odezwać przyciągnął mnie do siebie i wystrzelił sieć wzbijając nas w powietrze. Zacisnęłam ramiona wokół jego szyi bojąc się, że przypadkiem ześlizgnę się i upadnę na ziemię. Wylądowaliśmy parę metrów dalej na jednym ze słupów czego początkowo nie rozumiałam. Bohater jakby czytając mi w myślach nie odzywając się skierował moją głowę w miejsce gdzie parę chwil wcześniej byliśmy. Stali tam dwaj mężczyźni oraz kobieta uważnie rozglądający się po otoczeniu. Mówili coś do siebie, ale z tej odległości nie mogłam nic usłyszeć. Od razu wywnioskowałam, że musieli się zorientować iż zniknęłam i zaczęli poszukiwania. Grupa wymieniła ze sobą ostatnie nerwowe słowa, po czym rozdzielili się. Kobieta przeszła tuż pod słupem, na którym byliśmy, ani razu nie spoglądając w górę. Kiedy zniknęła nam z pola widzenia, odczekaliśmy jeszcze chwilę i Spider man spuścił nas na ziemię.

-Tym razem nie graj odważnej i słuchaj tego co do ciebie mówię-rzucił zamaskowany chłopak na co prychnęłam.

-Jakbyś nigdy nie działał pod wpływem adrenaliny-mruknęłam.

-Przynajmniej wiem jak radzić sobie ze stresem i strachem w tych sytuacjach, nie to co po niektórzy-odparł złośliwie. Zaskoczona jego słowami, pacnęłam go w ramię dajac do zrozumienia, że nie podobały mi się jego słowa. Skąd miałam wiedzieć jak działać w podobnych sytuacjach, kiedy nie mam doświadczenia? Znaczy w tym wypadku to lepiej i oby się one nie powtórzyły.

Wtem za budynkiem rozległ się wybuch, za którym poszły zdezorientowane krzyki. Spider man jakby uznając to za znak chwycił mnie za ramię i pociągnął w nieznanym kierunku. Jak się po chwili okazało, obeszliśmy budynek dookoła zbliżając się do przycumowanego statku. Na jego pokładzie nie dostrzegłam nic innego oprócz samotnego kontenera. Skojarzyłam od razu, że w środku muszą być tajemnicze skrzynie, o których mówił jeden ze złoczyńców. Odwróciłam spojrzenie od transportu i utkwiłam je w zgromadzeniu ludzi przed garażem budynku. Rozgrywała się tam walka, w której zauważyłam metalowe ramię Barnesa oraz skrzydła Falcona.

-Czy my nie powinniśmy stąd uciekać?-zapytałam nie rozumiejąc poczynań Spider mana.

-Nie, musimy odzyskać skradzione fanty-stwierdził bohater skradając się między ustawionymi w stosy rurami.

-Ostatnio miałam się trzymać z dala od zamieszania, a teraz mnie w nie ciągniesz. Czy taki jest plan czy to spontaniczna decyzja?-zapytałam podążając za chłopakiem.

-Możesz przez chwilę nic nie mówić?-odparł zirytowany. Zatrzymaliśmy się na krawędzi portu skąd mieliśmy idealny widok na statek-Niektórzy ludzie potrzebują ciszy by coś przeanalizować, a ciągłe gadanie nie pomaga.

-Nie rozumiem do czego nawiązujesz.

-Zapytaj swojego chłopaka.

-Nie chce ze mną rozmawiać... Czekaj skąd wiesz, że...-urwałam kiedy moje stopy oderwały się od ziemi. Podobnie jak poprzednio Spider man za pomocą swojej wyrzutni sieci przeniósł nas w wyznaczony punkt.

-Nie chciał z tobą rozmawiać, bo chciał sam wszystko przeanalizować. Czuł się zdradzony, ale po rozsądnym zastanowieniu się dojrzał prawdę, o której mówiłaś. Chciał pobyć sam ze swoimi myślami, rozstrzygnąć co powiedział źle, do czego nie przykuł większej uwagi-rzekł podchodząc do kontenera. Słyszałam jak wypowiedział jeszcze kilka słów, ale nie na nich skupiłam uwagę. Skąd on wiedział o moich problemach z Peterem? Nikomu z Avengersów nie mówiłam, jedynie przyjaciele ze szkoły wiedzieli. Ale nie możliwe, żeby znał któreś z nich, prawda?

Spider man otworzył kontener, a w tym samym czasie koło mnie wylądował Sam. Przyciągnął mnie do szybkiego uścisku pytając czy wszystko w porządku, na co mu przytaknęłam. Przeniósł następnie swoją uwagę na zawartość metalowego pojemnika i zwrócił się do chłopaka:

Don't give up on me | Peter Parker 1&2Where stories live. Discover now