Rozdział 24 - Seth

11 4 0
                                    

- Musimy kiedyś się zatrzymać i odpocząć Seth - po raz kolejny słyszę głos mojej siostry.

Idziemy od trzech dni. Wiem, że ma rację. Wiem, że powinniśmy znaleźć jakieś miejsce i zostać tam chociażby przez kilka dni. Problem w tym, że nie mam pojęcia gdzie jesteśmy, a z tego co widzę i tak nie ma tutaj niczego co nadawałoby się na chwilowe schronienie.

- Nie możemy się zatrzymywać Sam - mówi Noel.

To ostatnie czego się po nim spodziewałem. Jest na skraju wytrzymałości. Radzi sobie, ale wszyscy już zdążyliśmy zauważyć, że okropnie się męczy.

Wydawało mi się, że to on najbardziej z nas wszystkich chciałby żebyśmy się gdzieś zatrzymali. Najwyraźniej się myliłem. Albo to on świetnie udaje przed nami wszystkimi, że jest dobrze.

- Jest z tobą coraz gorzej Noel - kontynuuje Sam próbując nas przekonać, że powinniśmy zrobić postój.

- Dam radę.

Odwracam się w ich stronę. Patrzę jak Casey przewraca oczami. Sam wydaje się być lekko urażona, a Noel bardzo przejęty.

Nie chce okazać swojej słabości. Nie rozumiem mojej siostry. Dlaczego jej to tak przeszkadza.

Przecież właśnie tego chciała. Żeby walczył. Jeśli nie dla siebie, to dla niej. Robi to. A ona wygląda jakby tego nie dostrzegała.

Patrzę w moją lewą stronę. Jest tam dziewczynka, która bawi się kosmykami swoich blond włosów. Wydaje się być nimi bardzo zafascynowana. Zupełnie jakby się zastanawiała dlaczego takie są.

Gdzieś na samym końcu zapewne jest Drake. Miał obstawiać tyły w razie gdyby coś się miało stać. Ma przy sobie broń więc chyba nie mamy się czego obawiać.

Zaczyna wiać wiatr. Pogoda jest całkiem ładna. Niebo nie jest zupełnie czyste, ale świeci słońce więc temperatura musi być dosyć wysoka. Dlatego powiew wiatru jest pewnego rodzaju ulgą dla nas wszystkich.

Słyszę, że ktoś się potyka i od razu przypomina mi się scena sprzed miesiąca, kiedy zgubiłem się w lesie bo potknąłem się o kamień.

Miałem się wtedy za największego frajera na świecie. Mam ochotę zacząć się śmiać na myśl o tym, że być może już nie jestem w tej kwestii na podium. Uśmiech z mojej twarzy znika bo kiedy się odwracam, okazuje się, że na ziemi leży Noel.

Dosłownie w przeciągu kilku sekund pojawiam się obok Sam, która siedzi pochylona nad leżącym chłopakiem.

- Mówiłam, że musimy się zatrzymać! - dziewczyna przeszywa mnie nienawistnym spojrzeniem.

Casey dotyka dłonią jego czoła. Chwilę się zastanawia po czym mówi:

- Ma gorączkę - patrzy poważnie w moją stronę.

- To na pewno od słońca. Okropnie dzisiaj grzeje - mówi pospiesznie Sam.

- Chyba wszyscy doskonale wiemy, że to wcale nie od słońca - odpowiada stanowczo Casey.

Sam przestaje cokolwiek mówić. Już nawet nie próbuje nikogo przekonać, że Noelowi nic nie jest. Wszyscy byliśmy świadkami tego jak mówił, że został ugryziony. Chociaż to mało powiedziane.

- Co teraz zrobimy? - pyta po chwili Casey.

- Nie wiemy ile zostało nam czasu - odzywa się Drake - Może jeśli uda nam się na czas znaleźć lekarstwo, uratujemy go.

- To szaleństwo… - mówię zgodnie z prawdą - Naukowcy na całym świecie latami szukali czegoś co my mielibyśmy znaleźć w ciągu kilku dni. Nierealne. Przykro mi to mówić, ale jeśli odcięcie ręki nic nie dało to… - urywam bo nie chcę kończyć tego zdania.

Zapada niezręczna cisza przerywana jedynie naszymi oddechami. Mam wrażenie, że słyszę jak bije mi serce. Po chwili jednak czuję, że to nie moje.

Spoglądam na Sam. Najbliższą mi osobę. Jedynego człowieka na tym świecie, który jest ze mną zawsze i pomimo wszystko.

Patrzę na jej oczy, które z każdą chwilą wypełniają się coraz większa ilością łez. Nie chciałbym na to patrzeć. Ale teraz nie pozostało nam nic innego jak tylko czekać. Czekać na to, aż nasz przyjaciel wróci do zdrowia. Albo na to, aż całkowicie go stracimy.

- Ja… - słyszę załamany głos Noela, który próbuje usiąść - Chyba powinienem wam o czymś powiedzieć.

Praktycznie zamieram na jego słowa. Wszyscy dosłownie wstrzymujemy oddechy i czekamy na to co ma nam powiedzieć w ciągu najbliższych kilku sekund.

To nie wróży nic dobrego…

- Od wczoraj okropnie bolą mnie zęby. Mam wrażenie, że się wydłużają. Kiedy próbowałem dotknąć jednego z nich, przeciąłem skórę… - mówi to wszystko tak powoli i wyraźnie, że mam wrażenie, że opowiada bajkę, która nie dzieje się w rzeczywistości.

Moje oczy powiększają się kilkukrotnie na jego słowa. Mam ochotę uderzyć głową o coś twardego z nadzieją na to, że za chwilę się obudzę. Czekam, aż Noel powie, że tylko żartował. Że to wszystko to głupi żart i chciał nas tylko przestraszyć.

Jak głupi czekam, aż powie, że chciał nas wkręcić i ten palec stracił w inny sposób niż to opisał. Na przykład, że próbował wtedy otworzyć okno ale szkło się rozbiło i wbiło tak głęboko w jego palca, że nie udało się go uratować.

W nadziei czekam, aż powie coś co utwierdziłoby mnie w przekonaniu, że nie odciąłem mu tej ręki bez powodu.

On jednak nie mówi nic. Milczy a to oznacza tylko jedno. Jest źle. Jest cholernie źle. Prędzej czy później zmieni się w potwora. A im dłużej będziemy zwlekać tym bardziej będzie cierpiał.

- Dodatkowo czuję, że krew w całym moim ciele, zaczęła przepływać kilka razy szybciej - kontynuuje swoją wypowiedź blondyn.

Patrzę na moją siostrę. Na dziewczynę, która przeszła tak wiele w życiu, ale nigdy się nie poddawała. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie jak teraz.

Spuszczam głowę. Wygląda na to, że nikt nie ma zamiaru niczego powiedzieć.

- Zostaje tylko jedno wyjście - Noel wypowiada te słowa szybko i wyraźnie.

Dopiero teraz zauważam pistolet w jego ręce.

- Nie! - Sam rzuca się w jego stronę i próbuje wyrwać mu broń z dłoni.

- Sam… Proszę… - dodaje powoli chłopak - Mam raka… I tak prędzej czy później bym zginął. Lepiej żeby stało się to teraz. Chcę mieć pewność, że nie zmienię się w to coś i nie zrobię wam krzywdy.

Dziewczyna uspokaja się pod wpływem jego spokojnego głosu. Mówi to wszystko jakby przygotowywał się na tą chwilę już od dłuższego czasu.

Chłopak patrzy na mnie błagalnie jakby liczył, że to ja wykonam "wyrok". Ja jedynie kiwam przecząco głową.

Nie mogę. Nie potrafiłbym go zabić. Wiem, że on tego chce. I wiem, że nie ma już innego wyjścia. Ale nie mogę tego zrobić. On… jest zbyt ważny dla Sam. Nie mogę zamordować kogoś kto jest tak istotny dla mojej siostry.

Noel wyraźnie rozumie co mam na myśli i delikatnie kiwa głową, co chyba zauważam tylko ja. Uśmiecha się nieznacznie w moją stronę jakby próbował dodać mi otuchy.

Słyszę jak Sam płacze coraz głośniej. Leży na kolanach chłopaka i zalewa łzami jego spodnie. Ten widok łamie mi serce. Ale w tym momencie nie mogę już nic zrobić.

Casey odwraca wzrok jakby zupełnie nie mogła patrzeć na to co się tutaj dzieje. Chciałbym zrobić to samo, ale muszę być silny. Dla Sam. Przytula do siebie Molly, która również zaczęła płakać.

Noel patrzy w inną stronę. Nie chce obciążać takim zadaniem żadnej z dziewczyn dlatego spogląda tam gdzie jest ostatnia osoba, która została.

Wyciąga w jego stronę pistolet, który trzyma w zdrowej ręce i wypowiada te kilka słów, które zwalają z nóg nas wszystkich a zwłaszcza bruneta:

- Drake… Proszę… Zrób to.

Helpless ||zawieszona||Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang