Rozdział 16 - Noel

18 5 0
                                    

Jestem z siebie dumny. Tak cholernie dumny. Chociaż raz coś mi się udało. Chociaż jeden raz dostałem szansę na udowodnienie Sam, że się do czegoś nadaję.

Wchodzimy do budynku i od razu się rozdzielamy. Razem z Sethem i Casey idziemy na górę. Kieruję się do jakiegoś przypadkowego pokoju, który okazuje się być pokojem jakiejś małej dziewczynki.

Różowo szare ściany. Półki zapełnione po brzegi zabawkami. Na niepościelonym łóżku leży pluszowy miś.

Kiedy wydaje mi się, że niczego przydatnego tutaj nie znajdę dostrzegam pudełko stojące pod łóżkiem. Podchodzę i wyciągam opakowanie. Podnoszę wieczko i moim oczom ukazują się zdjęcia.

Na wszystkich jest dziewczynka, która mieszkała właśnie w tym miejscu. Wyciągam jedną fotografię, która najbardziej przykuła moją uwagę.

Jest na nim to dziecko z jakąś kobietą. Dostrzegam między nimi duże podobieństwo, więc wnioskuję, że to jej mama.

Ja… Nigdy nie miałem matki. Odeszła od mojego taty zaraz po moich narodzinach. Moi rodzice już od dawna myśleli o rozwodzie, ale chyba nigdy nie odważyliby się od siebie odejść. Tak przynajmniej wydawało się mojemu ojcu. Liczył, że ja ich na nowo połączę. Jednak moja mama planowała inaczej. Urodziła mnie, a później zostawiła mojego ojca.

Nie pamiętam jej bo zniknęła zaraz po moich narodzinach. Nie mam z nią żadnego zdjęcia. Jestem jedynakiem. Nie mam pojęcia jak to jest mieć rodzeństwo.

Całe życie razem z ojcem. Tylko z ojcem…

Zawdzięczam mu właściwie wszystko. Nie oddał mnie do domu dziecka. Wychował mnie na tego człowieka, którym jestem teraz. Zawsze mnie kochał.

Dopóki apokalipsa nie wybuchła. Do czasu, aż choroba nie zaczęła postępować. Do momentu, w którym mogłem umrzeć w każdej chwili. Do momentu, w którym nie poświęcił swojego życia żeby mnie ratować chociaż oboje wiedzieliśmy, że będzie lepiej jeśli to ja zginę.

Uciekaliśmy z domu i to coś nas zaatakowało. Byłem o krok od śmierci. I wtedy mój tata rzucił się na tego stwora, tym samym skazując siebie na śmierć.

Chyba najgorsze jest to, że on wcale nie zginął. Na moich oczach zmienił się w jednego z tych potworów.

Krzyczałem. Bardzo głośno. Najpierw byłem zrozpaczony. Przecież właśnie mój ojciec poświęcił za mnie swoje życie. Zmienił się w jednego z nich. A ja nie miałem nawet szansy żeby skrócić mu cierpienia.

Zacząłem strzelać gdzie popadnie. Na pięć strzałów trafiłem jedynie dwa razy. W brzuch i udo. Naboje w pistolecie mi się skończyły więc zacząłem biec.

Biegłem ile sił w nogach. Szukałem schronienia. Udało mi się przeżyć w ten sposób kilka miesięcy. A później wpadłem na Sam i Setha. Czułem, że spadli mi z nieba. W większej grupie znacznie łatwiej przeżyć.

Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk mojego telefonu. Przypomnienie.
Na dzisiaj miałem zaplanowaną wizytę u lekarza.

Mam ochotę zacząć się śmiać. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem u tego debila. Przepisuje mi setki leków i zaleca masę drogich operacji, chociaż obaj doskonale wiedzieliśmy od samego początku, że to nie ma żadnego sensu.

Łapię się za głowę, która nagle zaczęła mnie boleć.

- Noel! Możesz na chwilę do mnie przyjść i mi pomóc? Chyba coś znalazłem - słyszę głos Setha, który jest w pokoju obok.

Odkładam zdjęcie do pudełka, a następnie chowam je z powrotem pod łóżko.

Odwracam się w stronę drzwi kiedy ostatecznie stwierdzam, że nic tutaj nie znajdę.

Wtedy zauważam czarną tablicę, na której widnieje napis zrobiony białą kredą.

,,Kochanie musiałam dzisiaj wyjść wcześniej. Wrócę późno, nie czekaj na mnie. Kocham cię.    Mama".

Dopada mnie niesamowita wściekłość. Czuję jak wszystkie emocje we mnie buzują. Nie potrafię dłużej patrzeć na napis, więc postanawiam jak najszybciej wyjść z pokoju.

Ale nagle w jednym momencie tracę kontrolę nad wszystkim co się wokół mnie dzieje. Przestaję panować nad całym swoim ciałem i umysłem.

Wiem tylko, że upadam na ziemię. A później dociera do mnie tylko jedna ostatnia myśl zanim całkowicie tracę świadomość.

,,Znowu mam atak".

Helpless ||zawieszona||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz