Rozdział 31 - Seth

5 3 0
                                    

Czarnowłosa… albo blondynka… Nie wiem jak określić dziewczynę o tak wymyślnej fryzurze.

Obserwuję jak podnosi się i rzuca na jabłko, które podaje jej Sam. Chyba naprawdę jest bardzo głodna.

Z niedowierzaniem patrzę jak spod jej ciuchów wypada kilka batonów, jakieś plastry i kilka naboi.

- Czy to nasze?! - podchodzę do niej szybko i łapię za nadgarstek.

Ma tak okropnie chudą rękę, że mógłbym palcami opleść ją kilka razy.

Drake kuca i zbiera z ziemi wszystko co wypadło.

- Stary - mówi patrząc na mnie - To dlatego mieliśmy mniej zapasów.

To logiczne, że nas okradła, ale jedno mnie zastanawia. Jakim cudem jej nie zauważyliśmy?

- Kiedy to zabrałaś? - pytam wciąż nie rozumiejąc jak tego dokonała.

- Na chwilę przed tym jak sprawdzaliście ile czego macie.

Łapię się za głowę z niedowierzaniem.

- Od tamtej pory minęło sporo czasu - zauważa Casey - Dlaczego nie uciekłaś?

- Planowałam wrócić tu i wziąć więcej jedzenia… - spuszcza głowę, jakby naprawdę żałowała.

- A nie pomyślałaś, że wystarczyło zagadać? - pyta Sam.

- Nie mam pewności czy byście mi coś dali.

Patrzę jak Drake głośno wzdycha.

- Nigdy nie wątp w dobro człowieka, dopóki dobrze go nie poznasz - odzywa się w końcu.

Między nami wszystkimi zawisa niezręczna cisza.

- Przepraszam - mówi nagle Maya.

Nie jestem do końca pewien czy mówi nam prawdę, ale nie wygląda na złego człowieka. Jeszcze nigdy nie zawiodłem się słuchając słów Drake'a, dlatego także tym razem wezmę je sobie do serca. Nie będę jej oceniać dopóki nie poznam jej wystarczająco dobrze.

- Musimy znaleźć ci jakieś nowe ciuchy - dodaje szybko Sam - Jeśli masz się trzymać z nami to nie może cię być widać z kilometra.

Spoglądam na jej okropny żółty sweter. Oj zdecydowanie ma rację. Casey wchodzi do namiotu i już po chwili wychodzi stamtąd z dużą, szarą bluzą.

Maya zupełnie bez skrepowania ściąga przy nas sweter i od razu zakłada nowe ubranie.

W przeciągu ułamka sekundy zauważam coś co okropnie mnie niepokoi. Kiedy dziewczyna stoi przed nami całkiem ubrana podchodzę do niej i szybko podciągam jeden rękaw. Jednak nic tam nie ma.

Szybkim ruchem odsłaniam jej lewą rękę.

Wszyscy zamieramy w momencie gdy zauważamy ranę na przedramieniu. Dziewczyna wyrywa się i praktycznie od razu zasłania rękę.

- Czy to… - urywam.

Kręcę głową z niedowierzaniem. Nie chcę powtórki.

- Ja… Spokojnie… - macha rękami i próbuje nas w jakiś sposób uspokoić - To jest…

- Ugryzienie - dokańcza za nią Casey.

- Tak, ale…

- Kurwa - tym razem odzywam się ja - Mogłaś nam od razu powiedzieć, że jesteś zarażona. Nikt by za tobą nie pobiegł.

- Ja…

- I co teraz? - pyta zdezorientowana Sam.

- Uspokójcie się! - rozlega się krzyk Mayi - Tak tamta dziewczyna mnie ugryzła i nie mam pojęcia co to znaczy i dlaczego was to tak bardzo przeraża, ale…

- Zostałaś zarażona - zaczyna tłumaczyć Drake - To właśnie najprostsza droga do zostania potworem. Przez ugryzienie albo zadrapanie mutuje ci się DNA przez co stajesz się taka jak to co cię zaatakowało. Wystarczą kilka dni żebyś się przemieniła.

Siadam na pniu i chowam twarz w dłoniach. Nie mogę uwierzyć, że będę przechodzić przez to jeszcze raz.

- Kilka dni… - szepcze Maya i bierze głęboki oddech - Zostałam ugryziona to prawda, ale to wszystko wydarzyło się kilka tygodni temu.

- Jakim cudem… - zaczyna Casey, ale Maya jej przerywa.

- Nie wiem jak. Naprawdę nie mam pojęcia, ale według tego co mówicie już dawno powinnam być potworem. Spójrzcie - podciąga rękaw - Nie wiem co mi pomogło, ale rana się zagoiła kilka dni temu. Zostało tylko to.

Patrzę na ślad jaki zawsze zostaje po drapnięciu kota.

- Czego użyłaś? - pyta zaciekawiona Sam.

- Bardzo dużo wody utlenionej. Poszło trochę łez. Na końcu deszcz. Ale naprawdę nie wiem co mnie uratowało.

Z niedowierzaniem patrzę na dziewczynę. Wymieniam wzrok z Casey. Głośno przełykam ślinę bo dopiero teraz zaczynam rozumieć wszystko.

Noel…

Helpless ||zawieszona||Donde viven las historias. Descúbrelo ahora