Rozdział 13

335 29 12
                                    

Obudził mnie pulsujący ból w głowie. Próbowałam podnieść powieki, co okazało się bardzo trudne. Ledwo otworzyłam oczy, a od razu poraziło mnie światło żarówki. Padało wprost na moją twarz. Obróciłam się w stronę ściany i zmarszczyłam brwi. Szybko uniosłam się na łokciu, a głowa znowu dała boleśnie o sobie znać.

Bardzo powoli usiadłam na materacu i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nigdy tu nie byłam. Zresztą, pokój wyglądał jak piwnica, albo jakiś bunkier. Zerknęłam na ogromne, masywne drzwi i oblał mnie strach. W rogu zauważyłam niewielkie lustro na ścianie, więc podeszłam do niego na trzęsących nogach. Na prawym policzku miałam ogromnego siniaka. Dotknęłam go palcem i aż zawyłam z bólu. Otworzyłam szeroko oczy, wbijając wzrok w nadgarstek.

– Co jest? – mruknęłam przerażona.

Spojrzałam szybko w dół, unosząc dłonie. Czerwone, długie pasy owijały moje nadgarstki. Roztarłam skórę palcami, ale nie znikły.

Gwałtownie odwróciłam się w stronę drzwi, a dopiero później usłyszałam dźwięk otwieranego zamka.

„Jakim cudem?" – przeszło mi przez głowę.

Na progu stanął Dean. Przyjrzał mi się uważnie, a potem uniósł dłonie i wszedł do środka.

– Spokojnie, Cassie – powiedział wolno. – Nie skrzywdzę cię.

– Co jest grane? Gdzie ja jestem?

– Wynikły... drobne komplikacje.

Uśmiechnął się dziwnie, odwracając wzrok.

– Nic nie pamiętam. – Przyłożyłam do siebie nadgarstki, znów przyglądając się czerwonym liniom. – Skąd się wzięły?

Dean uniósł brwi.

– Nic nie pamiętasz?

Pokręciłam głową.

– Kompletnie nic? – dopytuje. – Zawiozłem cię do Bobbiego, aby sprawdzić kilka rzeczy. Pamiętasz?

Przez głowę przeleciało mi prawie przezroczyste wspomnienie, jak Sam oprowadzał mnie po jakimś domu. Pokazywał liczne książki o duchach, aniołach, demonach, wampirach, wilkołakach i stu innych potworach. Posadzili mnie na krześle. Przypomniałam sobie smutne spojrzenie Deana, gdy związywał mi ręce. Słyszałam głos wymawiający dziwne słowa, a potem...

Upadłam na kolana, łapiąc się za głowę, bo ból był okropny. Wrzasnęłam, próbując dać upust cierpieniu. „Nie dostaniecie jej!" – krzyczał obcy głos, rozsadzając mi czaszkę. Jak przez mgłę widziałam Deana. Rzucił mi się na pomoc. Ledwo mnie dotknął, a sekundę później jego ciało uderzyło o ścianę.

Przerażona otworzyłam oczy. Łzy kapały na betonową podłogę.

– Cassie!

Dean kucnął i złapał mnie za ramiona. Pomógł mi wstać, chociaż nogi odmówiły posłuszeństwa. Zapłakana, dotknęłam dłońmi jego twarzy.

– Przepraszam – szepnęłam cicho. – Ja... Nie wiem... Przepraszam, Dean.

Niespodziewanie przytuliłam się do niego, całkowicie zapominając o wielu przykrych sprawach. Czekałam, aż mnie odepchnie, ale jego ręce owinęły się ciasno wokół mojej talii. Poczułam coś dziwnego w żołądku. „Co się ze mną dzieje?" – przeszło mi przez głowę. Zaczęłam panikować, więc ukryłam twarz w koszuli Deana. Ale to nie był dobry pomysł. Bodźce zaatakowały mnie z różnych stron. Jego dotyk, zapach, bliskość.

– Mam tylko parę siniaków. Od nich się nie umiera.

Wyczułam nutkę rozbawienia w jego głosie. Przygryzłam wargę, zastanawiając się, czy coś między nami uległo zmianie. Odsunęłam się na niewielką odległość, aby wciąż być w jego ramionach. Dean miał poważny wyraz twarzy, chociaż drżały mu kąciki ust.

Nie próbuj mnie ratować (Supernatural) [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now