- Oczywiście — przytaknął, polewając trunku. Dodał po chwili colę, sobie więcej, rozmówcy mniej.

- Długo pan tu już pracuje? — rozpoczął bez wahania swój wywiad, chwyciwszy za naczynie.

- Parę dobrych lat — kiwnął głową Julien, zabierając ostrożnie łyka. - Zaraz, niech no policzę... Trzynaście. Tak, zaraz będzie trzynaście.

- Faktycznie szmat czasu — popijał brunet. - Dużo dziś było roboty?

- Skądże — machnął ręką, również tankując alkohol. - Przyjmuję już tylko przed wcześniejszą rozmową z sekretarką. Powoli zaczynam odchodzić na emeryturę.

- Zasłużoną emeryturę — dodał Cole.

- Nie schlebiaj mi — zaśmiał się krótko. W tym samym momencie skończył swoją porcję. - No dobrze, starczy mi już.

- Panie doktorze, dopiero zaczęliśmy rozmawiać! Proszę kontynuować i nie przejmować się błahostkami. Nikt nawet nie zauważy — zapewnił.

- Niech będzie — skrzyżował powoli ramiona. - Ale to już ostatni.

Rzecz jasna, młody dziennikarz nie pozwolił lekarzowi zakończyć tak prędko popijawy - a Julien coraz mniej się oburzał. Rozluźniony, odpowiadał na wszystkie otrzymane pytania - a to o pracy, a to o życiu prywatnym, a w pewnym momencie, gdy Cole już czuł, że rozmówca zaczynał bełkotać - o jego drugim wcieleniu.

- Panie doktorze, jak długo pan tu już pracuje? — zapytał czujnie.

- Ile lat, pytasz? Cholera...sam nawet nie wiem. Dziesięć? A może już dwadzieścia? Nie mam pojęcia, chłopcze, ale na pewno długo! — wypowiadał się z niespotykaną dotąd energią.

Faktycznie, miał słabą głowę - Bucket nie odczuł nawet zmęczenia w upijaniu starszego od siebie mężczyzny. On kończył dopiero pierwszą szklankę, natomiast Julien zdecydowanie więcej miał już za sobą.

- No dobrze — redaktor oparł się wygodniej o krzesło. - Był pan kiedyś naukowcem, prawda?

Siwy spojrzał w jego stronę zaskoczony, ale po chwili zaśmiał się głupio.

- A no, było się, było. Stare dzieje i cholerni dozorcy. Przez nich straciłem pracę — mruknął.

- Jaką pracę?

- Zajmowałem się tworzeniem receptur włączonych do lekarstw — kiwnął głową, żłopiąc. - Wyrzucili mnie z niej, więc zostałem doktorkiem.

- Rozumiem — Cole przytaknął powoli. - Ale to pewnie panu nie wystarczało, prawda?

Julien uśmiechnął się pod nosem krzywo.

- Jasne, że nie. Starczało, dopóki nie otrzymałem kolejnej propozycji.

- Jakiej propozycji? — naciskał Bucket, wiedząc, że kończy mu się czas.

- Wolisz nie wiedzieć... chociaż... a co mi tam, pochwalę się — klasnął w dłonie. - Facet z mafii chciał, żebym został ich naukowcem.

- Mafii? — chłopak udał zaskoczonego. - Naukowcem od czego?

- Od narkotyków. Ale cicho sza, bo to moja tajemnica! — wybełkotał.

- Jak nazywała się ta mafia i kto panu dał tę pracę?

- Ale pytania zadajesz. Pytania, pytania i tylko pytania. A może ja też chce się czegoś dowiedzieć? — mówił zdecydowanie zbyt głośno. - No mów w końcu, jak się nazywasz?

- Brad Pitt.

- Brad Pitt! A to ci dopiero! Wiedziałem, że mi kogoś przypominasz!

Cole westchnął głęboko i wstrzymał się od wybuchu. Uspokajał swe myśli, mówiąc sobie, że potrzebuje jeszcze kilku informacji.

Krawat |NinjagoWhere stories live. Discover now