Rozdział 37 - Drake

9 3 0
                                    

Dziewczynka upada na ziemię przez co krew, która dopiero co wypłynęła z rany tworzy czerwoną kałużę. Upadła na twarz więc pewnie ma teraz tam też zadrapania.

Ale jakie to ma znaczenie jeśli mówi się o trupie?

Dopiero po chwili dociera do mnie jeden bardzo ważny fakt. Mam ochotę przywalić sobie za to, że dopiero teraz o tym pomyślałem.

Casey…

Patrzę jak podbiega do ciała Molly. Szarpie nim i przerzuca na drugą stronę w taki sposób, że dziewczynka leży teraz na plecach.

Robię kilka kroków w tamtą stronę i zdaję sobie sprawę, że miałem rację. Jej twarz nie tylko jest teraz ubrudzona. Prawdopodobnie ma złamany nos bo pod dziurkami jest zaschnięta już krew.

Słyszę szloch, który po chwili przeradza się w głośny, rozpaczliwy płacz. Rozglądam się wkoło chociaż wiem doskonale kto wydaje te dźwięki.

Patrzę na Setha, który do tej pory znajdował się najbliżej Molly. Upadł na kolana i patrzy w dal jakby mała blondynka nadal tam stała.

Odwracam się do Sam, która ze złością wyciera łzy z policzków.

Zauważam też Mayę. Pusto wpatruje się w bransoletkę na swoim nadgarstku, którą dopiero co otrzymała od dziecka.

Stawiam następne kroki w stronę płaczącej dziewczyny. Boję się do niej podejść bo jej reakcje w takim stanie mogą być różne. Gdy zginął Liam nienawidziła mnie. Bo mu nie pomogłem. Bo nie oddałem życia ratując go.

Teraz też tego nie zrobiłem.

Dopuściłem do kolejnej śmierci. Do kolejnej straty. Podczas gdy sam nadal żyję i jedyne co mnie obchodzi to ta dziewczyna.

Nie wiem czy będzie mnie obwiniać. Czy znowu mnie nienawidzi. A może tylko czeka aż ktoś podejdzie żeby ją pocieszyć. Mam mieszane uczucia.

Nie potrafię patrzeć jak płacze. Nie umiem stać obojętnie. Ale to wszystko jest tak trudne.

Jesteś bezradny…

Bezradność… To słowo chyba najlepiej opisuje moją sytuację.

Nie mogłem nic zrobić kiedy Liam spadał w przepaść…

Nie mogłem nic zrobić kiedy Noel prosił żebym go zastrzelił…

Nie mogłem nic zrobić kiedy umierała Molly…

Nie mogę nic zrobić teraz…

Teraz kiedy tylu ludzi zginęło po to żebyśmy my mogli żyć.

Czuję ściśnięcie w żołądku kiedy odwraca się, podnosi głowę i patrzy mi w oczy. Kucam zaraz obok niej i biorę ją w ramiona.

Nie odpycha mnie więc chyba mnie nie nienawidzi. Nie stawia oporu więc przytulam ją do siebie mocniej.

Słyszę, że znowu zaczyna płakać. Głaszczę ją delikatnie po głowie. Mam wrażenie, że za chwile serce mi wyskoczy. Albo wybuchnie.

- Nie… - szepcze prawie niesłyszalnie.

Czuję jak delikatnie mnie odpycha i próbuje wyswobodzić się z uścisku.

- Zostaw… - wypowiada to słowo tak cicho jakby nie miała siły wydać z siebie głośniejszego dźwięku.

Odpycha moje ręce. Wstaje więc robię to samo. Robi kilka kroków w tył żeby się ode mnie jeszcze bardziej odsunąć.

- Ale Casey… - zupełnie nie rozumiem o co jej chodzi.

- Nie zbliżaj się do mnie - mówi to tak dosadnie, że aż mnie to boli - Nie… Zostaw mnie w spokoju.

- Ale…

- Po prostu to zrób - nie daje mi dokończyć - Proszę…

To jedno słowo sprawia, że przekreślam wszystkie możliwości. I chociaż nie rozumiem, ona ewidentnie nie chce mi tłumaczyć.

Układałem sobie już w głowie miliony pomysłów na przekonanie jej, że to nie moja wina. Że nie mogłem nic zrobić. Ale ona wierzy w to, że to wszystko przeze mnie.

Nienawidzi mnie… A ja nic z tym nie mogę zrobić.

Po raz kolejny patrzę w jej oczy. Są przepełnione bólem i łzami. O dziwo w jej spojrzeniu nie wyczuwam nienawiści, tylko cierpienie. To sprawia, że jeszcze bardziej chce o nią walczyć.

- Casey…

- Kurwa mać - po raz kolejny ktoś mi przerywa.

Tym razem jest to Seth. Zanim zdążę zapytać o co mu chodzi, sam zauważam.

W pierwszej chwili nie wydaje mi się to niczym nadzwyczajnym. Dopiero po chwili przemyślenia wydaje mi się dziwnym, że człowiek tak po prostu wszedł na kilkunastometrowy mur. A teraz tak po prostu z niego skacze.

Sam szybko odsuwa się od ściany. Postać spada na nogi, ale potyka się więc upada na beton. To wydaje się nic nie zmieniać. jak gdyby nigdy nic wstaje i pusto patrzy na nas. Przynajmniej wydaje mi się, że patrzy.

Dopada mnie przerażenie kiedy zdaję sobie sprawę, że nie ma czym na nas patrzeć. Słyszę krzyk, który sprawia, że wszyscy rzucamy się do biegu.

Potykam się o coś, ale biegnę dalej. Odwracam się żeby zobaczyć co to było i to okazuje się być najgorszym pomysłem w dziejach świata. Patrzę na ciało Molly i na nogę, o którą zahaczyłem.

Pojawiają się u mnie wyrzuty sumienia, że tak po prostu ją tutaj zostawiamy. Jednak z drugiej strony i tak nie mielibyśmy co z nią zrobić.

Biegnę przed siebie najszybciej jak potrafię. Po kilku chwilach odwracam się żeby zobaczyć czy nadal to coś nas goni.

Na nasze szczęście okazuje się, że nie. Czuję jak przyspiesza mi serce. Fakt, nic nas już nie goni. Dziwna postać zniknęła. Ale zniknęła razem z Casey.

Helpless ||zawieszona||Where stories live. Discover now