Prolog

771 40 2
                                    

W uśmiechami na twarzach wróciliśmy do szkoły. Od razu po przekroczeniu progu sali gimnastycznej porwałam Petera na parkiet. Był zaskoczony moim ruchem, chociaż nie bardziej niż ja sama. Nie byłam dobrą tancerką, podobnie brunet, ale mimo to świetnie się bawiliśmy. Cieszyliśmy się chwilą. Ani przez chwilę nie przeszła mi myśl, że Emma może nas zauważyć. Jak się później okazało, powinno mi to się zaświecić w głowie.

Po trzech piosenkach podeszliśmy do Neda i MJ stojących przy stoliku z napojami. Przywitali nas szerokimi uśmiechami i sugestywnymi spojrzeniami, na co oboje z Peterem zarumieniliśmy się. Jednak powstrzymali się od jakichkolwiek komentarzy, rozpoczynając rozmowę o imprezie. Muszę przyznać, że właśnie od tego momentu czułam, iż mogę liczyć na tamtą dwójkę.

Zabawa zbliżała się ku końcowi. Miałam za sobą tańce z Peterem, Nedem, MJ oraz paroma przypadkowymi osobami. Czując już jak ogarnia mnie zmęczenie zadzwoniłam do Happy'ego, aby po mnie przyjechał. Nie był z tego zadowolony, ale ostatecznie się zgodził. Stwierdziłam, że poczekam na niego przed szkołą uwalniając się od dusznego powietrza, jakie wypełniało salę gimnastyczną. Peter zaproponował mi swoje towarzystwo na co się od razu zgodziłam. Razem z nami z budynku wyszli Ned i MJ, którzy również zdecydowali się wrócić do domów. Pożegnałam się z nimi, po czym usiadłam na ławce przy jednym ze stolików. Parker zajął miejsce obok mnie posyłając mi nieśmiały uśmiech.

-Nie musisz ze mną czekać-powiedziałam przerywając przyjemną ciszę. Czułam się trochę źle, że chłopak specjalnie dla mnie zostaje dłużej. Mógłby być już w połowie drogi do domu, a jednak zdecydował się ze mną poczekać.

-Ale chcę. Chyba, że ty nie chcesz to mogę iść-odparł Peter podrywając się z siedzenia. Zaśmiałam się cicho i pociągnęłam go z powrotem na ławkę. Wystarczyło mu to, aby wiedzieć, że pasuje mi jego towarzystwo.

Nagle zerwał się delikatny, chłodny wiatr wywołując u mnie dreszcze. Brunet chyba to zauważył, ponieważ zdjął z siebie marynarkę i zarzucił ją na moje ramiona. W pierwszej chwili chciałam mu ją oddać, ale dostrzegając jego stanowcze spojrzenie odpuściłam. Otuliłam się szczelniej ubraniem, zaciągając się przyjemnym zapachem perfum chłopaka. Odpowiedziałam mu szczerym dziękuję na co uśmiechnął się szeroko. Wpatrywał się we mnie intensywnie jakby w jego głowie toczyła się wojna myśli. Gdy uniosłam brew nie rozumiejąc o co mu chodzi, zaproponował wybranie się  któregoś dnia na randkę. Przez moją twarz przeszedł cień zaskoczenia, ale zaraz potem zagościł rumieniec oraz uśmiech. Zakładając kosmyk włosów za ucho zgodziłam się na wyjście. Peter chwycił mnie za dłoń i ścisnął ją delikatnie, sprawiając, że po moim ciele rozlała się fala przyjemnego ciepła. Ta chwila jednak nie trwała długo, ponieważ za naszymi głosami rozległ się dziewczęcy głos.

-Sky?!

Momentalnie się odwróciłam dostrzegając zszokowaną twarz Emmy. Wpatrywałyśmy się w siebie nie wiedząc co powiedzieć. Zdając sobie sprawę w jakiej kiepskiej znalazłam się sytuacji, zrzuciłam z ramion marynarkę Petera i ruszyłam do dziewczyny. Brunetka widząc, że zamierzam do niej podejść natychmiast skierowała swoje kroki w inną stronę.

-Emma zaczekaj!-krzyczałam. W końcu dziewczyna się zatrzymała i zmierzyła chłodnym spojrzeniem, wywołując u mnie ciarki.

-A więc to dlatego poparłaś mnie, kiedy mówiłam ci, że chyba go sobie odpuszczę. Kręciłaś z nim już wtedy-stwierdziła sucho Emma. Zestresowana przetarłam ręką twarz, próbując zebrać sensowne wytłumaczenie. Niestety, żadne takie nie przychodziło, bo ona miała rację. Jeszcze zanim odbyłam z nią tą rozmowę całowałam się z Peterem na dachu jego bloku.

-To skomplikowane...-zaczęłam, ale dziewczyna mi przerwała.

-Oj bardzo. Sama mówiłaś mi, abym do niego zagadała. Abym nie ukrywała tego, że mi się podoba. A jak stwierdziłam, że go odpuszczę to od razu się na niego rzuciłaś.

-To nie tak...

-Z nim przyszłaś na bal prawda?-zapytała krzyżując ramiona na piersi. Westchnęłam cicho i pokiwałam głową na tak. Brunetka prychnęła.-Nie spodziewałam się tego po tobie. Tak nie robią przyjaciółki.

-Nie zrobiłam tego specjalnie. Uczuć nie da się tak kontrolować i tak się wszystko złożyło. Nie chciałam cię zranić, naprawdę-powiedziałam smutno.

-Pożałujesz tego-odparła, po czym obróciła się na pięcie i odeszła.

Wpatrywałam się w jej oddalającą sylwetkę, czując jak ogarnia mnie złość na samą siebie. Jak mogłam dopuścić do takiej sytuacji? To tylko i wyłącznie moja wina, że Emma przestała być moją przyjaciółką. Zraniłam ją. Złość stopniowo przerodziła się w smutek oraz poczucie winy. Nigdy nie chciałam dopuścić do takiej sytuacji. Wiedziałam, że będę musiała powiedzieć Emmie o tym wszystkim, ale nie w taki sposób. Nie chciałam, aby dowiedziała się przypadkiem.

-To nie twoja wina-usłyszałam za sobą spokojny głos Petera.

-Właśnie, że moja. Wiedziałam, że jej się podobasz, a mimo wszystko pozwalałam sobie złapać do ciebie uczucia-odparłam cicho. Obróciłam się przodem do bruneta spoglądając na swoje dłonie-Jestem beznadziejna.

-Wcale nie-powiedział natychmiast Parker. Podszedł do mnie, niepewnie chwytając za ręce. Uniosłam oczy do góry napotykając na swojej drodze jego brązowe tęczówki-Dla mnie jesteś wyjątkowa. Pierwszym argumentem potwierdzającym jest to, że lubisz Gwiezdne Wojny.

-To nic wielkiego-rzuciłam uśmiechając się delikatnie. Peter chciał mnie tym rozweselić, co mu się udało.

-Może i masz rację. Może z sytuacja z Emmą wcale nie jest taka zła, bo wiesz... dzięki temu będziemy mogli na spokojnie zająć się...-chłopak urwał zastanawiając się nad odpowiednimi słowami.

-Związkiem?-zapytałam nieśmiało.

Policzki Petera zaróżowiły się, a chłopak kiwnął głową na tak. Nim zdążyłam dodać coś jeszcze tuż koło nas zatrzymało się czarne Audi R8. Szyba opadła ukazując nam spokojną twarz Tonego, na co momentalnie puściliśmy swoje ręce. Niczym dzieci przyłapane na czymś złym.

-Wsiadajcie-powiedział.

Peter próbował go przekonać, że sam wróci do domu, ale Stark się na to nie zgodził. Wsiedliśmy z chłopakiem do auta. Brunet zajął siedzenie z tyłu, a ja miejsce tuż obok kierowcy. W ciszy ruszyliśmy w drogę do mieszkania Parkera, które na szczęście nie było daleko. Nim się obejrzeliśmy byliśmy pod odpowiednim blokiem.

-Wyskakuj młody-powiedział Tony zerkając na niego kątem oka.

-Wyjdę na chwilę z tobą-odparłam otwierając drzwi. Stark posłał mi podejrzliwe spojrzenie, na które wywróciłam oczami.

-Cieszę się, że ostatecznie przyszłaś na ten bal. To był miły wieczór-rzucił Peter gdy staliśmy na chodniku kawałek dalej od samochodu.

-Tak, było fajnie. Może poza tą sprawą z Emmą-rzekłam uśmiechając się krzywo.

-Wszystko się ułoży. Wiesz... jak coś masz Neda, MJ i mnie-odparł unosząc kąciki ust do góry.

-Dziękuję, naprawdę. Nie będę cię dłużej trzymać. Do zobaczenia w szkole-powiedziałam. Zbliżyłam się do Petera i złożyłam niepewnego buziaka na jego policzku. Lekko zawstydzona wycofałam się do samochodu słysząc za plecami jak chłopak odpowiada ciche "pa". Nie minęła chwila jak zamknęłam drzwi auta, a Tony spojrzał na mnie z dezaprobatą.

-Mówiłem ci zero całowania!

-Mówiłem ci zero całowania!

ओह! यह छवि हमारे सामग्री दिशानिर्देशों का पालन नहीं करती है। प्रकाशन जारी रखने के लिए, कृपया इसे हटा दें या कोई भिन्न छवि अपलोड करें।
Don't give up on me | Peter Parker 1&2जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें