78

87 2 0
                                    

Maja przekręciła klucz w zamku do swojego nowego pokoju, nowego rozdziału w życiu. Wjechała do pomieszczenia z dwiema walizkami. Po czym cofnęła się do windy, przy której zostawiła jeszcze karton z pozostałymi rzeczami. Cały jej dobytek zmieścił się w dwóch dużych walizkach i kartonie. Cieszyła się, że wyprowadziła się z domu. Odkąd pojawił się w nim Jacek czuła, że to nie był jej dom. W mieszkaniu zaczęła czuć się skrepowana, nieswojo. Czuła bijącą niechęć partnera jej matki do siebie.

Sochocki, aby podlizać się jej matce, pożyczył od kogoś Octavię i postanowił odwieść Piwońskie do stolicy. Gdyby nie grające w samochodzie auto, to przez dwie godziny panowałaby martwa cisza. Kiedy tylko dotarli do akademika, a dziewczyna załatwiła u kierownika wszystkie sprawy związane z wprowadzeniem się, mężczyzna zaczął nalegać na powrót. Pomógł wpakować dziewczynę do windy i pociągnął za sobą jej matkę. W tamtym momencie Mai zrobiło się przykro, że jej mama nie zobaczy, w jakich warunkach będzie mieszkać jej jedynaczka.

Majka rozejrzała się po pomieszczeniu. Na ścianie naprzeciwko wejścia znajdowały się dwa łóżka i dwa biurka. Po przeciwnej stronie stało jeden komplet tych samych mebli, plus kredens, lodówka i czajnik. Krótką ścianę naprzeciwko okno zajmowała duża szafa z lustrem.

Piwońska podekscytowana od razu zabrała się za rozpakowanie. Dziewczyna nie pomyślałaby, że zajmie jej to aż trzy kwadranse. Majka rzuciła się na łóżko wcześniej przez siebie wybrane. Zaczęła sobie, jak będą wyglądać jej przyszłe współlokatorki. Czy będą miały wiele wspólnego? Czy będą miały podobne zainteresowanie? Czy będą się dobrze dogadywać? Kierownik zdradził jej tylko, że wszystkie trzy są pierwszorocznymi.

Dziewczyna nawet nie zauważyła kiedy przymknęło jej się na chwilę oko. Wzdrygnęła się na dźwięk dzwonka oznajmiającego nadejście wiadomości. Spojrzała na wyświetlacz.

Robert: Mamy informacje w sprawie wyścigu. Wpadnij do mnie w sobotę o 10

Majka miała zamiar napisać pytanie o adres, ale wtedy przyszedł kolejny SMS z dokładnym adresem.


***

Po synu prezesa i właściciela banku spodziewała się jakieś apartamentu w wieżowcu, mieszkania w nowoczesnej okolicy na zamkniętym osiedlu, ewentualnie całego piętra dla siebie w odrestaurowanej starej kamienicy. Piwońska jeszcze raz spojrzała na adres, który dostała w SMS-ie. Zgadzało się. Stała właśnie przed czteropiętrowy blokiem, pomalowany na paskudną pastelową zieleń z kilkoma pomarańczowymi obwódkami na około okien. 

Zanim wyszła z akademika jeszcze zadzwoniła do Roberta się upewnić, czy na pewno nie pomylił adresu, bo Google sugerowało, że mieszkał na po peerelowskim osiedlu. 

Drzwi do klatki schodowej były otwarte. Zaczęła wchodzić po woli po schodach na trzecie piętro. 

Dziewczyna stwierdziła, że przydałoby się generalny remont. Ze ścian miejscami schodziła farba z tynkiem, a gdzie jeszcze była to pokrywała ją mozaika wulgaryzmów.

Zadzwoniła dzwonkiem pod wskazany numer mieszkania. 

Zza drzwi usłyszała jak ktoś biegnie w jej kierunku. Po chwili ukazał się jej oczom Karol. 

- No nareszcie, myśleliśmy, że się zgubiłaś.

Uchylił szerzej drzwi i zrobił jej miejsce, aby mogła wejść do przedpokoju. Chłopak wskazał jej wieszak i miejsce na buty. 

- Bo się zgubiłam. Wysiadłam z nie tej strony osiedla, co trzeba i kluczyłam między blokami. 

Blondyn roześmiał się. 

- Nie zwracaj na niego uwagi. Mimo, że pierwszy raz przyjechał tu ze mną, to za drugim też się zgubił. Usiadł na jakimś przystanku i czekał, aż braciszek przyjedzie po niego - odezwał się Robert, którego głos dochodził z sąsiedniego pomieszczenia.

Dziewczyna poszła w tamtym kierunku. Pokazała się to być duży salon połączony z aneksem kuchennym. Był urządzony w nowocześnie, królowały w nim szarości.

- Ej, to było trzy lata temu! - wykrzyknął oburzony młodszy Olszański.

- No i? To nadal nie zmienia faktu, że masz kiepską orientację w nieznanym sobie terenie.

- Odezwał się mistrz kompasu - prychnął i usiadł ze skrzyżowanymi rękoma w fotelu.

- Siadaj - Robert poklepał miejsce obok siebie na ciemnoszarej kanapie. Chłopak siedział nachylony nad stolikiem kawowym na którym znajdował się laptop. Szukał na youtubie jakiegoś filmiku.

- Co robisz? - zapytała go dziewczyna zaraz po tym, jak się obok niego ulokowała.

- Chcę wam pokazać tor, na którym się będziecie ścigać z perspektywy samochodu.

- Wreszcie coś wiadomo? Mamy już niedzielę, a wyścig ma być w sobotę.

- Podobno w czwartek rano mamy się stawić na torze w Poznaniu - wypalił Karol.

- A coś więcej? - dziewczyna była bardzo ciekawa zbliżającego się wydarzenia.

- Skoro tak się spieszyłeś z nowiną, to powiedz jej wszystko, co już wiemy -  Majka się uśmiechnęła na ton głosu Robert, brzmiał jak jakiś kierownik rozkazujący swojemu podwładnemu.

- Ach... - Karol się przeciągnął w fotelu i pstryknął kostkami palców. - Więc tak. O dziesiątek rano w czwartek mamy się zameldować na torze. Dostaniemy tam kluczyki do swoich Porsche, którymi będziemy się ścigać. Potem możemy trenować, ale musimy dzielić się torem między sobą. W piątek o piętnastej odbędą się kwalifikacje, czasówka według, której będziemy potem startować. Prawdziwy wyścig ma się zacząć w sobotę o dziesiątej. Wstęp na imprezę jest wolny, więc pewnie będziemy mieli widownie, który chce powdychać zapach spalin i palonej gumy. A wieczorem wielka biba. Więc jak będziesz się pakować to nie zapomnij wziąć szpilek i jakieś seksownej kiecki - puścił do niej oczko.

Przez chwilę Piwońska milczała. Musiała przetrawić wszystkie zebrane informacje.

- Dobra. Czy mamy już ułożoną strategię na ten wyścig? - zapytała Majka. 

- Dopiero się układa, ale do rana na pewno będziemy mieli już ułożony plan - odpowiedział Robert. 

- Do rana?! Chyba sobie żartujesz - oburzył się młodszy z braci. - Przecież o 21 mam pociąg do Wrocka.


***

Majka kroiła pomidora na kanapki z serem i szynką. Przygotowanie kolacji i prowiantu na drogę dla Karola spadło na nią. Młodszy Olszański poszedł się spakować i odwiedzić do łazienki przed podróżą. Za pół godziny muszą wyjść, aby blondyn zdążył na pociąg do Wrocławia. 

- Ciebie też mam odwieść, czy może jednak zostaniesz na noc? - zapytał Robert, który stał oparty o blat wyspy na przeciwko dziewczyny. 

- Wracam do akademika - odpowiedziała krótko. 

- Myślałem, że może dasz się namówić na wspólny wieczór...

- Może jak mi łaskawie wytłumaczysz, co nas łączy. Na czym ma polegać nasz relacja? - ułożyła pomidory na kanapce i położyła górną część bułki. - Serio nie mam zamiaru być twoją friend with benefit  - oderwała kawałek folii aluminiowej i zawinęła w go przygotowany przez siebie prowiant. 

Robert się zmieszał. Nie wiedział, co miał jej odpowiedzieć. W czasie, kiedy próbował spleść w głowie jakieś sensowne wytłumaczenie i z łazienki wyłonił się Karol. 

- Gotowy! To jak wychodzimy? - zapytał blondyn. 






Królowie PrędkościWhere stories live. Discover now