Cały gang był tym nieporuszony. Obserwowali jedynie, to wszystko. Zajmowali się dalej własnymi zajęciami, jakby obecna bójka nie miała w ogóle miejsca. Shade wpatrywał się w ową dwójkę, unosząc lekko brew. Chciał ich powstrzymać, ale uznawane by to było zapewne jako oznaka słabości. Chłopak nie mógł sobie na nią pozwolić, bo sam fakt, że podczas rytuału wybrał opcje pobicia, postawił go na niższym stopniu w hierarchii.

- I co, nadal ci zabawnie?  —  wyparował łysy, nie puszczając blondyna.

Przez salon przechodziła jakaś kobieta. Zdecydowanie wyróżniała się z tłumu, to trzeba było przyznać - jej szmaragdowe włosy spięła w wysoki kucyk, usta pomalowała na mocny fiolet, a koszulka wyglądała, jakby ścięto z niej połowę materiału, taka była krótka. Bez problemu dało się zauważyć brzuch dziewczyny. Łańcuchy otaczały szare, długie spodnie i nosiła buty na obcasie, mimo że już bez nich była bardzo wysoka.

Finn zagwizdał pod nosem, gdy tylko ta się pojawiła. Przyszła Tox, co oznaczało tylko jedno - solidny wpierdol.

- Powiedz mi coś o niej więcej  —  szepnął Shade do kolegi.

Ten tylko zaśmiał się głupio, odkładając piwo na bok.

- Patrz przed siebie, a zaraz wszystkiego się dowiesz sam.

Facet dobrze gadał - Toxikita natychmiast zareagowała, alarmując o tym napastnika swoim donośnym głosem. Następnie uderzyła łysego prosto w tył głowy, potem kopnęła z całej siły w krocze. Powyzywała ich obu chwilę, a następnie kazała się rozdzielić. Zupełnie, jakby grała nauczycielkę, a ci faceci byli jej posłusznymi uczniami. To musiało wskazywać, że znajdowała się wyżej w hierarchii, niż oni.

- Ostra, nie?  — Finn szturchnął nowicjusza w ramię. - I trująca. Nie bez powodu ma taką ksywę. Cyjanek to jej specjalność.

- Długo tu już jest?  — nie odwracał wzroku od dziewczyny podążającej do Flintlocke'a.

- W chuj  —  stwierdził. - Nie wiem jak długo, ale dobrze zna się z szefunciem, więc no ustawiona jest nieźle.

Shade obserwował Toxikitę rozmawiającą z zastępcą szefa kliki przez jeszcze chwilę.

~

- Kai, podobno masz umówione jakieś spotkanie z dziennikarzem —poinformowała obojętnym tonem Camilie Mroff, sekretarka z wydziału walki z narkotykami.

- Mh? — agent Smith uniósł leniwie wzrok ze swojego laptopa. Siedział przy niewielkim biurku, na którym panował istny chaos. - Nie wpuszczaj go.

- Nazywa się... —

- Nie obchodzi mnie, jak się nazywa. Dziennikarz to dziennikarz. Niech stąd spada — mruknął, powracając do dokumentów związanych z kryminalistą Ronanem.

A przynajmniej tak mówił - bo prawda była taka, że po prostu układał przed ekranem pasjansa.

Camilie wzruszyła ramionami, wychodząc z gabinetu. Dało się usłyszeć za drzwiami czyjeś marudzenie, ale Kai'a to specjalnie nie przejmowało. Przeklnął pod nosem, gdy wyciągnął z talii niepasującą kartę.

- Nazywam się Cole Bucket — oświadczył wysoki brunet, zaraz po tym, gdy z impetem otworzył drzwi. - Jestem umówiony z Kai'em Smithem.

- Pierwsze słyszę — burknął agent specjalny, patrząc na chłopaka groźnie. - W dupie mam dziennikarzy. Napisz coś na temat nowej kochanki Jacoba Pevsnera, może zdobędziesz sławę —dodał ironicznie.

Camilie wyjrzała tylko przez drzwi, żując gumę, znów wzruszyła ramionami po chwili znikając z punktu widzenia Kai'a.

- Jestem przyjacielem Ny'i — oznajmił Cole, podchodząc bliżej. Na ramieniu zawieszoną miał dużą torbę.

Krawat |NinjagoWhere stories live. Discover now