Rozdział 22 - Samantha

21 6 0
                                    

Patrzy na mnie tymi swoimi przenikliwymi, zielonymi oczami i nie mówi ani słowa. Milczy odkąd tylko znaleźliśmy się w tym pomieszczeniu.

Dosłownie kilka minut temu przy pomocy Drake'a przyszedł na górę do pokoju, w którym ma odpoczywać. Chwilę później pojawiłam się tutaj ja.

Od tamtej chwili jedyne co robi to siedzi w ciszy i w skupieniu skanuje moją twarz. Zupełnie jakby widział mnie pierwszy raz w życiu.

Co chwilę spogląda na swoją rękę jakby nie wierząc w to, że przed chwilą stracił dłoń.

Stoję pod ścianą po drugiej stronie pokoju. Pusto gapię się w przestrzeń przede mną. Nie mam najmniejszego zamiaru się odzywać. Zupełnie nie wiem co mogłabym powiedzieć.

Czułam, że muszę tu teraz być. Ale teraz już właściwie nie wiem czy to ma jakikolwiek sens.

Odpycham się od ściany, o którą cały czas się opierałam i podchodzę do drzwi. Kładę dłoń na klamce, ale nie robię niczego więcej. Słyszę jak Noel się podnosi.

- Sam…

Jego głos brzmi strasznie. Jakby był wypruty z jakichkolwiek sił. Jakby się poddał. Jakby nie wierzył, że to wszystko da mu cokolwiek.

Odwracam się w jego stronę, ale nic nie odpowiadam.

Podchodzi do mnie bliżej i patrzy mi w oczy. Mam wrażenie, że właśnie próbuje z nich wszystko wyczytać.

- O czym myślisz? - nieznacznie się uśmiecha i jakby rozluźnia.

Oczywiście, że o tobie idioto…

- O niczym konkretnym - odpowiadam powoli tak żeby nie rozpoznał po tonie głosu, że to kłamstwo.

Tak czy siak wygląda jakby doskonale wiedział, że wciskam mu kit.

- Ja… - podnosi rękę w moją stronę, ale od razu ją cofa.

Boi się mnie dotknąć…

- Wybieram ciebie… - wypowiada te dwa słowa powoli i dosadnie.

- Słucham? - pytam bo nie do końca rozumiem co ma na myśli.

- Dałaś mi wybór… Ty albo choroba, która nigdy mnie nie obchodziła… - mówi to wszystko tak szybko, że zajmuje mi chwilę zanim przyswajam do siebie jego słowa - Sam to oczywiste, że wybieram ciebie.

Robi kilka kroków w moją stronę. Cofam się do momentu, w którym czuję za plecami drzwi. Opieram się o nie i w ciszy obserwuję jego twarz.

Blond włosy, które delikatnie opadają na jego czoło. Zielone oczy, które świdrują mnie właśnie na wylot. Jedyne co w nich teraz widzę to niesamowita szczerość.

Wyciągam rękę w jego stronę i dotykam jego policzka. Lekko drży gdy moja dłoń styka się z jego skórą.

- Jesteś dla mnie cholernie ważna Sam. Musisz mi powiedzieć dlaczego tak bardzo to wszystko przeżywasz… - spuszczam wzrok na jego słowa.

Cofam dłoń.

- Nie chcę ci mówić.

- Nie ufasz mi? - pyta z wyczuwalnym przejęciem w głosie.

- Ufam - odpowiadam bez najmniejszego zawahania.

- Więc dlaczego…

- Bo chcę zapomnieć - przerywam mu.

Kiwa głową potwierdzając, że rozumie i szanuje moją decyzję.

Po raz kolejny go dotykam. Tym razem łapię go za rękę i splatam nasze palce ze sobą. Dokładnie w tym samym momencie oboje patrzymy na nasze dłonie.

- Nigdy nie czułem czegoś takiego… - znowu spogląda mi w oczy - Nie wiem co się mówi w takich chwilach.

Rumieniec oblewa jego twarz. Chyba po raz pierwszy w życiu widzę jak jakiś chłopak jest zawstydzony tak bardzo, że się rumieni.

- W takich momentach nie trzeba mówić nic - uśmiecham się do niego i podnoszę rękę; kładę ją na jego klatce piersiowej - Wystarczy, że to czujesz.

- A co jeśli nie wiem co czuję? - słyszę niepokój w jego głosie.

Nie mam pojęcia co teraz powiedzieć. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Dosłownie w kilka sekund puszczam jego rękę. Próbuję go odepchnąć ale skutecznie mi to uniemożliwia.

- Chciałem powiedzieć… Jesteś niesamowita Sam. Kiedy jesteś obok po prostu odlatuję. Tak jakby… Cały świat znikał i jedyne co pozostawało to ty. Boże, nie jestem dobry w opisywaniu uczuć.

Śmieję się pod nosem na jego słowa.

- Dobrze ci idzie… Kontynuuj.

Przybliża się do mnie i dotyka mnie jedną ręką. Drugą wciąż trzyma za plecami jakby bał się, że poprzez dotyk może mnie zarazić.

- Jesteś najlepszym co mnie spotkało w życiu… - szepcze wprost do mojego ucha.

Stoimy bardzo blisko siebie. Dzielą nas zaledwie centymetry. Obserwuję jego twarz. Staram się zapamiętać każdy szczegół. Patrzy na mnie i czeka na jakąkolwiek reakcję z mojej strony. Zamiast tego otrzymuje ciszę.

Wygląda na takiego niepewnego i bezbronnego kiedy czeka na to co powiem. Czuję się na wyższej pozycji kiedy wiem co tak właściwie czuję i myślę, a on nie ma o tym zielonego pojęcia.

Nieznacznie podnoszę głowę do góry. Jesteśmy naprawdę w niebezpiecznej odległości od siebie. Jego wzrok zjeżdża na moje usta.

Nie chcę nic mówić. Nie chcę psuć tej chwili jakąś głupią gadką. Po prostu czekam, aż w końcu mnie pocałuje.

Ta chwila jednak nie następuje. Po raz drugi dotykam dłonią jego policzka. Czuję jak drży pod moim dotykiem. Wspaniałe uczucie. Boję się, że zrobię lub powiem coś nie tak i zniszczę tę chwilę kilkoma słowami.

Oblizuję usta i przygryzam dolną wargę. Noel z coraz większym skupieniem mi się przygląda. Czuję się dziwnie… skrępowana.

Przysuwam się do niego tak bardzo, że nasze twarze praktycznie się stykają.

- Pocałuj mnie w końcu… - szepczę w jego usta.

Patrzy na mnie z niedowierzaniem i niepewnością. W jego oczach widzę strach.

- Nie boisz się, że mogę cię w ten sposób zarazić?

Kiedy mówi czuję jego oddech na moich ustach. Czuję miętę. Mówi powoli jakby bał się, że jednym słowem może mnie zabić.

Uśmiecham się delikatnie.

- Ja… - wskazuję palcem na siebie - nie boję się niczego…

Przyciskam swoje usta do jego warg. Są ciepłe, miękkie i nie mają żadnego określonego smaku. Wkładam w ten pocałunek wszystkie moje uczucia.

Otwieram szerzej usta dając mu więcej możliwości. Wykorzystuje to bardzo dobrze.

- Cholera. Sam - szepcze między pocałunkami - Chyba się. W tobie. Zakochałem.

Helpless ||zawieszona||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz