Rozdział 49

104 16 1
                                    

Nie czułam głodu, ale wmusiłam w siebie śniadanie, bo przecież potrzebowałam energii. Wydarzenia z poprzedniego dnia wciąż zaprzątały moje myśli. Nie powiedziałam Deanowi prawdy o wróżce, która wykonała rytuał zakotwiczenia duszy Toma, ale byłam ogromnie wdzięczna, że powstrzymał mnie przed użyciem medalionu.

Przymknęłam powieki, dopuszczając do siebie wspomnienie, które zatrzymało się na jednym momencie – paleniu książki. Wśród płomieni dostrzegłam znak węża. Po moich plecach przebiegł dreszcz, więc otworzyłam oczy. Przypomniałam sobie o słowach Ignis.

Sięgnęłam po kubek z kawą i upiłam niewielki łyk.

Nie potrafiłam uwierzyć, że po tylu miesiącach obawy powróciły. Byłam poszukiwana, co wiedziałam od dawna, ale tym razem charakter poszukiwań się zmienił. Szukała mnie konkretna wiedźma.

Zacisnęłam palce na kubku, czując cholerną złość. Nie potrzebowałam większych problemów. Mój plan nagle stał się niewystarczający i... dziurawy. Potrzebowałam nowego pomysłu i wdrożenia zmian, aby uniknąć późniejszych komplikacji. Na szali leżało moje życie, a głupio byłoby niepotrzebnie umrzeć.

Kątem oka zauważyłam, że wyświetlacz komórki się rozświetlił, ukazując powiadomienie o wiadomości. Przesunęłam szybko palcem po ekranie, wpisałam hasło i odczytałam.

Dziękuję za przemiły wieczór. Mam nadzieję, że wczoraj dotarłaś bezpiecznie do domu, a twój kolega nie sprawił ci więcej kłopotów. Już nie mogę doczekać się naszego kolejnego spotkania. Zjadłabyś ze mną kolację w piątek?".

Dopiero po drugim czytaniu zdałam sobie sprawę, że miałam uśmiech na twarzy, który szybko znikł, gdy przypomniałam sobie o płonącym znaku węża. Podejrzewałam, kto mógł mnie szukać i jaki miał cel. Przeklęłam w duchu, bo musiałam przyznać rację Samowi i... Deanowi. Spotykając się z George'em, narażałam go na śmierć.

Westchnęłam ciężko i wróciłam wspomnieniami do przyjemniejszej części ubiegłego dnia. Cudownie się bawiłam. Dean popsuł to spotkanie, ale gdy tylko wyszedł, wyjaśniłam mężczyźnie kilka rzeczy. Musiałam kłamać, ale mówienie prawdy nie wchodziło w grę. Wysłuchał mnie i uwierzył. Widziałam ufność w jego cudownych, niebieskich oczach.

George był zupełnie inny niż większość facetów. Od samego początku wywarł na mnie dobre wrażenie. Opiekuńczy, troskliwy i dobry... Lustrował mnie spojrzeniem tylko wtedy, gdy nie patrzyłam i spodobało mi się to. Nasza rozmowa była luźna i pozbawiona podtekstów. Może nie wzbudziła we mnie żadnych emocji, ale spaliłam swoją duszę i chyba nigdy nie żałowałam bardziej, że nie mogłam niczego poczuć.

Pomyślałam o Deanie i skrzywiłam się, bo ten mężczyzna potrafił zmusić mnie do wykrzesania z siebie minimalnych emocji, ale nie nadawał się na faceta na stałe – w przeciwieństwie do George'a.

Oparłam łokcie na stole i ukryłam twarz w dłoniach.

George był tym typem mężczyzny, który robiłby mi niespodzianki, zabierał w ładne miejsca, planował naszą przyszłość, oświadczyłby się, a potem wziąłby ze mną ślub. Mieszkalibyśmy w pięknym domu. Urodziłabym mu dwójkę lub trójkę dzieci. Może zaadoptowalibyśmy również psa. Jeździlibyśmy na rodzinne wycieczki i...

Zatrzymałam wyobraźnię, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

Takie życie nie było mi pisane.

Starłam rękawem bluzki łzę i chwyciłam obiema dłońmi kubek, skupiając załzawione oczy na czarnej cieczy. Nigdy wcześniej nie piłam kawy, ale najwyraźniej Chloe piła. Poczułam ukłucie żalu.

Nie próbuj mnie ratować (Supernatural) [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now