60

361 7 3
                                    

Pani Piwońska właśnie wróciła do domu od fryzjera i podśpiewywała coś pod nosem. Majka zaczęła się niepokoić ostatnim zachowaniem swojej matki. Niby to dobrze, że wreszcie przestała myśleć o chorobie i śmierci ojca. Chociaż na codzień Piwońska była otoczona przez nieuleczalnie chorych ludzi, nie było tygodnia, aby jeden z jej pacjentów nie umarł. W końcu pracowała na oddziale paliatywnym. Może dla tego, tak ciężko przeżyła chorobę męża? Wiedziała, co go czeka...

- Mamo, masz chwilkę? - zagadała dziewczyna, do matki która stała w przedpokoju i poprawiała nową, krótką fryzurę. 

- Co tam skarbie?

- Wybierasz się na jakąś imprezę? Zapomniałam o czyjejś rocznicy, czy imieninach? - dziewczyna nie przypominała sobie, żeby w ostatnim czasie rodzina ich zapraszała na jakąś uroczystość.

- A to kobieta nie może sama dla siebie dobrze wyglądać? Zresztą codziennie chodzę do ludzi, to powinnam jakoś wyglądać.

- Tak? A to ciekawe, bo jakiś czas temu twierdziłaś, że widujesz się tylko z osobami, które zaraz kopną w kalendarz.

- Oj tam, oj tam. W piątek idę z Mariolką i Bożenką na babski wieczór, a nóż widelec spotkam jakieś wysokiego szpakowatego faceta...

- Mamo...

- No co? Nie mam jeszcze pięćdziesiątki, nie mogę kogoś poznać i z kimś się umówić? Przede mną jeszcze z dwadzieścia jak nie trzydzieści lat życia. Ty wyjedziesz i mnie zostawisz samą. A tak będę miała chociaż z kimś porozmawiać.

Maja zmrużyła oczy. Dokładnie taksowała wzrokiem matkę.

- Ty już poznałaś jakiegoś szpakowatego faceta, prawda?

Piwońska spojrzała zdziwiona na córkę.

- Inaczej byś powiedziała "a noż widelec spotkam jakiegoś faceta". Imię, nazwisko, miejsce pracy i stan cywilny.

- Kto jest czyją matką? Czy ja ciebie tak przesłuchuję? Pogodziłam się już z twoimi wyścigami i wyjazdami z chłopakami. A właśnie czy dzisiaj nie jedziesz się ścigać? Już jest za kwadrans dwudziesta.

****

- Co to za pilna sprawa, skoro oboje upewnialiście się, czy przyjadę na wyścigi? - Majka przyjrzała się chłopakom.

- Mamy dla ciebie mały prezent - Karol puścił do niej oko.

- Urodziny i  imieniny miałam w maju.

- To taki prezent bez okazji, poza tym bardzo przydany.

Przydatny prezent schowany do białej koperty?  - pomyślała Piwońska.

Dziewczyna zajrzała do środka. Znajdowała się w niej mapka toru wyścigowego w Toruniu.

- Nie rozumiem - powiedziała.

- Wynajęliśmy tor na cały przyszły weekend.

- Po co? Przecież to kupa pieniędzy!

- Maju, chyba zapomniałaś, że nasz ojciec jest właścicielem baku. Nigdy nie musieliśmy się martwić o pieniądze. Karol miał okazję już kilka razy trenować na torze, więc tobie też przyda się takie szkolenie - do rozmowy włączył się Robert.

- Czyli w przyszły weekend jedziemy potrenować w trójkę do Torunia?

- Nie. Jedziemy w dwójkę. Niestety Karol już zaplanował sobie wtedy wypad z kumplami z klasy do Wrocławia.

Piwońska skrzywiła się na te słowa, po czym sztucznie się uśmiechnęła. Nie cieszyła się z możliwości spędzenia 48h z Robertem.





Królowie PrędkościWhere stories live. Discover now