Rozdział 39 - Thomas

11 3 0
                                    

- Warren dajesz radę? - zaczynam się śmiać obserwując chłopaka pode mną.

- Nie mam pięciu lat - widzę jak przewraca oczami.

- A ty kochanie? - uśmiecham się do kobiety po mojej prawej - Jeszcze możemy zawrócić.

- Jest w porządku - odpowiada dalej opuszczając się na linie w dół.

Cieszy mnie ta odpowiedź. Jesteśmy właściwie w połowie drogi więc lepszym rozwiązaniem byłoby zejść na dół niż się wracać.

- Widzisz Thomciu? - słyszę ten irytujący głos Warrena - Sofia radzi sobie lepiej niż ty, pomimo swojej sytuacji - patrzy na mnie z dołu i głupio się uśmiecha.

- A to wcale nie tak łatwe jak by się wydawało - kiwa głową brunetka.

Głośno wzdycham.

- Z wami gdzieś iść podczas apokalipsy to totalny dramat - kiwam głową.

Oboje wybuchają śmiechem. Właśnie na to liczyłem. Myślę, że każdy kto byłby na naszym miejscu by tego potrzebował. Trochę rozrywki.

Uśmiecham się patrząc jak świetnie sobie radzą. Jesteśmy całkiem niedaleko. Jeszcze jakiś kilometr i w końcu postawimy stopy na jakimś stałym gruncie. Zawrócenie w tym momencie byłoby najgorszym pomysłem.

- Thomas? - odwracam głowę w stronę mojej żony.

I wtedy to zauważam. Kiedy mówiłem o rozrywce nie miałem na myśli tego…

Jest dokładnie za nią. Na tej skalnej ściance. A ona niczego nieświadoma uśmiecha się jak gdyby nigdy nic.

Staram się nie wydając z siebie żadnego dźwięku poinformować ją o tym co właściwie się właśnie dzieje.

Nie udaje mi się jednak wydać z siebie żadnego dźwięku. Zanim zdołałem cokolwiek zrobić usłyszałem przeraźliwy pisk, krzyk Sofii i długie pazury przecinające linę.

Próbuję złapać odciętą końcówkę ale nie udaje mi się jej uchwycić w porę.

- Warren! - krzyczę.

Na całe szczęście spogląda w moją stronę na tyle szybko, że udaje mu się złapać kobietę. Chłopak zwisa na własnej uprzęży obiema rękami trzymając linę, na której wisi Sofia.

Obserwuję jak dziewczyna uderza o skalną ścianę co z pewnością sprawia jej ogromny ból.

Odchylam się na linie i zaczynam bujać. Wyciągam przed siebie nogi i z całej siły kopię to stworzenie. Niestety udaje mu się złapać mnie za nogę więc kiedy tylko kołyszę się z powrotem do tyłu uwieszony na mnie potwór robi to razem ze mną.

Coraz mocniej wbija we mnie swoje pazury. Czuję jak po łydce zaczyna spływać mi krew. Z trudem wyciągam pistolet. Strzelam prosto w głowę potwora.

Patrzę na Warrena, który z coraz większym trudem utrzymuje Sofię. Krzyczę do niego i wskazuję na jakąś skalną półkę, na której wszyscy idealnie się zmieścimy.

Chłopak zaczyna poruszać liną przez co kobieta kiwa się w obie strony. W końcu kiedy ma pewność, że Sofia jest tuż nad półką puszcza linę pozwalając jej na nią spaść.

Upada na prawy bok, ale od razu się podnosi i chwyta za brzuch.

- Warren! Krew! - krzyczy w stronę blondyna - Dużo krwi! - przejeżdża dłonią po udzie w górę i pokazuje nam swoją czerwoną dłoń.

Wymieniamy spojrzenia i jak najszybciej schodzimy do niej. Kiedy już stabilnie stoimy szybko do niej podchodzę i klękam przed nią. Dostrzegam łzy w jej oczach.

- Kochanie spokojnie. Na pewno wszystko jest dobrze - staram się uśmiechnąć, ale nie potrafię.

Sam nie wierzę w to co mówię.

- Wszystko jest dobrze - dodaję coraz bardziej zdenerwowany - Zaraz ci pomogę. Dasz radę wstać? Pójdziemy dalej. Na pewno nic się nie stało.

- Thomas - chłopak kładzie mi dłoń na ramieniu, ale szybko ją strącam i odpycham go - Przecież jestem lekarzem, daj mi się tym zająć!

Spoglądam na niego, kiwam głową i posłusznie się odsuwam siadając obok.

Warren podaje mi dwie buteleczki. Woda utleniona i woda morska. Dorzuca bandaż.

- Zmieszaj to i obmyj nogę - mówi patrząc w moją stronę, następnie odwraca się w stronę kobiety - Sofia wiem, że to może naprawdę źle zabrzmieć ale muszę ci ściągnąć spodnie. Możemy zarzucić kurtkę żebyś czuła się swobodniej.

Cały się spinam ale wiem, że tak trzeba. Brunetka kiwa głową. Ściągam z siebie kurtkę i kładę ją na ugiętych nogach Sofii. Chłopak zaczyna powoli zsuwać z niej ubranie.

Po kilku chwilach ciszy i przeprowadzonych przez Warrena ,,badań" ani ja ani Sofia nadal nie wiemy co będzie dalej. Jak będzie wyglądać nasze życie. Ani czy uda nam się kiedykolwiek zapomnieć o tym co dzisiaj się wydarzyło.

Kiedy chłopak w końcu kończy swoją kontrolę nie wygląda jakby miał nam przekazać dobre wieści. Patrzy na nas smutno. Sofia bardziej zalewa się łzami. Nie dziwię się. Ja też mam mokre oczy.

Kiwam głową niedowierzając.

- To niemożliwe… - spoglądam na krew naokoło kobiety.

- Nie mogłem nic zrobić - patrzy mi w oczy - Nie było już szans na ratunek.
Przykro mi ale… Poroniła.

Helpless ||zawieszona||Where stories live. Discover now