Rozdział 42 - Casey

5 3 0
                                    

Rozglądam się. Spoglądam na moje ręce. Pozdzierane, zakrwawione, brudne.

Rozglądam się. Patrzę na niebo. Liczę czas. Odliczam dni do końca.

Rozglądam się. Odwracam się do nich. Uśmiechają się. Odwzajemniam ten gest. Co z tego, że nieszczerze.

Rozglądam się. Patrzę na moje stopy. Jak niosą mnie same do miejsc, które są nam nieznane.

Rozglądam się i rozmyślam.

Rozglądam się i czuję, że umieram.

Upadam.

Najpierw na kolana, później całkowicie.

Odwracam się na plecy.

Patrzę prosto w jasne słońce i już nie czuję szczypania od jego światła.

Czuję wycieńczenie, głód i strach.

Trzy nieodzowne elementy mojego aktualnego życia.

Nie śpimy, nie jemy, uciekamy.

Trzy najważniejsze zasady, które albo cię zabiją albo uratują życie.

Czuję, że ktoś do mnie podchodzi i wyciąga rękę w moją stronę.

W tych czasach nie odmawia się pomocy więc korzystam z okazji żeby wstać i otrzepać się z kurzu.

Ściągam z siebie bluzę i owijam ją wokół moich bioder. Poprawiam włosy w kucyku bo czuję, że od upadku znacznie się poluzował.

- Wszystko w porządku?

Staram się nie reagować na ciepłe brzmienie jego głosu, ale absolutnie mi to nie wychodzi. Sposób w jaki się do mnie odnosi jest niezwykle czuły i troskliwy co wydaje się wręcz niemożliwe w naszej sytuacji.

Odwracam więc wzrok by podczas udzielania odpowiedzi nie spojrzeć na niego przez przypadek albo w przypływie emocji.

- Tak po prostu jestem już strasznie zmęczona i nie pamiętam kiedy ostatnio coś jedliśmy.

Patrzę na zmianę na Sam i Setha, którzy zupełnie nie wiedzą co powiedzieć. Wyglądają jakby w ogóle nie mieli zamiaru się odezwać mimo iż tak naprawdę słowa kieruję w ich stronę.

Kiwam głową. To nienormalne. Nie da się tak żyć.

- Mamy jeszcze cokolwiek do jedzenia? - patrzę błagalnie na Setha.

- Ostatnia porcja zeszła trzy dni temu - spuszcza głowę.

- Musimy coś znaleźć zanim wszyscy tu umrzemy.

- Jakbyś jeszcze nie zauważyła jesteśmy na jakimś zadupiu a tu raczej ciężko o jedzenie - odzywa się Maya a ja dosłownie czuję jak skacze mi ciśnienie.

- Z takim podejściem na pewno nie uda się nic znaleźć.

- Dziewczyny spokojnie - mówi Sam - Kłócąc się niczego nie zyskamy.

Kiwam głową z dezaprobatą.

- Według mapy - odzywa się nagle Seth - gdzieś za tym wzgórzem jest las - pokazuje dłonią przed siebie - Miejmy nadzieję, że tam znajdziemy jakieś owoce albo cokolwiek co damy radę zjeść.

- Jestem tak głodna, że pochłonęłabym nawet szyszkę - uśmiecham się na myśl o jagodach.

Między nami po raz kolejny zapada cisza. Idziemy przed siebie. Na horyzoncie widać już las. Prawdopodobnie nikt nie chce marnować energii na niepotrzebne rozmowy. Albo po prostu nikomu nie chce się gadać. Przez pewien czas wydawało mi się to dziwne. Tak wiele sobie zawdzięczamy a nie potrafimy ze sobą porozmawiać. Teraz doceniam te chwile wypełnione ciszą.

To właśnie dzięki niej udaje nam się usłyszeć czyjś głos dochodzący zza wzgórza. Wszyscy upadamy na ziemię w tym samym momencie. Wymieniam spojrzenia z Sam, która przykłada do ust jeden palec na znak, że wszyscy mamy być cicho. Kiwam głową.

- Sofia błagam… - rozpoznaję po głosie, że to mężczyzna - Nie płacz kochanie.

Kiedy wypowiada te słowa przysłuchuję się bardziej. Faktycznie słychać szlochanie.

- To było nasze dziecko Thomas - odpowiada kobieta dalej zanosząc się płaczem.

Czuję jak szybko bije mi serce. To o czym mówią wydaje mi się oczywiste i jednoznaczne. Stracili dziecko. W jakim wieku? W jaki sposób? Nie mam pojęcia. Ale wiem, że potrzebują naszej pomocy.

Zanim jednak udaje mi się wyjść z ukrycia zauważam coś. A raczej kogoś. Maya zalewa się łzami i powoli wstaje. Podnoszę się idąc w jej ślady. Po chwili już wszyscy stoimy i patrzymy na trójkę dorosłych przed nami.

Sam usilnie próbuje zatrzymać Mayę, ale ta zapatrzona w jednego z dwóch mężczyzn wciąż idzie do przodu. Zakrywa usta dłonią i zaczyna szlochać. Słyszę, że próbuje coś powiedzieć ale nie potrafię zrozumieć ani słowa. Kiedy w końcu odsłania usta rozumiem co chciała powiedzieć cały ten czas. Jej głos jest cichy i łamie się pod wpływem wstrząsającego nią płaczu:

- To niemożliwe. Warren?

Helpless ||zawieszona||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz